3.5.14

21

Oczko! Bardzo lubię tę liczbę. W ogóle lubię cyferki, liczby, ułamki, wykresy, funkcje i tak dalej. Łatwo je objąć rozumem, nie trzeba się niczego domyślać ani wykazywać intuicją, której w zasadzie nie posiadam. Co mi często robi przykro w życiu. A tym bardziej innym. Zdarza mi się powiedzieć bezmyślnie coś, o co ludzie się obrażają. Bo za prosto z mostu. No trudno. Ja z tych, co w domu powieszonego gadają o sznurku.


Intuicji matczynej tudzież rodzicielskiej też nie mam za grosz. To znaczy próbuję ją mieć, ale najczęściej wychodzi zabawa w "zgaduj zgadula". Od kilku dni Kluska w wannie odstawia teatr. Wstaje, zaczyna pokazywać rękami i próbuje dać coś do zrozumienia. Zgaduję czy picie, czy zapalić światło, czy dać zabawkę, czy zawołać tatę, czy polać wodą. Nie, dalej stoi. W końcu metodą eliminacji doszłam do tego, że ona mi przypomina o myciu zębów. Mam jej podać szczoteczkę z pastą. A czasem zapomnę, bom wyrodna, jak wiecie. Ta. Niestety po paru dniach okazało się, że to już nie chodzi o mycie zębów tylko co inszego. Trochę mi się kończą pomysły, a mokre dziecko marznie. Halpunku!


Zaczął się maj. Wybieramy się do Warszawy jako sójki za morze. A to się na siebie pogniewamy, a to się nie zdążymy spakować, a to się spakujemy, ale pogoda się popsuje. Termin chwilo z czwartku przesunął się na niedzielę i mam coraz mniejszą nadzieję, że się uda. Wszystko przez wózek, który chcemy przewieźć na moim rowerze. Zwykła parasolka, ale razem z sakwami i wbijaniem do pociągów, chodzeniem po schodach i powrotem (wszystko z dzieckiem w foteliku) robi się niezła wyprawa. Tym bardziej że chcemy jednego dnia zahaczyć o Włochy, Pole Mokotowskie (spotkanie z babcią EL) i Powiśle.


Ostatnie podrygi ciepłej pogody wykorzystaliśmy na parę wycieczek rowerowych. Jedna do wujka dziadka, który wyjechał (nie zadzwoniliśmy się upewnić i pocałowaliśmy klamkę od furtki), jedna na łąki pod ciepłownią i jedna, najdłuższa jak do tej pory czyli dwudziestokilometrowa - do mostku nad Pisią Gągoliną. Cudowna nazwa dla rzeczki, prawda? Sama rzeka w tym miejscu ma naturalne, wijące się koryto. Wiosną wygląda przepięknie. A obok jest polana i mało używana zapiaszczona leśna droga. W sam raz dla biegającego piszczącego Kluska.


Wymyśliliśmy też patent na zajmowanie Kluski podczas jazdy. Zazwyczaj trzeba było się często zatrzymywać, bo a to daj wafla, a to pić, a to daj zabawkę, a to nie. Tata Kluski wyszperał w szafie zniszczoną turystyczną biodrówkę i poprzywiązywał smyczami zabawki. Do kieszeni powrzucał wafle i suchary, a z boku zatknął butelkę z kompotem. Et voilà! Gotowe!


I to by było na tyle. Nie ma co podsumowywać. W tym miesiącu Klu specjalnie nie urosła, ani nie przytyła, więc nie mam o czym pisać. Nie gada też więcej. Co najwyżej lepiej biega, rzadziej się wywraca, jeśli chodzi o apetyt, to studnia bez dna. Potrafi za jednym zamachem wtrąbić kiszoną kapustę, ogórka, kaszkę z butli i jeszcze dopchnąć obiadem czyli spaghetti albo ziemniakami, cukinią, pomidorem, kalafiorem. W związku z czym brzuch mocno odstaje. Od razu widać że mały żarłok.


Co prawda Kluska nie umie mówić, ale bez problemu otwiera dużą lodówkę i niestety już plądruje. Ostatnio jej ulubionym pojemnikiem jest wiaderko z kiszoną kapustą. Jak już się jej kapusia nie mieści w brzuchu, to przekłada ją widelcem do garnka. Dziś próbowała gotować kapustę z magnesami z lodówki. Za rok pewnie będzie nie tylko sama sobie robić śniadanie, ale może i kawę tatusiowi przynosić ;)


9 komentarzy:

  1. Też mam "plądrowaczy" lodówki, tyle że w wersji maxi.Ale te kilkanaście lat temu lodówka nie stanowiła specjalnego obiektu zainteresowań synków... I tak się zastanawiam, jak duża będzie musiała być ta Wasza lodóweczka za 10 lat...w każdym razie myślcie już teraz nad powiększeniem kuchni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba to drugie, tzn. większa kuchnia, bo lodówkę już mamy niemałą. 120x200x70 ;)

      Usuń
  2. To chyba taki wiek ,ja czasem też nie potrafię rozczytać mojego dziecka :)
    Zazdroszczę tych rowerowych wycieczek ! A co mała na te wycieczki ,siedzi spokojnie?
    http://swiatamelki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie jest pojęciem względnym, wierci się z ciekawości, czasem się nawet wychyla. Zakup fotelika z 5pktowymi pasami to był dobry wybór. Gòrne pasy trzeba często poprawiać, ale nadal trzyma ją pas w biodrach, więc łatwo nie wyleci. Dla dzieci poniżej 3 roku życia 5pktówki to moim zdaniem sprawa ważniejsza od kasku. A niestety mało modeli na tył je posiada. Wszystko dlatego, że dla dzieci poniżej 2 roku życia dedykowane są foteliki na przód. Kluska jest dużym dzieckiem i by do takiego już nie wlazła, poza tym ten typ fotelika nie bardzo nadaje się do roweru gòrskiego. No i ograniczenie wagowe, do 15kg. Ale foteliki na przód 5pktowe pasy mają niemal w standardzie. No i polecam typ fotelika montowany na pałąkach mocowanych do sztycy lub rury pod kierownicą. Bardzo ładnie amortyzuje wstrząsy. A i foteliki na tył zazwyczaj mają udźwig do 22kg, czyli spokojnie można nimi wozić nawet pięciolatki, o ile nie są zbyt wysokie.

      Usuń
  3. ja też mam wyjątkowy talent to robienia ludziom nieświaodmie przykrości. jestem mistrzem w palnieciu głupstwem i nieświadomemu prz\y tym strzeleniu gafy....

    raz coś źle zrozumiałam........i wypowiadająć się ciężko kogoś obraziłam. i miałam problem bo za bardzo się obraziła by tak po prostu przeprosic. więć ostatnio coraz więćej i coraz czesciej milcze. przynajmniej nikt przeze mnie nie płacze


    21 mieisąc.....teraz dziecko już tak intensywnie nie riośnie nie przybiera na wadze zxmiany są mniej rewolucyjne niż w pierwszym roku życia

    OdpowiedzUsuń
  4. Może Wam kiedyś kanapeczki zrobi ;)
    Ja również lubię coś palnąć. Najpierw mówię, potem myślę :/ Nie zawsze, ale się zdarza...
    Super wycieczki robicie. Nie ma nudy z Wami :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Śliczna pannica...a ja tam matmy nie znosze, nigdy jej nie rozumiałam...niech je na zapas, bo potem będzie liczyć kalorie, jak większość kobiet na świecie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kluska jest dobrze genetycznie zaopatrzona i kalorii z pewnością nigdy liczyć nie będzie musiała :)

      Usuń
    2. Ale apetyt ma po babci, co może oznaczać, że w okresie dorastania, tak jak babcia, będzie musiała skorzystać z diety MŻ czyli mniej żreć. Chyba że będzie rosnąc jeszcze w liceum, tak jak ja, wtedy jej dodatkowe kilogramy pójdą w długość. Wysokie osoby mają pod tym względem fajniej, nawet jak utyją, to nie robią się od razu "wielkie". ;)

      Usuń