Druga połowa maja upłynęła nam mocno imprezowo. Na przykład w przedszkolu odbyło się łączone Święto Mamy i Taty, gdzie dzieci pochwaliły się przygotowanym programem scenicznym. Było bardzo wesoło i usłyszałam tę samą piosenkę, co Klusię śpiewało przez ostatni miesiąc - w wykonaniu dwudziestki wrzaskunów. Poza tym były jeszcze wierszyki i w ogóle byłam niezmiernie wzruszona. Chyba tydzień wcześniej mieliśmy również zajęcia integracyjne z figurami geometrycznymi, nasza rodzina wylądowała w kółeczkach.
26 maja (w moje imieniny zresztą, nie tylko Dzień Mamy) obyło się w Żyrardowie Święto Lnu, po raz pierwszy zapoczątkowane wielką paradą, w której jako przedstawiciele przedszkola mieliśmy przyjemność uczestniczyć. Tak zwana grupa balonikowa. Trochę było zabawy z balonikami, bo najpierw Kluska za nic nie chciała żadnego trzymać, a potem wręcz kłóciła się o kolory. Moje dziecię zawsze coś nawywija. To mój żółty, Kluska miała fioletowy, a tatuś zielony. ;)
Miejscówkę mieliśmy genialną, bo tuż za orkiestrą dętą, która jeszcze przed wyruszeniem zagrała na rozgrzewkę motywy z Gwiezdnych Wojen. Czad! Chyba lepiej się szło w paradzie niż ją oglądało z zewnątrz.
Po paradzie przyszedł czas na Strajk Szpularek, który z tatą Kluski widzieliśmy już wiele razy, a w zasadzie i tak się na niego spóźniliśmy, bo poszliśmy do pobliskiego Muzeum obejrzeć len, jarmark i skorzystać z toalety. No i trafiliśmy na samą końcówkę.
W muzeum był też komisariat i rower.
A tu duuużo maszyn. One nadal działają!
Wzorniki do farbowania tkanin
Ile waży pełny brzuszek? A ile pusty?
Kluska w maju była też kilka razy w Warszawie, w tym zwiedzała Łazienki oraz Ogród Botaniczny. Wiosną jest tam najpiękniej.
Był też piknik Straży Pożarnej, przez który Kluska przez moment zmieniła chęć zapisania się do policji na straż ogniową. :)
Poza tym płynęła promem...
Odpoczywała na ławeczce Lindleya
oraz korzystała z nowej zabawy wodnej na pobliskiej skarpie. Można tak ustawiać tamy, że woda leci zadanym torem. Nad Wisłą trudno się nudzić.
Zwiedzała też Barbakan. Ze trzy razy o ile dobrze liczę. :)
Spotkała też Kubusia Puchatka. W książce wydawał się mniejszy. ;)
Jeździła też sporo na rowerku, aż odkręcił się suport, ale mamusia wzięła jakieś narzędzia ze sławnej szafki dziadka i zreperowała. Prowizorycznie, więc powinno starczyć na lata. ;)
Do przedszkola nadal jeździmy rowerem, czy to deszcz, czy wiatr, czy słońce. :)
My z tatą Kluski niezależnie w maju odbyliśmy kilka wycieczek krótszych i kilka dłuższych z namiotem, ale już Was nie będę zamęczać, nasze rowerowe wojaże można czytać na naszych bikestatsach czyli
lavince i
meteorze.