W tym roku jest niespodziewany urodzaj w kwestii jagódek. To niesamowite, że kubek można nazbierać nawet bez wchodzenia w las, z paru metrów kwadratowych, a owoce widzi się po horyzont. Tata Kluski codziennie przywozi z lasu niezłe pudełko. Zjadamy je w formie naturalnej lub w plackach czy kompocie.
Nasze kochane wyrodne dziecko twierdzi jednak, że jagody są niesmaczne, nie chce nawet spróbować, placki jagodowe też błe. Chyba kiedyś zjadła jakąś kwaśną jagodę i się obraziła. No trudno, więcej będzie dla nas! ;)
Mnie już te jagody trochę bokiem wychodzą, ale że do tej pory mało zbierałam, wymyśliłam wspólną wycieczkę. Kluska stanęła na wysokości zadania, zebrała trzy jagody i się znudziło. Potem to już klasyczna leśna zabawa, ale humor średni, a to droga krzywa i piłka źle się turla, a to jeść, a to tatuś znów gdzieś polazł, a to mama książkę czyta, no zwariować można z tymi grzybami.
Wycieczka się udała, ale wszyscy byliśmy nieziemsko zmęczeni. Ja się chyba nie nadaję na matkę. ;)
Na pocieszenie zostały jagody, grzybki i placki.
ja bardzo chętnie nadstawię otwartą paszczę zamiast Kluski, tylko powiedz gdzie i kiedy :)
OdpowiedzUsuńChwilowo obrabiamy grzyby, ale wieczorami zawsze jest w lodówce dużo jagód, więc możesz przykicac z kubeczkiem, podzielimy się. Placki z jagodami Tomi smaży na ogół rano, czyli o 9. :)
Usuń