Zresztą Klusię i tak ma szlaban na spacery w ciągu najbliższych dni, przez wzgląd na ostatni katar, który zresztą już prawie jej minął, czego niestety nie można powiedzieć o mnie. Bakteryjne zapalenie gardła zawsze przechodziłam źle. Już myślałam, że zdrowieję, gdy wczoraj wieczorem gorzej się poczułam, a dziś rano już obudziłam z prawie gorączką (37i8). Zbijam aspiryną i rutinoscorbinem, ale święta będą niestety przesmarkane.
Ósmy miesiąc minął nadspodziewanie szybko, Kluska nauczyła się (nareszcie!) pełzać do tyłu i całkiem swobodnie przekręca się z brzucha na plecy oraz z pleców na brzuch. Ponieważ u nas na kolanach siedzi już całkiem stabilnie, pomału zaczynamy bawić się w BLW. Głównym pożywieniem nadal jest mleko, kaszka i słoiki, ale pomalutku dajemy jej co łatwiejsze "normalne" pokarmy. Wczoraj zaczęliśmy od ryżu, dziś jadła też rozdrobionego łososia (pokroiłam w cienkie paski). Symboliczne ilości, ale nie chodzi o to, by ją tak karmić, tylko o to, by mogła się zapoznać z normalnym trybem jedzenia. Jak wiecie nie jestem hejterką słoików, ufam producentom, że rzeczywiście ładują tam warzywa ze sprawdzonych źródeł, ale byłoby fajnie, gdyby mała po ukończeniu roku jadła już z nami przy stole, to samo co my. Nigdy u niej nie było problemów z apetytem, nie obawiam się więc, że po zasmakowaniu w słoikach odmówi normalnego jedzenia. Zresztą jak widać na filmie, cztery miesiące jedzenia słoikowego nie wpłynęły negatywnie na jej zapatrywania kulinarne. To dziecko po prostu uwielbia jeść, nawet jeśli jej coś nie zasmakuje (brokułki) to i tak je, tylko się krzywi patrząc na nas z wyrzutem.
Kochane mamy karmiące piersią, które chcą ominąć słoikowanie - nie ma co się bać papek! Dziecko wybredne będzie takim niezależnie od sposobu żywienia. Jeśli będzie miało tendencję do grymaszenia to i przy BLW będzie pluć rzeczami, które nie będą mu smakowały. Nie ma sensu zaczynać BLW już w szóstym miesiącu, kiedy dziecko jeszcze nie siedzi. Słoiki i inne przeciery nie gryzą, każdy ma prawo czegoś nie lubić w jedzeniu, nie ma co wciskać na siłę. Je - proszę bardzo, nie je - widać nie smakuje, posmakuje później, albo wcale. Ja na przykład przez całe życie jestem wybredna, ale jak już coś lubię, to objadam się po sufit. I moje życie wcale nie jest uboższe, choć nie jadam na przykład fasoli, rzodkiewek, karpia czy większości przetworów mięsnych.
Z innych nowości, w związku z niedawnym katarem Kluski kupiliśmy termometr bezdotykowy i jestem zdumiona własną głupotą, trzeba było kupić od razu. Smoczkowy był ok, ale mierzenie temperatury długo trwało. Typowy elektroniczny może sprawdza się u dorosłych, ale przy kręcącym się dziecku nie bardzo. Nasz bezdotykowy (mikrolife) ma przy okazji funkcję mierzenia temperatury powietrza. Obecnie testujemy go głównie na mnie, temperatura skacze mi kilka razy w ciągu doby, gdyby nie aspiryna pewnie już bym miała 39 stopni, hrr. Nie cierpię chorować, smarkam, umieram, jestem opryskliwa, marudzę przy jedzeniu i w ogóle zachowuję się jak rozkapryszony pięciolatek. Chorowanie Kluski to przy tym pikuś ;)
Kochane mamy karmiące piersią, które chcą ominąć słoikowanie - nie ma co się bać papek! Dziecko wybredne będzie takim niezależnie od sposobu żywienia. Jeśli będzie miało tendencję do grymaszenia to i przy BLW będzie pluć rzeczami, które nie będą mu smakowały. Nie ma sensu zaczynać BLW już w szóstym miesiącu, kiedy dziecko jeszcze nie siedzi. Słoiki i inne przeciery nie gryzą, każdy ma prawo czegoś nie lubić w jedzeniu, nie ma co wciskać na siłę. Je - proszę bardzo, nie je - widać nie smakuje, posmakuje później, albo wcale. Ja na przykład przez całe życie jestem wybredna, ale jak już coś lubię, to objadam się po sufit. I moje życie wcale nie jest uboższe, choć nie jadam na przykład fasoli, rzodkiewek, karpia czy większości przetworów mięsnych.
Z innych nowości, w związku z niedawnym katarem Kluski kupiliśmy termometr bezdotykowy i jestem zdumiona własną głupotą, trzeba było kupić od razu. Smoczkowy był ok, ale mierzenie temperatury długo trwało. Typowy elektroniczny może sprawdza się u dorosłych, ale przy kręcącym się dziecku nie bardzo. Nasz bezdotykowy (mikrolife) ma przy okazji funkcję mierzenia temperatury powietrza. Obecnie testujemy go głównie na mnie, temperatura skacze mi kilka razy w ciągu doby, gdyby nie aspiryna pewnie już bym miała 39 stopni, hrr. Nie cierpię chorować, smarkam, umieram, jestem opryskliwa, marudzę przy jedzeniu i w ogóle zachowuję się jak rozkapryszony pięciolatek. Chorowanie Kluski to przy tym pikuś ;)