10.5.17

Antyhejt na papugarnie

Ostatnimi czasy pojawiła się nowa moda. Tworzą się ptaszarnie, stary zwyczaj znany jeszcze z XIX wieku, tylko dziś przeprowadzany w nieco innej formie i nazwany papugarniami, gdyż to właśnie papug w nich najwięcej. Biedne ptaki latają gdzie chcą zamiast siedzieć w klatkach, jedzą co chcą zamiast być karmione idealnie dobraną paszą do ich koloru piórek... i jeszcze te cholerne bachory je męczą. Tak wielkim skrócie hejt niesie się po sieci.


A jak jest naprawdę. Ptaki żyją na tej planecie o wiele dłużej niż my. Trochę im pomogliśmy częściowo wyginąć, teraz hodujemy część dla przyjemności. Dopóki ptakom nikt nie wyrywa piór i nie próbuje upiec pod zapalniczką, jakoś to przeżyją.


Wydaje mi się, że w tej sprawie najważniejsze jest to, czy dziecko rozumie, że ptak to nie nowa elektroniczna zabawka. Że toto czuje, że umie się bronić pazurami i dziobem, że chętnie zje posiłek, ale bez spoufalania mi tu. Co prawda można od nich złapać ptasią grypę i inne pasożyty, ale czym byłoby życie bez odrobiny ryzyka? Toteż właśnie. Przymusu odwiedzania nie ma, a ci co zechcą, może się dowiedzą o zwierzakach czegoś nowego.


W sumie to przewspaniałe doświadczenie oglądać zwierzę nie na filmie, zdjęciu czy obrazku. Że komuś to przeszkadza? Zawsze coś komuś przeszkadza. Nauczyłam się z tym żyć i uczę tego moje dziecko.


Zatem powodzenia w kontakcie z pół-naturą :)