16.3.20

Wizyta w wiosce na pustyni

Tym razem do naszej wioski na wydmach. Dziś idziemy przez wydmy, znaczy... przez góry oczywiście!

- Ścieżka zatarasowana drzewem, ostrożnie, to może być zasadzka!


Po pokonaniu przeszkody idziemy dalej.




Spotykamy sporo cytrynków.

- Pomocy, nie mogę podejść!

Konna przejażdżka w okolicach wioski (kijki robią za konie).

Budowa systemu tuneli.


Wioskowy totem

Kluska zagoniła mnie do zrobienia mini toru przeszkód - skakanie i przechodzenie pod sznurkiem.



Uk i szczały ;)


9.2.20

Zwiedzamy nowe tereny rekreacyjne w mieście

Tata kluski:
Korzystając ze słonecznej pogody, wybraliśmy się na wagary nad staw Ruda (o ile nie pomyliłem nazw) vel staw św. Jana. Dawniej tutaj był młyn, obecnie jaz, za którym Pisia Gągolina się rozdwaja i płynie dwoma korytami (jedna z odnóg to tzw. Stara Pisia). Potem jeszcze zerknęliśmy na skwerek za torami między Pisią, a Starą pisią. Ostatnio miasto je uporządkowało i przebudowało korzystając z dofinansowania na tereny zielone.

Jest tu teraz bardzo przyjemnie, choć brakuje jakichś placów zabaw, czy czegoś dedykowanego dzieciom.


Może nie tyle wagary, co nasza Leśna Szkoła (choć dziś zajęcia bardziej parkowe, niż leśne).
Zaczynamy od lekcji biologii.


Potem przyszła pora na w-f


A teraz... muzyka. Na tych dechach fajnie można było wystukać melodię. Stukaliśmy i zgadywaliśmy co stukający miał na myśli.


Zdjęcie klasowe


Po przejściu na skwerek za torami, dalszy ciąg biologii, a potem powrót do domu, bo lavinka zmarzła.


Do tej pory nie było za bardzo czasu na inwentaryzację muszelek nazbieranych jesienią nad Wisłą, co niniejszym nadrabiam. Jak widać część już zdążyliśmy pomalować.



A tu przerobiliśmy na pamiątki, gdy bawiliśmy się w pocztę - robiliśmy pocztówki, znaczki, oraz właśnie te pamiątki (wszystkie muszelki są z Wisły, podpisy są na potrzeby zabawy).


Zaczynamy przegląd, najpierw małże.

Racicznica zmienna (Dreissena polymorpha), po angielsku nazywa się małż zebra - tych muszelek było najwięcej na łachach wiślanych. Racicznica jest gatunkiem obcym, ale jest notowana u nas od 200 lat... no może nie tak do końca obcym, bo występowała przed zlodowaceniami, przetrwała w rejonie Morza Czarnego i Kaspijskiego, a teraz do nas wróciła (tutaj mapki z występowaniem). Z pozytywnego wpływu na środowisko warto wymienić filtrowanie wody, gdy występuje masowo, potrafi przefiltrować całą wodę w zbiorniku w dosyć krótkim czasie (w niektórych jeziorach mazurskich może tego dokonać w kilka-kilkanaście dni). Aha, jest rozdzielnopłciowa


Muszelki racicznicy przywiozłem kiedyś Klusce znad Narwi.


Corbicula fluminea (i/lub fluminalis), kolejny gatunek, z tym że po raz pierwszy stwierdzona w 2003 w Odrze, obecnie znane są stanowiska w Odrze i Wiśle, przy czym (mapki - fluminea, fluminalis), oraz druga strona z mapką C. fluminea). Nie jest pewne, czy są to dwa różne gatunki, czy tylko odmiany... w każdym razie tworzą one hybrydy. Osobniki tego małża mogą być zarówno obojnacze, jak i rozdzielnopłciowe.


Skójki, wydaje mi się że są to skójki malarskie (Unio pictorum), ewentualnie zaostrzone (Unio tumidus), albo jedne i drugie. Malarskie zawdzięczają swoją nazwę temu, że ponoć ich muszle służyły malarzom jako pojemniczki do rozrabiania farb.


A to są małże z rodziny Sphaeriidae (kulkówkowate), jednak nie podejmuję się na razie identyfikacji, który dokładnie gatunek. Podejrzewam, że któraś gałeczka. Ponieważ były białe bez zewnętrznej ciemnej warstwy, to w większości poszły do malowania (ale dużo ich nie mieliśmy).


Przechodzimy do ślimaków.

Żyworodka, może to być żyworodka pospolita (Viviparus contectus), albo żyworodka rzeczna (Viviparus viviparus), ewentualnie obie. Żyworodkę można poznać po trzech paskach na muszli, jednak nie na wszystkich egzemplarzach są one jeszcze widoczne, więc może się zdarzyć że przyplątała się muszelka innego ślimaka o podobnym kształcie. Żyworodki są rozdzielnopłciowe i jajożyworodne.


A to nie wiem, wydaje mi się że jak na błotniarkę stawową jest za mało zaostrzona, może inna błotniarka albo rozdętka, czy zawijka?


Te wyglądają na jakieś zatoczki.


Muszelki służą nam nie tylko do malowania i przyklejania, ale też do eksperymentów chemicznych. Tutaj rozpuszczamy muszelkę w occie, to znaczy kwas octowy reaguje z węglanem wapnia i powstają octan wapnia, dwutlenek węgla, woda.


A tu przypadkiem wyhodowaliśmy kryształki octanu wapnia - na próbę zalałem muszelkę octem, by sprawdzić jak reaguje, po czym zostawiłem na parapecie. Octu nie było dużo, więc cały kwas octowy przereagował (została jeszcze muszelka), a po kilku dniach, gdy woda częściowo odparowała, zaczęły wykwitać kryształy.