25.3.17

Sto siedemdziesiąt trzy kilometry na rowerze i nie tylko.

Tyle w tym roku przejechało moje dziecię w foteliku. Więcej niż niejeden dorosły rowerzysta! Bo dla niektórych sezon dopiero się rozpoczyna. A my śmigałyśmy całą zimę, a co. Trochę mi Klusek ostatnio marudzi, że wolałaby żółtym i dużym samochodem. Najlepiej taksówką. Może jeszcze złotą karocą z kucykami? Sądzę, że by nie pogardziła. Na tapecie wszelkiej maści księżniczki, królewny, wróżki oraz kucyponki z całym dziewczęcym inwentarzem. Ratunku!


Nie tylko my jeździmy rowerem. Gdy tylko rano temperatury zrobiły się na plusie, prócz nas zaczęło przyjeżdżać w fotelikach lub na własnych rowerkach kilkoro dzieci. Czasem przed wejściem robi się tłok. :)


Jakoś tam żyjemy pomalutku. Grunt, że od półtora miesiąca jesteśmy zdrowi. W miarę. Z lekarzy odwiedzamy ostatnio tylko ortopedę, bo Klusce jedna nóżka bardziej i prawdopodobnie czeka nas roczna rehabilitacja. Na szczęście tylko ćwiczenia w domu.


Żeby odstresować młodą po wizycie z okazji badania laserem i skanerem - zabrałam ją do lasu na spontaniczny geocaching, czyli szukanie skarbów. Oczywiście chciała skarb zabrać do domu, ale jej jakoś wyjaśniłam, że trzeba schować z powrotem, ale za to można wymieniać fanty. Wymieniłyśmy szklaną kulkę na dzwonek w drugiej skrzynce. Klusce bardzo podoba się to, że skrzynek jest bardzo dużo i że za każdym razem jeździ się do innej. Jesteśmy umówione na kolejny wypad.


W ogóle mama+rower+córka to bardzo fajne trio. Zamiast się stresować i wszędzie śpieszyć, mamy dla siebie trochę czasu. Kluska do tego stopnia polubiła mamowe zwariowane pomysły, że twierdzi iż tata nam już niepotrzebny. W końcu ustaliłyśmy, że czasem go zabierzemy ze sobą, tylko koniecznie musi ze sobą zabrać jedzenie i picie, o którym mama ustawicznie zapomina, albo zabierze za mało. Tym bardziej że czasem lądujemy na ścieżce zdrowia i uprawiamy ćwiczenia, więc człowiek szybko robi się głodny. Sugestie z tablic przy kolejnych stacjach (jest ich dziewięć) już się nam dawno znudziły i wymyślamy własne. Taka zabawa!


Nie tylko mamą dziecię stoi, używa sobie też w Warszawie z babcią i wujkiem, gdzie bywają na różnorakich atrakcjach, o ile pogoda ich nie uziemi w domu. Więc to nie jest tak, że mam dzikie dziecko, co tylko po lesie lata, o nie. Powiedziałabym, że ostatnio w lesie bywamy o wiele za rzadko, niż bym chciała. No ale jakoś tak ciągle przed deszczem uciekamy i nie ma kiedy porządnego pikniku zrobić. Niby przed deszczem doskonale chroni pelerynka, ale to żadna przyjemność przebijać się przez miasto przy takiej aurze. Na szczęście prawdziwa, kwitnąca wiosna tuż tuż.


Z drugiej strony nic na siłę. Ostatnio miałam w planach krótką zabawę w leśnych ostępach, ale dziecię po przedszkolu wybrało zabawę z rówieśnikami. I tak szaleństwo trwało za krótko, bo musiałam młodą zawinąć do domu z powodu pociągu do Warszawy. No, ostatnie lata, kiedy mama jest jeszcze ważna. Za chwilę tylko koleżanki i koledzy, nikt więcej. ;)


Martwi mnie tylko, że Kluska często opowiada, że nikt jej w grupie nie lubi i że bawi się sama. Jakoś tego nie widać, gdy ukradkiem zaglądam do sali. A to gada z koleżanką czy kolegą, a to mają wspólne zabawy. No ale może to są tylko jej odczucia. Narzeka również, że tylko raz była dyżurną. Dzieci się biły o rozdawanie ręczników i nalewanie mydła, więc pani zdecydowała, że robią to wybrani. Kluska była jak dotąd tylko od ręczników, a od mydła nieee, buuu. Ma też hopla na punkcie decydowania, kto wygrywa. To znaczy nawet nie o to chodzi, żeby ona zawsze wygrywała, o nie. Chodzi o to, żeby ona decydowała, że raz wygrywa ona, a raz ktoś inny. Hece są w domu i w przedszkolu. No cóż, chyba kariera wojskowa jej nie ominie. Ewidentny syndrom Kaprala. Kto czytał Kajka i Kokosza ten wie, o czym piszę.


W przyszłym tygodniu czeka nas bal, musiałam kupić sukienkę Elsy, bo na poprzednim balu w Domu Kultury Kluska napatrzyła się na Elsową mafie (serio, z pięć dziewczynek było) i ona też musi. Ania oczywiście jest fajna, ale potrzebuje odmiany. I jeszcze mam kupić skrzydełka, bo na kolejnym chce być wróżką. A to nie koniec atrakcji, bo jeszcze będziemy robić mydło na zajęciach praktycznych. Na zebraniu z rodzicami zdecydowaliśmy, że musimy się bardziej integrować i wymyśliliśmy cykliczne spotkania. Pierwsze odbyło się w sali kolumnowej i polegało na zwykłych grupowych wygłupach (był nawet czołg, niestety nie przez strumień). Ja - zwierzę totalnie aspołeczne, czułam się trochę zagubiona, ale dałam radę (tata Kluski jeszcze bardziej aspołeczny - kategorycznie odmówił udziału). To i z mydłem i balem jakoś sobie poradzę. Kiedyś na bale chodził tata, ale ma już dosyć. Co nas nie zabije... ;)

5.3.17

Na imię mi: Implezka!

Gdyby spytać moje dziecko, co w życiu kocha najbardziej, odpowie, że implezka! Gdyby spytać, jakim jest kucyponkiem, odpowie: Pinkie Pie! Przez moment była Rainbow Dash, nadal najbardziej lubi lalkę-kucyka (Equestria Girls), ale charakter to ona ma zdecydowanie imprezowy.


W co się bawi czterolatka? Oczywiście w imprezy. Różnego typu.

Impreza nr 1 czyli "implezka zwykła"

Dziecię odpala filmiki na jutubie z piosenkami i do nich tańczy oraz śpiewa. Można w tym czasie się schować i w spokoju poczytać książkę, lub pograć w gry. ;)

Impreza nr 2 czyli "udawanie"

Wszyscy biegają po domu udając kucyponki. Rainbow Dash ma na głowie opaskę z tęczowymi kucykami, Rarity ma na czole trójkątną czapeczkę imprezową zamiast rogu, Apple Jack biega w kowbojskim kapeluszu. Podczas biegania należy wykrzykiwać swoje kucyponkowe imię. Posiadacze skrzydeł machają nimi podczas biegania.

Impreza nr 3 czyli "przedstawienie" lub "zagadki"

Rodzina siedzi w kuchni, jedna osoba się przebiera i jako osoba przebrana w kogoś lub coś robi jakiś skecz, mówi wierszyk lub się wygłupia. Uwielbiam udawać starą babcię z kosturem. Tatuś Kluski odstawia prawdziwy teatr. Czasami też wyciągamy różne przedmioty z szafek i pytamy co to jest lub jaki ma to kolor.

Impreza nr 4 czyli "berek"

Zabawa z tańców. Berek zaczarowaniec. Osoba berka biega i zamraża pozostałych uczestników dotykiem. Uciekający mogą dotykiem zamrożone osoby odczarowywać. I tak do utraty tchu.

Impreza nr 5 czyli "zabawa w psiedśkole numel dziewięć"

Seria zabaw z przedszkola. A to bawimy się w "stary niedźwiedź mocno śpi", a to w "kółko graniaste", a to w "krokodyla" ( chodzi o to, że jedna osoba opisuje wygląd innej osoby z grupy i ta opisywana ma się zorientować, że to własnie o nią chodzi). Jest też zabawa w dopasowywanie butów uczestników zabawy do pary.


I jamy my mamy być grubi, jeśli dziecko nam załatwia taką aktywność dzień w dzień? Zdecydowanie się nie nudzimy. Ale ponieważ te zabawy są dla mnie mocno nużące, korzystając z lepszej aury zabieram mojego przedszkolaka na dwór. Chyba że leje, albo goni nas burza z gradobiciem, której w zeszłym tygodniu cudem uniknęłyśmy. Sypnęło gradem, gdy wchodziłyśmy do klatki (kto jeździ rowerem ten wie, że nie ma niczego gorszego od wiosennej burzy).


Ostatnio zwiedzałyśmy jordanek, plac zabaw w Parku Miejskim oraz ścieżkę zdrowia i siłownię plenerową w Parku Procnera, do której doklejono mały plac zabaw dla dzieci, zresztą już zdewastowany. Ale co tam, grunt że jest zabawa. Do obskoczenia mamy jeszcze kilka placów osiedlowych i ten większy w Ekoparku. Ostatniego nie lubię o tyle, że jest na otwartym terenie i wiosną tam straszliwie wieje, a ja mam wrażliwy pęcherz, więc muszę uważać. Może w kwietniu (albo wyślę tam dziecko z tatusiem). ;)


A poza tym nareszcie wszyscy zdrowi, tak od miesiąca mniej więcej. Nie pisałam, bo przez kilka tygodni miałam dzień świstaka. Do przedszkola i z powrotem, a w weekendy zwoziłam z Warszawy swoje stare książki, w tym swoje bajki z dzieciństwa dla Kluski. Zrobię o nich oddzielny wpis, co jedna książeczka to perełka. Większość z nich można dostać już tylko w antykwariatach (nie seria Poczytaj mi mamo, tej się dawno pozbyłam i żałuję, dodruk jest zły na wielu poziomach).

Idzie wiosna, przybędą niebawem relacje z dalszych wycieczek rowerowych. Z pewnością musimy wybrać się do Radziejowic. Dziś byłam tylko z tatą Kluski w celu obadania, co i jak. Jest sucho i niebłotniście, więc dzieciaka można zabrać. :)