Ruch zerowy w tygodniu, najeździłyśmy się.
W lesie jak to w lesie, natura atakuje. Obyło się bez komarów i kleszczy, za to fruwały stada much. Mimo wszystko wolę je niż wampirki, a że obie miałyśmy okulary, nie bardzo nam przeszkadzały. Na miejscu (rejon ścieżki dydaktycznej, przystanek okopy, na górce wydmowej) odpaliłyśmy piknik z kawą, hamak i fabrykę lodów czekoladowych (z ziemi rozkopanej przez dziki).
Pogoda dopisała, ale na krótko, nad nami zaczęła powstawać ciemna chmura pachnąca ulewą. To się nieśpiesznie spakowałyśmy i na okrętkę pojechałyśmy do domu. A tu chmury zaraz się rozeszły. Trzeba było jednak zostać.
A poza tym zapraszam na mój instagram, klikać w selfika. ;)
Bardzo fajny wpis, pozdrawiam
OdpowiedzUsuń