15.1.22

Jesień 2020

Po dłuższej przerwie cierpliwie nadrabiam relacje wycieczkowe. Jeny, to już ponad rok. A jednak pamiętam. Jesień 2020 spędziliśmy gdzie bądź. Było raczej przyjemnie. Dopóki było ciepło, pchaliśmy się na przykład na Wydmy Międzyborowskie, ale tylko w tygodniu, w weekendy za duży tam tłok i mrowie psów. Nadal zdarzały się niespodziewane burze i zlewy. A jednak tarp się przydaje. ;)

Nadal siedzimy na edukacji domowej i mamy świat wraz z jego szaleństwami w głębokim poważaniu.
We wrześniu Kluska załapała się jeszcze na jedną zbiórkę zuchową i... jej ekipę rozwiązano. No to mieliśmy przerwę mundurową do wiosny (ale nie uprzedzajmy faktów).
Odwiedzaliśmy nasze stare miejscówki. Nawet odgrzebałam pałatki i udało się zrobić mikrotipi do zabawy.
Naszym pierwszym szałasem ktoś się zaopiekował i go cierpliwie rozbudowuje. ;)
Robimy ogniska, Kluska oczywiście sama umie rozpalać. Osiem lat. No i co.
Szałas znaleziony wcześniej i nareperowany przetrwał i ma się dobrze.
Meteor tylko z każdym dniem coraz bardziej siwieje. ;)
W listopadzie zwiedzamy pewną opuszczoną żwirownię. Dopada nas deszcz, więc chowamy się pod tarpem.
Odkryliśmy dziwne grzyby
I ostatnia leśna wycieczka do świerkowego zagłębia bez szałasu. Niespodzianka, nadal mamy bazy bezszałasowe. Nawet jest miejsce i materiał, ale starczy. To miejsce jest super samo w sobie.
Na pytanie, co tam w szkole, odpowiadam: NIC. Nadal Kluska nic nie robi, bawi się i nie interesują nas programy i podstawy. Po prostu nie chodzi do szkoły i tyle. Oczywiście ma przyjaciół, znajomych, zajęcia bez starych i tak dalej, ale nie robimy relacji z życia innych dzieci. ;)