Wstyd mówić, od jak dawna nie byliśmy. Od jak dawna wybieraliśmy się z Kluską, ale a to pora roku (późniejszy termin i wyjazdy Kluski do ciepłych krajów), a to chorowaliśmy, a to w zeszłym roku szedł orkan i grupy dziecięcej po prostu nie było, w zasadzie na cały Złaz odważnych trafiło się kilka osób. Pogoda postanowiła nam wynagrodzić poprzednie lata i aura była idealna spacerowo. Kto mógł przewidzieć, że dzieci urządzą nam zamiast zwykłej pieszej wycieczki bieg? Ale nie uprzedzajmy faktów. Najpierw trzeba jakoś dotrzeć do Kampinosu z naszego Żyrardowa.
Gryplan był taki, że na sobotę Kluska jedzie z babcią do Warszawy, a w niedzielę skoro świt o dziewiątej trzydzieści przechwytujemy ją we Włochach i przez Bemowo, Stare Babice i Truskaw jedziemy rowerami do okolic polany Pociecha, gdzie było ześrodkowanie, a w naszym przypadku i początek trasy. Potem okazało się, że start był z parkingu. W sumie około 25 km, więc jakieś 1,5h jazdy.
Nadal korzystamy z
pelerynki Coverover. Jesień to idealna pora na softshell.
Z atrakcji na trasie to między innymi klimaty kolejowe.
Jedziemy Dedeerami w kierunku Fortu Blizne Lazurową i potem odbijamy w lewo, gdzie przedzieramy się przez masakryczne skrzyżowanie (Warszawska nad obwodnicą). Nigdy więcej, trzeba to się nauczyć objeżdżać opłotkami. Z holem się bardzo słabo przechodzi na drugą stronę, bo przejścia dla pieszych mają zawijasy, a ulicą się i tak nie da, bo my zaraz z niej skręcamy w boczną uliczkę. No ale się udało.
W Babicach robimy postój turystyczny w celu obejrzeniu makiety słupa Transatlantyckiej Centrali Radiotelegraficznej (10 takich słupów stało kiedyś w lesie bemowskim, ostały się dziś jeno fundamenty i miejscami resztki podstawy słupów). Przypomina nam się, że przecież za ratuszem zrobiono mały skwerek, a że dzisiaj żadnych imprez nie było, to w ciszy i spokoju mogliśmy zjeść małe co nie co i przebrać Kluskę w bardziej "leśne" ciuchy. A poza tym się rozebrać, bo zrobiło się naprawdę ciepło.
Tata Kluski orientuje się, że zapomniał z kuchni rano zabrać mleka i jest problema w związku z kawą. Na szczęście znajdujemy po drodze otwarty sklep (niedziela handlowa) i udaje się zakupić brakujące wiktuały.
Dalej już na luzaku ulicą Sienkiewicza, która zamienia się w Mościckiego i tłumaczymy Klusce, kto to był. Bez zatrzymywania (brak czasu) mijamy kościół w Lipkowie i grzejemy do Truskawia. Tam przy pętli autobusowej zwiedzamy pomnik i znajdujemy dwie skrzynki geocache (z serwisu opencaching.pl i geocaching.com). Klusce się bardzo podoba znajdowanie skarbów.
Znów się rozbieramy, bo z ciepłej aura zmienia się w upalną. I pyk do lasu na polankę, by zjeść kolejne już żarełko. Kluskę trudno zagonić, bo ma ważną pracę, kijkiem oczyszcza daszek wiatki z igieł. Wreszcie tata Kluski rusza na zwiady, gdzie się podziała nasza grupa piesza (były pewne nieścisłości związane z punktem zbornym) i stawiamy się pod rozkazy naszych głównodowodzących, Ewy i Bartka.
Złazł Harskiego odbywa się co roku od lat 60, to była jego 53 edycja. Idzie i jedzie rowerem (bo są też trasy rowerowe) już trzecie pokolenie uczestników. Nasza grupa dziecięca ma przejść się drogą palmirską do szlabanu, skręcić w lewo, dobić do rejonu karczmiska i stamtąd dotrzeć na plac zabaw pod Truskawiem. Stamtąd wzdłuż drogi podejść do polany Pociecha. Okazuje się, że dziewczyny w wieku 4-5-6 i chłopiec 7 mają inne plany. Postanawiają trasę przebiec.
Dokładnie tak. Siedem kilometrów niemal ciągłym biegiem. A my za nimi z wywieszonymi ozorami, jeszcze ja i tata Kluski telepiąc nasze rowery z przyczepką. Oj, trzeba mieć zdrowie. ;)
Na szczęście są chwilowe postoje, by się grupa na przykład ze sobą zapoznała, a także pozowanie pod znakami orientacyjnymi i zwiedzanie urbeksów ze śmieciami.
Obok rezerwatu Cyganki również przebiegamy lekkim truchtem z przerwami na drewniane mostki, na których jest ciasno i trzeba się mijać powoli z tłumem rypiącym z przeciwnego kierunku.
W końcu docieramy do wiat piknikowych i placu zabaw, gdzie okazuje się jesteśmy długo przed planowanym czasem. No bo to miał być spacer. Zatem zalegamy tu i ówdzie czekając na resztę grupy oraz dojadając suchym prowiantem. Kiedy dzieci się nasyciły, ruszyliśmy do finału trasy czyli na ognicho i kiełbaski.
![](https://4.bp.blogspot.com/WsNecagl1Gh7SHllJWSCxq7dFRiyv7bp-oD8Kn9vPme9llEh7md6wI4NxK8ImH1B5DT2gmRVXhhHHXeeulavxe0inwp0tui0VKRQ-nQAWXfpMm5O9r1FFkslwvDy4CvlXq0Z1G43uzadYeaMOXCBultVBsTsQqyQOeafv-syTkV1qELqDGm4tRXW-axlj6YZ4SHIea2h4hC06aDQ0TEDYC9lTIfYrv7cwu9Bw4jkH0LaQzJ4qAd_qS858LORaqL_kQC7c8d6U0DvTniOEWMbmz8H4-kpZXjFiw1uOa_7zHI3hVvgya_HdF-BPF0L7-Xvq71IoR0muD1h7vv2kde2WTX1NQpjfrjB8ZtVO9elgohKRXVUCkHI61Bm8XWnHvZVmzt0SAyooeJ9D3oaOHSUwQ2A_hT6LBlrsvFPqitHXpieywGVaISVjSncdsWMGZCw6i3TqbUs2hCycgKgkHWi4ykX-pKgZTs7y-Xw1cLIAURwXa-2gGHcgdyxQvwhCcOAYXdx5yAhiRkFQmhz6GFl212fYR_hIcWxxd4IkB_QVyP3GjUKvlblyUTINJ_EpCZ5ybT2KPeVYZmKODL_soIPNpCBusYapVUTGQ9ngVVaIKVmQYSdpqd-26LtaihOhUuhavaXmPhZjQ6poLG3QFp2C8H271WO3DO8-Apr-dXod4VUnFS2uIXByVHy=w920-h613-no)
![](https://1.bp.blogspot.com/DMNr-uyXhzGmV6rj_hgWHu4t9TiGJmIrpnoVJyU2L3nIHpvh0SI2pdih9B0iJgVl-RayMVmSIam3T3F0MeTw6lzpHL6zyWQBtTQKL-srlXEC82u2-Ys3nxtPMlviIVlrSrEr51YWEmzXc23Te7c3r89iX7Il59f0hLpBLAvYjBRL1blnLIVYhgbt0nqqEjzJN5uajsJ4JLiDZ6tsbKaQzsTpC30KX-Tmjp-nlnD1iQgh-KFeiEWA9G6nHLNtql6V9cH-YPNeAMs8GOXxfgZJ8qlkDAhxbVfaMsBh-Av2-sb46270MCov98bFG-ffGLXAhBgsRBDlfJQFfuofMY5TmHGzuhGs4PpwHA_69quBR4emVQpoonpCCAnURQrIXaQbiE4IWXWnEuW-Pxx4Z5oD4vbAa2VCPTMOkkw32ruT8GTbJU25O6tT1DaQcOrYlZ16n5p9WVlgvQK3tLnaBq_3Ssvh6rK40ZrFD5jSOTJzUgzZ4J6Eh10vTkE38nGLrq6_UIxcZi_WyHyDSrnnH_0LJeEqXHVoY73lBouaPNgwobEt5drKDx0-ayqFWoh1p14tOOhLyuRoL0awAb4cLtEkJGefR0GMXN08NZcx3G1v71eYasL2w0kck9UIDRbiGlrLWuMTqhxVun-deBLl50RPGZk11ds4_5iQrUpsakvZ3xZIDDa1ZDxWvEIo=w920-h612-no)
![](https://4.bp.blogspot.com/Apdvx9jh4JPCN2vOkGLOJP7zoPb0qrMyJLzPJuy1DCu4sNGaqwAdEbQX4CMigus6v2nMM2qgdQ1i5MPFJ-1fRL907gXEliLVDIA_aeZ2YQpYX7ICm_VAkRaM3Kxg1b_TaNpv3L3E5eIlxz5rQy6oX_1A4REAIskw1UPxb4UE6Lw9lZu58DuGJYrgxcFI2H2NA1bu_lYNxtzeZyF6w1lK4YtBtwqiKhN_n3hdxsHHo49SdnT9qczEjA9cVxo8RHq3l2Qu_Lcx5xM8n_xy8InTy4_vSh80l0tX1PzueAnFXri9kzQ_vRhQqMg1hJDJzNvcMVnZIrU2EaXWVjSNrvdWTfxQh7e2SGcrnbGtSI_kB_1oCjsVm-qe5HA8fw3fQO4iFaK_opK2tAogwkmhcGhmO3mPPEHipywje6M3x-rTErJS1ksyofxwFOJxf7-w2UScdSglKLFh7Tg-1J27hWyCeYC_Lk6nUJ284HqyhLTGch3zNMg2ln4sKqpriZHtVInH7t4S1yPTG9lfQjZTVZXAXRzAr4yWkYiPiCGLGAqtG1BDdOR6vMxLwo-pLY8H8asuoC1eEeJ3uXDjz3Tvkj65sZqZ4iskDzQC65PzSLu1RHbvrkgWpH5ko6N5f8YEBh8liFB1vLDZPV4-jpzGIwKDFZ1A2eOw05Krg8ZZpmyD4O-UlXknwTXzbLKH=w657-h876-no)
Ognisko na miejscu trochę kopciło, ale udało się upiec trzy kiełbaski i nawet ryś nie był głodny. Nasza maskotka trasy. Na miejscu spotkaliśmy wielu starych znajomych, odkryliśmy że wielu z nich ma dzieci niewiele młodsze od Kluski i w ogóle było fantastycznie. Ledwo weszłam na polanę, a ujrzałam starszaki łażące po drzewach, moje młodsze tarzające się po ziemi z inną dzieciarnią, reszta rodziców nie miała nic przeciwko, bo tym właśnie różnią się przewodnicy SKPB oraz pokrewne turystyczne, że lubimy, gdy dzieci biegają, brudzą się i świetnie bawią. Wiele par poznało się właśnie na wyjazdach. Mówi się, że SKPBol w trzecim pokoleniu rodzi się już z wibramem na stopach. Nie wierzyłam, dopóki nie ujrzałam tego siedmiokilometrowego biegu w paru ratach, gdzie zatrzymywaliśmy się po to, by dorośli mogli odpocząć, bo przecież nie dzieci, które w międzyczasie jeszcze bawiły się w berka i chowanego po lesie. ;)
![](https://1.bp.blogspot.com/5Z5hqyhRK8DFByB3E1EsLFIsnQ9ezy0DtATnUyV2qLQvCOIv6iSrbtImE3MRR1uQHHPRjq5gUnqSOyEAshaXUMxuVD_Gjjp47jB08-P16hRlW1vAyWYn1-klSUjVf_euhWhUY9MZiR28K4PeJbjeybfSthQNn-Eoybk_LzbktLQYbKW55Mn9XUBqCbX7r3U4KZQ90nPLAzUYK0h_WolVd0u9iH1vookw5O_gJVI8ere3HKLQNV6lVA2Mf5jZhH2afS5WDwAMaKCWZlq7ha1ivn_MFDFiuc9UpXH35ZwJIpksw1QI3zUjktwt-o19WbY3RRwVxRrPQ2eczM-PIotNJV3rlHxVzz4v5i-GrDhGvkd-Ge63-L_tyTwbYXYZgOGtts4xjSbWh6ePNA42y71hiBpdX3KZuMdV6lSoIKm4hLlviafNuVN7JF0yCj-V2UW7ATyh-t7B3G5ubF3I7wQvJFTZZUXXFoA2n-YgYSeqxSTlHx2sCzw2rEYB0nPOPk5yCnpPUfNHUx5FLAcCquLNJxlWOI08G_YtmGmS3aTe9OX8qFYa8v629lVjo1_QDJySvr5N3Lzux-Zn1XfOnSwsLB0qW5JydHiIpcwHO17SSDD9R7C9C0IwxbVcIoNDhE2ERESHLAUK6ah2Kckg245aZS5OX2N4xOp7o3RA7cszlHonTTdd5lwuPoF8=w920-h614-no)
![](https://3.bp.blogspot.com/2QbyKOmOOx4x6xpG_T1Vhfrw6Ff0RDjZuHApBgpcw--cmT7B9F7G2b4d0slz0_VuBkeeQ07JByw-dVvSXFFJTE5DvGRLmDDf6GltwOj64A2dpCCqJAyYhUdgQlRg5RHECVlgU_MnAaa_HT0OQ3rMI36AJkCvMMH89ca_nd0aKbTgfNGcWz3CAT01HVbe59LyVlAuVhbYoBw33R8l9gJXuRDZ_eRp0DZzyQ0Omt-wyQc25VlPBXtO7eTWkzwU5_fhtW-xBagKVkxgUdfzIbR3y3TjJEgahUntr1-0ABkCF8zAZze_zlOcYO3mqtqhUx6CDqDG50_lnJch2V1hb-XUtKrKap5Szcs2ElKccBPywY7kvDWxcUv3e72mTWyfY2ymnen7xscGEqt5gq9qqbEE_Aq3hKc270QXLp-vRTZ6Lqu0dCGhxdy03824If2ZbqUZ5qsjAQTNkiNkPLoQBI-lFP5ZjHseoADzCDGlZzaOqE6SOPXTRLp9GFyCb7tYUs9km_jZpFrUsjtrGaHc7l4cDcYI0wbSarKD9R89wsocu_cknL6ApgQXSyyEPD7GyIJrhGaSUQjEqCdiVV3Sg4m8Snmx3_dsoUMJ0KsF3J25Z4nY79d4ZPVK-qXGQRz51zrGPIQmrTRRVQwJ07yJ22fkWumqTk9GfW6Cxl0IW5MET54y_E8G0-NsRGNu=w920-h613-no)
![](https://2.bp.blogspot.com/LL0FmzAuvIIGN-cDqSDEtN-Ftv5whlf6XzoLSCgmp4ZxrM77DY_E7LhH8gi9WKTYJ8fXfPSHgpEZ_qZnyVwTzdTyGxO8h2xbREMnHM-TJmjEy533BrW_yydtFLrtX8aWC3tUzPzOSt1Qi9BGEDjbYwREDdTmQkjLTXsp6aFwckRgvIZft3dAe1KS0TGdl-0MKqeUu4xhDMJy5ztmMoIYZUZOFk23sDNWNRNZkEzEfkIfp03X2tDqZ6y7qR9USK0CRc-6gbDdgcnyRaEJE_5hE2A5n9GQNBSwkT3ioNHDtSXMoRgb943p-Cnri5KwhRUbC5xtZFnkYRv9kmARYA2f6BJfoM2iYLx8vcmYaknIqQAUv6JF9tn3IShdExORUek1tiM3NfwG7aH1ZTISqiDlQ6u5LbV5LuPDZn24MRqs8VXigoclRya3eG3kEu2pvzTUPXsNFb4pyFvEBrGwjeKYWeEOoB4iSxb7whD52OIE_t4_42dt3FmgGQOi294rs5b7zqFjM7KGY2NZW8TT25VKLg1hF_8e4YRRpnNJba3NQTMfl2DfsOSXsKsfY451_9_OimUxDcdFjxNB4RHzi4_H-MQ5idkzBQgNFRY-aPpmZFZvahjAFrFe7VZG-4bfFYjiih6fCo7-eI2JT2_lxRyQXFmqUn1lIQ5iMOjgtz8f1F6OgeUZ_Ny9-b05=w920-h614-no)
Dzieciaki tak pysznie się bawiły, że żal było zabierać Kluskę do domu i zostaliśmy niemal do zmroku. Potem już po ciemku jechaliśmy do stacji Ursus-Niedźwiadek, gdzie mieliśmy wsiąść do pociągu. Po drodze złupiliśmy jeszcze jedną skrzynkę. Na stacji nie było biletomatu, więc musieliśmy w pociągu złapać konduktora. Wsiadanie w trójkę do pociągu z rowerami i przyczepką to nie lada wyczyn. A tu nadjeżdża piętrus! Który ma miejsce dla rowerów na samym końcu, w wagonie sterowniczym.
Nie mamy tyle czasu, a tu Klusek marznie. No trudno, wbijamy się na krzywy ryj do przedsionka, Kluska leci usiąść na górze, a my szarpiemy się z przyczepką, by ją odczepić i udrożnić przejście. Potem jeszcze przeładowujemy rowery na drugą stronę, bo perony z lewej przechodzą na prawą. Konduktor na szczęście przychodzi sam i nie ma pretensji, tylko po prostu sprzedaje nam bilety. Kocham Koleje Mazowieckie i ich miły personel.
Po wyjściu z pociągu jeszcze tylko zejście po schodach, podjazd tunelem i standardowa droga do domu. Koniec przygód na dziś. Poniżej trasa wycieczki pieszej.