11.2.22

Wiosna 2021 Kwietniówko-majówka

 Jak co roku staramy się złapać ciepły przełom kwietniowo-majowy na jakąś dłuższą wyprawę z namiotem. Nie zawsze się udaje, tym razem tak w trzech czwartych. Mieliśmy w planach pojechać na trzy noce, ale wskutek załamania pogody ostatni etap skróciliśmy i zmarznięci wróciliśmy wcześniej, a zaplanowany ostatni odcinek przełożyliśmy na cieplejszy weekend majowy. Tak że teraz relacja z pierwszej raty.

Jedziemy na rubieże Mazowsza, granicę województw mazowieckiego i łódzkiego. W planach mamy kilka skrzynek w okolicy Jeruzala, grodziska wczesnośredniowieczne... ale zaczynamy od cmentarza w Studzieńcu, to takie miejsce na rozprostowanie nóg i przy okazji obejrzenie kilku grobów. Zakład poprawczy w Studzieńcu ma swoją historię, ale Kluska jest chyba jeszcze za mała, by jej tłumaczyć zawiłości życia społecznego, które dalekie jest od ideału. Toteż skupiamy się na przyrodzie.


Na obrzeżach cmentarza bowiem Kluska znajduje piękną oleicę.
Kontunuując cyklogrobbing odwiedzamy też wojenną kwaterę na cmentarzu w Jeruzalu. A potem idziemy do pobliskiego lasu po skrzynki opencaching. Siedzimy tam dość długo, bo Kluska znajduje kupę piasku i nigdzie nie chce iść. ;)
Mamy ze sobą małą, wojskową lornetkę, dzięki której można obserwować ptaki. 
Odwiedzamy też Gacnę, ponad stuletnią kaplicę w środku lasu. To nasze zaczarowane miejsce, gdzie jest jakaś cudowne ciepło grzejące nasze serduszka.
Przy okazji mierzymy obwód bardzo starej sosny, chyba nawet starszej od kaplicy.
Kierujemy się powoli na nocleg. Mijamy stawy rybne i wypatrujemy łabędzi. W oddali majaczy stary młyn.

Śpimy na końcu wąwozu, na jakiejś nieuczęszczanej drodze. Rano zwijamy namiot i robimy kółko po okolicy. Świeci słońce i jest pięknie!
Drugi dzień rozpoczynamy odwiedzając kultowy kolorowy przystanek autobusowy w Esterce.
A potem jedziemy w dolinę Rawki obejrzeć pierwsze z dwóch grodzisk wczesnośredniowiecznych w okolicy miejscowości Stara Rawa.
Grodzisko jest porośnięte drzewami i słabo je widać.
Bonus:znajdujemy porzucone jajo. Podejrzewamy robotę kukułki...
Widok z grodziska wiosną jest piękny.
Prowizoryczną kładką przebijamy się na drugą stronę Rawki i łąkami lecimy do Starej Rawy.
W Starej Rawie oglądamy drewniany kościół i wiewiórkę akrobatkę.

A na koniec kolejne grodzisko, bardziej okazałe i z porządną fosą.

Słońce chyli się ku zachodowi, wracamy na kolację w to samo miejsce. Niestety prognozy na następny dzień zniechęcają. Ma lać cały dzień. Czekamy?

Poranek w mokrym namiocie, śniadanie, rozwiązywanie łamigłówek w zeszytach, śpiewanie... w końcu luja zamienia się w kropajkę i postanawiamy zwijać mokry namiot i jechać przed siebie. 
Na dodatek tacie Kluski rozwala się przerzutka, a mnie się krzywi nóżka od roweru, więc już doprawdy.... Ale są i pozytywne momenty, pod sklepem spotykamy sympatycznego lokalsa. Ledwo nas zobaczył, od razu zaczął machać rękami i pokazywać, że sklep jest otwarty. Tata Kluski z Kluską wbili do sklepu po małe co nieco, a ja w tym czasie wysłuchiwałam historii jego życia. Okazało się,że ma nawet krewnych w naszym Żyrardowie. :)
Mijamy dwór w Paplinie. O, jakby remont ruszył z kopyta.
Robi się coraz chłodniej. Postanawiamy porzucić plany o kolejnej nocy w lesie i zawracamy w kierunku domu. Tylko jeszcze na chwilę w zieleń, by Kluska mogła znaleźć moją skrzynkę OC przy głazie narzutowym.
Jadąc przez las spotykamy trochę dzikiego zwierza. Ślimole i zmarzniętego na kość zaskrońca, którego z drogi przenosimy w bezpieczniejsze miejsce na mchu.
Na sam koniec trafia się bociek! To pewnie dlatego, że jechaliśmy na wschód. ;)
c.d.n.

9.2.22

Wiosna 2021 - kwiecień

 W kwietniu przyszło niespodziewane ochłodzenie i trzeba było wrócić do starych, dobrych polarków. Łapaliśmy cieplejsze dni, by się powygrzewać na słoneczku. Witamina D przede wszystkim. Poza tym to taki piękny okres, kiedy przyroda budzi się do życia, wszystko spod ziemi wyłazi. Nie ma też jeszcze komarów, więc można siedzieć w lesie godzinami, nawet w pobliżu mokradeł.

Odwiedzamy naszą stałą miejscówkę w Lesie Radziejewskim, obok zakopanego głazu narzutowego. I po jajeczku barwionym cebulą. ;)

Zaglądamy też do miejsca, gdzie łatwo odnaleźć rudę darniową. Jest tu skrzynka opencaching taty Kluski. Siedzimy wśród dębów i brzóz, ale zimno powoduje, że trzeba się bardziej ruszać. Marznę i narzekam, bo nie mam takiej odporności na niskie temperatury jak Kluska, której po zimie bez czapki jest ciągle ciepło. ;)
Kiedy jest mi naprawdę za zimno, chowam się w namiocie, tam jest naprawdę kilka stopni cieplej. Tak, to cały czas namiot Kluski, który dostała w prezencie od hufca na biwaku w 2020 roku. 
Ten rok jest bardzo mokry, kałuże są nawet na drogach. Lubię zmienność pogody, każda wiosna jest inna, te same miejsca co roku wyglądają trochę inaczej. Dzięki wodzie i wiaderku mamy Kluskę z głowy na długo. Tym bardziej że w rudej wodzie czasem pływa coś żywego.
Odkrywamy też dziwnego grzyba. :)
Wiosnę rozpoczyna zła wiadomość, Kluski grupa zuchowa zostaje zawieszona... telefon do znajomego i udaje się ją "przytulić" do harcerzy biegających po lesie. Zatem zmieniamy barwy na czarno zielone i strój mniej mundurowy. Zbiórki tylko w terenie.
W połowie miesiąca wreszcie robi się bardziej zielono, a my z tatą Kluski zachwycamy się każdym nowym kwiatkiem. Kluska woli zoologię, więc szukam miejsc, gdzie można "upolować" grubszego zwierza. Nie jest łatwo, ale się nie poddaję. Póki co czas upływa nam na bagienkach i spotkaniach z ludźmi na mieście.
Wreszcie rozpoczynamy sezon kiełby z ogniska. ;)
Zaglądamy też na bagienko, za miesiąc nie da się tu wytrzymać od komarów, ale teraz jest ok, Klusce wciśnie się książkę i jest idealnie. ;)
Wreszcie jest, znalazłam miejsce, gdzie można spotkać dzikiego zwierza. Oczywiście nie w Lasach Państwowych, gdzie trwają wycinki i polowania. Las prywatny, za młody na wycinkę i polanki pod budowy domów, zupełnie puste.
Dziki zwierz to głównie ślimaki, chrząszcze i jaszczurki, ale trafia się nam nawet lis. :)
Kluskę wbijamy w moje spodnie od OP-1, żeby mogła sobie łazić po podmokłych łąkach i bagienkach. W nogawce nosi sobie bidon z piciem. ;)
Zaraz zaraz, ale kiedy szkoła? Nie ma szkoły. Po prostu żyjemy normalnie. Egzamin mamy zaplanowany w czerwcu, więc cieszymy się wolnością. Nasze szkolne rzeczy mieszczą się w notesach i kredkach. Jeszcze sznurek i miarka się przydaje. I pudełka na skarby z lasu. I śpiewnik. :)
Kwiecień się kończy, czas wreszcie pojechać pod namiot na majówkę. Ale o tym w następnym wpisie! :)