Pogoda na ogół pod psem, weszłam więc w tryb misia zakopanego pod kocem. Tylko mentalnie, bo młoda (jak jest w domu) nie daje nikomu dłużej poleżeć. Człowiek chowa się po kątach z książkami i ma nadzieję, że Kluska chodząc po domu najpierw znajdzie kogoś innego. Ona zostanie jakimś generałem, wszystkimi dyryguje, każdemu znajdzie robotę.
Dopadają nas przelotne katary, ale na ogół nieszkodliwe. Pochodna bywania w punkcie przedszkolnym. Na placu zabaw bywamy sporadycznie, głównie przez humory panienki z ubieraniem, bo nie mamy siły z nią walczyć, a czasu między ulewami mało. Jednak coraz dłuższy dzień daje większą szansę. Jestem pod wrażeniem umiejętności ruchowych mojej córki. Raz dwa wchodzi na najwyższą zjeżdżalnię i chwilę później jest na dole. I niczego się nie boi! Zuch dziewczyna.
A co u mnie? Korzystając z weekendowych wyjazdów młodej dalej uczę się szyć. A to jakieś ubranko, a to młodej bluzę, a to wymyśliłam sofkę ze starego łóżeczka (dorobiłam pokrowiec na materac w sówki i falbanę - żadna robota, a efekt genialny). Moje umiejętności są jeszcze bardzo słabe, bez prucia się nie obędzie, ale fajnie jest widać efekty nauki.
A poza tym czekam wiosny, takiej prawdziwej, z kwiatkami, słońcem i błękitnym niebem. Zima bez śnieżnych zasp to żadna atrakcja. I się doczekać nie mogę!
Ale widać, że się zimna nie boicie :) Ja jestem mamą w wersji wiejskiej i miło popatrzeć na życie osiedlowe - tęskni się, tęskni. I też zaczynam szyć - zbieram na nową maszynę, żeby pozbyć się tej starej od teściowej ;) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardziej takiej mokro-marznącej ciapai z rejonu zera stopni. Paradoksalnie wygodniej jeżdzi się rowerem podczas siarczystych mrozów, niż w rejonie odwilży, silnych wiatrów, lokalnych śnieżyc i gradobić. Sama temperatura jest pojęciem względnym, kwestia przyzwyczajenia. Najtrudniej mi było zawsze po zimowej przerwie. Odkąd jeżdżę rowerem cały rok, nawet symbolicznie do sklepu czy urzędu - jestem zahartowana i nie czuję zimna. Za to gorzej znoszę upały, coś za coś. ;)
UsuńTo Ty jednak dość bogata w czas: książka, szycie ;) No i fajnie czasem tak ruszyć się mimo pluchy, ja czasem walczę, żeby opuścić ciepły domek w celu łażenia po kałużach. Ale jak czasem dam się zarazić i poszaleję z dzieciakami (choć przyznam, że zwykle jestem nobliwą damą, która nie ma ochoty na kąpiel w błocie), to uważam, że jest super, nawet jak leje i wszędzie szaro-buro. Narzutę zdarzyło mi się uszyć w wieku nastu lat, natomiast uszycie bluzki to dla mnie poziom pro. Fajna :)
OdpowiedzUsuńRaczej bogata w międzyczas, wszystko się robi po trochu i na szybko. Dziś wyszło piękne słońce, musiałam zrezygnować z wycieczki, bo mam robotę z maszyną. I o. Moim zdaniem narzuta od bluzki trudniejsza, hi hi.
UsuńZafiksowałaś się na szycie:). Moja maszyna stoi i się kurzy, choc drobnych przeróbek coraz więcej mi się zbiera. Ale taki mnie leń ogarnął. No taki leń, że mi się nie chce.
OdpowiedzUsuńTeż mam lenia. Mobilizują mnie blogi diy i patchworkowe (quilt itd). :)
UsuńWidzę że fajnie spedzacie czas, aktywnie i twórczo
OdpowiedzUsuń