Co prawda Klusię zażyczyło sobie czerwony, a mamusia jak to mamusia, wybrała coś podług swego gustu, ale trzeba przyznać, że strzał w dziesiątkę. Bardziej słodkiego nie widziałam nigdy i Kluska też tak twierdzi. Wystarczy jej pokazać rower, a z marszu leci do drzwi, choć wcześniej twierdziła, że jest "zmęciona, nogi bolą i cie spać".
Początkowo chciałam ją od razu wbijać na dwa kółka, ale że rower jest ciut na wyrost i ciężki, nijak nie może złapać pionu. Po kilku dniach łażenia z nią z samym kijem dostałam prikaz od taty Kluski, że mam zamontować kółka boczne. No dobraaa, z wielką niechęcią, ale trudno. W przyszłym roku planuję znów odkręcić i spróbować ponownie normalną jazdę. Kiedyś trzeba. Mam nadzieję, że młoda nie powtórzy wyczynu mamusi i nie zacznie jeździć na dwóch kółkach dopiero w podstawówce (i to nie w pierwszej klasie, strasznie mi nie szło).
We wrześniu był też Dzień bez samochodu - dzięki darmowym przejazdom kolejowym dotarliśmy na plac zabaw do Skierniewic. On jest trochę dla starszych dzieci, ale ujdzie. Przy okazji Klusce przypomniało się, że chce pojechać pociągiem piętrusem i w ten piątek się jej udało, specjalnie zapolowaliśmy na konkretny skład. Gdyby ktoś chciał wiedzieć, toaleta jest na jednym końcu wagonu, na poziomie pośrednim, przy schodach oraz w rejonie gdzie może siedzieć osoba niepełnosprawna. Piętrusy są o tyle śmieszne, że prócz lokomotywy mają jeszcze wagon sterowniczy, który jej każe jechać. Dlatego pociąg nie musi zawracać i może kursować jak metro. Maszynista w jednym kierunku jedzie w lokomotywie, a w przeciwnym w wagonie sterowniczym, a lokomotywa pociąg pcha, zamiast ciągnąć.
No i kasztany, kasztany, kasztany, mamy ich znów w domu tony i robimy koniki, bo Kluska kucyponki nazywa konikami. Musi być dzidziuś konik, mama konik, tata konik, babcia konik, wujek konik, drugi wujek konik... aaaa
Cały czas mam niedosyt, chciałabym pojechać w jakieś fajne miejsce, ale te ciągłe katary, losowo wpadające zlecenia i życie na wariata mi to strasznie utrudniają. A podobno jak się zostaje rodzicem, to się łatwiej zorganizować. Cuś nam nie wychodzi. ;)
A dlaczego nie ma podczas jazdy na rowerze kasku?
OdpowiedzUsuńJa jeździłam bez, to ona też może. Spoko, spadła już ze trzy razy i nic jej nie było. Po mamusi "więcej szczęścia jak rozumu", jak to zwykłaś mówić. :)
UsuńZa Twoich czasów nie było kasków dla dzieci.
UsuńZa rok Kluska bedzie jezdzic na dwóch. A traz niech sobie spokojnie na podporkach pomyka. Niby cztery kola, a jakoś szczególnie stabilny ten rower nie byl, o ile dobrze pamietam. Wystarczyła jedna konkretna dziura i mlody leżał.
OdpowiedzUsuńTen też nie jest specjalnie stabilny. Dlatego nie odmontowałam kija, żeby w razie czego ją łapać.
UsuńRowerek jest uroczy. Moj 4-latek jakos nie może załapać jazdy na rowerze . Może na wiosnę sie uda. ;-)
OdpowiedzUsuńWszystko w swoim czasie. Lepiej nie naciskać, bo się jeszcze zniechęci, a to przecież ma być frajda a nie przymus. :)
UsuńNo cudowny rower! Już wiem na jaki kolor przemaluję kiedyś mojego Rzęcha :). Co do kółek bocznych - to tak indywidualne, że nie wiadomo kiedy z nich zrezygnować. Eska (w przeciwieństwie do chłopaków którzy zaczynali bardzo wczesnie) jeżdziła z kółkami do prawie 6 lat. Może dlatego, że miała swój pojazd przyczepiony do mojego i nie musiała sie wysilać, by świat mknął jej szybko? ;)
OdpowiedzUsuńBędziemy co jakiś czas robić próbę. Kluska by chciała od razu szybko jeździć, a z jej równowagą to by była katastrofa. ;)
UsuńCześć, kojarzę Cię jako komenującą na blogu mamy gadżety. :)
OdpowiedzUsuńChciałam wtrącić swoje 3 grosze odnośnie rowerów. Moja 4-latka też mędziła o rower z pedałami, próbowaliśmy kilku 16 calówek po rodzinie i nijak nie udawało jej się załapać jazdy na 2 kołach (te była tragedia z utrzymaniem równowagi) i okazało się, że wystarczyła zamiana na mały rowerek z 12-calowymi kołami i po dosłownie 20 minutach dziecko śmigało jak szalone. Serio. Jakbym tego nie widziała na własne oczy, to bym nie uwierzyła. Bez bocznych kółek, bez kija. Także ja jestem zdania, że rower nie może być za duży, cała stopa musi dotykać ziemi, jak w biegówce i to jest klucz do sukcesu (plus biegówka wcześniej). Wprawdzie Madame wygląda na tym rowerku, jakby go gwizdęła młodszej siostrze, ale śmiga. Planujemy na wiosnę kupić jej większy rower, jak trochę podrośnie.
To się pomądrzyłam, ale z sympatii. Pozdrawiam (u Mary podpisuję się nickiem markdottir).
Też mi się wydaje, że to nieodpowiedni rozmiar. Mała ma 12 calową biegówkę i śmiga na niej jak szalona. Problemem było to, że ona nie chciała roweru z małymi kółkami, ostatnio na każdej wycieczce na biegówce jęczała, że "za małe koła" i pokazywała na te większe rowerki. Myślę, że w przyszłe wakacje rower będzie już pasował. Na 4 kółkach daje radę, zrobimy kolejną próbę na dwóch w przyszłym roku.
UsuńHej, doskonale rozumem. Jak się małe uprze to nie ma bata. Madame chce koniecznie rower z 4 kółkami, bo takie mają koleżanki z przedszkola. Nawet nas zapytała czy jak już umie jeździć na 2 kołach, to kupimy jej wreszcie rower z 4. ;) Powodzenia zatem w dalszych próbach, bo rower piękny!
UsuńO właśnie to. Jeszcze mnie gnębi o takie same kapcie z McQuinnem (czy jak to się pisze, ten czerwony samochodzik), jakby nie miała już jednych, ale chce mieć identyczne jak kolega, a poza tym to ma jeszcze do tańca jak koleżanki dwie pary, bo jedna to za mało. I tak ze wszystkim. ;)
UsuńZamontujcie jej dzwonek, będzie miała frajdę.
OdpowiedzUsuńPrzyjrzałam się lepiej kierownicy i chyba nie da rady zamontować dzwonka bo jest za gruba :{
OdpowiedzUsuńWidzisz tego kotka na kierownicy? To jest właśnie dzwonek, taka piszczałka dzwonkowa. :)
Usuńjeju jaki piękny rower!. Już się nie mogę doczekać jak sam będę uczył moją mała jeździć.. w sumie najpierw musi się chodzić nauczyć:P
OdpowiedzUsuń