Film z trasy:
Od domu mamy do niej około 20 kilometrów, więc zamiast do lasu pod domem na grzyby, wybraliśmy się nieco dalej pozwalając Klusce na jednodniowe wagary (trza korzystać, po pójściu do szkoły już tak różowo nie będzie). To miała być niespodzianka i chyba się udała. Pojechaliśmy bezpieczną trasą z małym ruchem, żeby się rozkoszować wyprawą, a nie bać o swoje życie i zdrowie.
Na miejscu jeszcze dobrze nie ustawiliśmy rowerów, a już Kluska rzuciła się na zagadki. Najbardziej spodobała jej się stacja z kręcącą się korbką i losowanie pytań (przy niektórych sami musieliśmy się nagimnastykować, żeby odpowiedzieć). Na uwagę zasługują również drewniane cymbały. :)
Po zabawie w pytania i odpowiedzi pojechaliśmy zobaczyć las dokładniej i gdzieś na uboczu zrobiliśmy nasz tradycyjny piknik z kocykiem i hamakiem, który szybko zamienił się w grzybobranie. Pierwszego grzyba omal nie rozdeptałam na ścieżce.
Pod wieczór Kluska przebrała się w panią jesień. :)
Do domu...
Uff, to był udany dzień, ale ledwo żyjemy.
W naszej wyprawie rowerowej pomagały nam
Weehoo I-go , przyczepka z pedałami
Pelerynka Coverover
Kask całoroczny (na zimę dopinamy nauszniki) Giro (podobny model, nasz wcięło)
Kanapki i kawa wuja Tomiego zza miedzy. ;)
Fajna wycieczka, pewnie po wpisie się trochę zaludni, nie ma to jak niezależna recenzja ;) Cieszcie się pogodną jesienią, w Norwegi powodzie i podtopienia, a niektórzy już nie pamiętają, jak słońce wygląda.
OdpowiedzUsuńW naszej okolicy akurat nic nie wylało, ale miejscowo w Polsce jakieś powodzie były. Teraz się uspokaja na szczęście.
Usuń