29.5.14

Zaległości

Trochę się dużo działo w życiu kluskowym ostatnio, aż nie nadążam ze spisywaniem. Tym bardziej że wyjechałam na weekend do Łodzi i okolic, więc doszły jeszcze tony zdjęć do obrabiania. W wielkim skrócie końcówka maja to wizyta u wujka dziadka, który specjalnie nie kosił stokrotek na trawniku, by Kluska mogła sobie do woli ich pozrywać. To kolejne wycieczki rowerowe do lasu. To krótka wizyta w wesołym miasteczku i jazda na karuzeli. No i oczywiście znów piaskownica. Moje dziecię wchodzi w trudny wiek kontaktów międzyludzkich. Na przykład nie może pojąć, dlaczego jak poda piłeczkę młodszemu koledze, to on nie chce jej z powrotem odrzucić. Płaku płaku.



A teraz się nudzimy, bo do paru dni pada deszcz. Na szczęście jest jeszcze stary dobry balkoning. Ale ileż można siedzieć wśród doniczek? Chciałoby się wyjść podczas deszczu na spacer, ale póki co brak ochotników. Tylko Kluska się zgłasza. Nam się po prostu nie chce, bo z natury leniwi jesteśmy i wygodni.



To może skupię się na przyjemniejszych rzeczach z przeszłości. Dom wujka dziadka ma nie tylko trawnik ze stokrotkami oraz staw, w którym można próbować się utopić. Dom wujka dziadka ma niesłychaną zaletę pod postacią kota, którego można karmić. Trochę bałam się kontaktów Kluski z żywymi zwierzakami, wszak na co dzień nie ma do nich dostępu. Tylko obrazki i pluszaki. A jednak nadal kot to kot i kota jak wiadomo trzeba karmić, a nie ciągnąć za ogon. Poza tym ten kot nie ma ogona, co nieco ułatwia sprawę. Niestety kot nie bardzo miał ochotę być karmiony. Głupi jakiś. Biedne dziecko latało z michą w dłoni pół dnia. Zawsze wolałam psy. One nigdy nie odmówią dodatkowego żarcia ;)


Wreszcie wycieczka rowerowa, która zamieniła się w pieszą na dłuższy czas. Moje dziecię ma niesłychaną siłę w nogach. Ostatnio przeszła piechotą z wujkiem i babcią niecałe dwa kilometry, z domu na dworzec. I jeszcze drugie tyle z powrotem. Tak po prostu. Ona nie ma jeszcze dwóch lat, a robi już takie dystanse. Przy tym godzina biegania po piaszczystej leśnej dróżce z wiaderkiem i łopatką to pikuś. Tym bardziej cieszy mnie, że nogi z powrotem zaczęły się jej prostować. Obuwie profilaktyczne z usztywnioną piętą chyba pomogło. Albo to, że ostatnio prawie nie rośnie (kilka milimetrów miesięcznie, a nie centymetrów). W każdym razie jest widoczna poprawa.


Pożegnaliśmy też gluta, sam przeszedł z dnia na dzień. W tym samym momencie zniknęło olbrzymie ślinienie i grzebanie pięściami w buzi. Smoczki też jakoś od kilku dni nie są przegryzane. Na jakiś czas mamy spokój. Z obowiązku kronikarskiego muszę również nadmienić, że Klu intensywnie uczy się zakładać buty i idzie jej coraz lepiej. To znaczy bez większych problemów zakłada profilaktyczne botki z zamszu na gołe stopy. Gorzej z półbutami, te wchodzą tylko na skarpetę, a za tymi Kluska nie przepada. No i nie chce naszej pomocy. Raz oberwałam za karę butem w twarz (to znaczy moja twarz znalazła się na trasie frunącego buta), bo śmiałam pomóc przy wkładaniu. Pomagać można wyłącznie na specjalne życzenie.




Skoro już dotrwaliście do końca tego jakże nudnego wpisu (no bo o czym ma pisać wyspana i wypoczęta matka dziecka idealnego), podrzucam coś do obejrzenia. Film z zeszłego miesiąca, tzn. z kwietnia. Chodzi o końcówkę filmu. Cała ja. Dokładnie taka jestem. Co gorsza, z tego się nie wyrasta. Do tej pory potrafię tak się zachować. Stoję, odwracam się, lecę i... no właśnie. A za plecami słyszę tylko od taty Kluski "oj lavinka, lavinka...".

4 komentarze:

  1. Tyle tych informacji napisałaś, że sama teraz nie wiem do czego się odnieść. Dobrze, że gluta już nie ma :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Śłodkiezdjęcia...dobrze, że chce chodzić bo mój najmłodszy to zrobi parę metrów i już go nogi bolą taki leń mały ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super te zdjęcia :)
    Fajnie wyglądała w samochodzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. super zdjecia, ach ja muszę się wybrać do lasu na spacer jak bedzie pogoda bo juz dawno nie byłam :) super to zdjęcie jak idzie z czerwonym wiaderkiem :)
    pozdrawiam i zapraszam jeśli chcesz.
    swiat-corki-julki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń