20.5.13

Ona stoi!

Miałam dodać wpis radosny, otóż dziecię moje postanowiło wczoraj zacząć siadać z pozycji do raczkowania. Kluska nadal zamiast raczkować pełza, ale potrafi stanąć na czworaka z wyprostowanymi nogami i właśnie z tej pozycji zaczęła siadać. Najpierw z podparciem, potem bez. Tylko że natłok innych spraw powstrzymał mnie przed dodaniem wpisu i dziś jest podwójny. Wczoraj umiała sama siedzieć tak? Dziś z siadu podciągnęła się i stanęła przy fotelu do spania babci, na którym siedziałam. Już nie pamiętam co jadłam (Klusię nabywa cudownych umiejętności, jeśli chodzi o dostanie się do żarcia), zatkało mnie na ułamek sekundy, ledwo zdążyłam ją złapać, żeby nie poleciała w bok lub tył. I tak ma sporo siniaków od pełzania i siadania (a raczej upadania z siadu, bo nadal nie raczkuje, więc nie umie "wrócić").Póżniej powtórzyła ten wyczyn, żeby pochwalić się tatusiowi. Za drugim razem pamiętam, że jadłam jabłuszkową pulpę świeżo z garnka, którą oczywiście chwilę później musiałam się z małą podzielić.


Ratunku! Jak ona zacznie chodzić do końca miesiąca, to nie wiem, co zrobię. Dom nijak nieprzystosowany, wszystko na wyciągnięcie ręki, w łazience detergenty, w kuchni to nawet nie będę wyliczać, rowery w przedpokoju (co my zrobimy z rowerami!), balkon ciągle bez siatki zabezpieczającej.

Niestety nie mam zdjęć ani filmu z siadania, ponieważ dziecię nabyło jeszcze jedną umiejętność w bonusie. Szantaż płaczem. Jak nie dostanie tego czego chce (telefonu mamy, aparatu lub kamery), to ryczy na pół Żyrardowa. Ryczy również, gdy ją zabieram z balkonu do domu, ryczy gdy ona chce zostać w kuchni, a ja ją zabieram, ryczy gdy ją przenoszę z przedpokoju (z rowerami) do salonu, a ona chciała dotknąć roweru! Ale mamo!

Okres dziecka-aniołka uważam oficjalnie za zamknięty.

Przez ostatnie dni Kluska nauczyła się tylu rzeczy na raz, że nie nadążam z zapisywaniem. Na przykład jeszcze zanim zaczęła siadać stabilnie, nauczyła się wkładać klocki do pudełka-sortera. Sześcian otwarty z jednej strony idealnie się nadawał. Dziś nauczyła się nakładać krążki na "kijek" z podstawką od wieży (do tej pory tylko wyjmowała klocki z pudełka i zdejmowała krążki). Nie zawsze jej wychodzi, bo "kijek" się chwieje (strasznie się wkurza, gdy jej nie wyjdzie), ale to coś po prostu niesamowitego. Coraz lepiej jej wychodzi mma-mma. Mam wrażenie, że oznacza to: Mama, daj mi to co masz na talerzu, ale natychmiast! Ostatnio jadłaby wszystko prócz mleka, mleko jest takie nudne. Jakoś ją namawiamy, doprawiając kaszką malinową, ale zaczynam na serio rozglądać się za zamiennikami.

Kocykowo.pl czyli piknik 15km od domu :)

Ponoć podróże kształcą. Wszystkie nowe umiejętności zaczęły się od wystartowania z przyczepką rowerową. Do tej pory pojechaliśmy dwa razy, planuję dodać większy wpis na ten temat, mamy sporo przemyśleń w temacie. Wiemy już co się sprawdza w praktyce, a co nie, ale za dużo tego na jeden akapit. Zatem skrótowo: za pierwszym razem było fantastycznie, za drugim za gorąco i komary. W związku z koszmarnym słońcem i wysoką temperaturą powietrza wycieczki zostały chwilowo odwołane.


Z innych wieści, górna dwójka która zaczęła była wychodzić na początku maja i przystopowała - teraz zaczęła iść na nowo i chyba po cichu goni ją druga. Klusię marudne, zmęczone (bo szaleje cały czas), śpiące ale nie mogące ze zmęczenia zasnąć - sielanka to to nie jest, ale i tak jestem szczęśliwa :)

16 komentarzy:

  1. Piękne postępy, gratulacje! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale postepy macie:). Teraz szybko musicie wymyślić jak zabezpieczyć mieszkanie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wchodzę do swojego pokoju i się łapię za głowę. Gdzie ja to wszystko pochowam! Nie był projektowany na dziecko_w_domu! ;)

      Usuń
  3. Wow jaka zdolna :) A mama widać, że dumna jak nie wiem :)
    To teraz raz dwa za porządki się brać, bo Kluska sama zaraz zrobi ;)
    Jeszcze niedawno pisałam Ci, że może mleko niedługo sama odstawi :) - oj dobrze Wam dobrze - ja dalej pierś jeszcze kilka razy dziennie (nie licząc papek)

    OdpowiedzUsuń
  4. To wielka radocha dla rodziców jak dziecko stanie na nóżkach. Największy problem jednak to upilnowanie teraz dziecka by nie wsadziło rączki pomiędzy drzwi. Musicie teraz mieć z tyłu oczy.
    EL

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dolną szparę już przerobiliśmy, buaaaa było, od tamtej pory mała palców pod drzwi nie wkłada. Bardziej boję się pionowej, dlatego staramy się blokować drzwi książkami.

      Usuń
  5. Jupiii, spektakularny przełom! Teraz będzie już tylko weselej.

    U nas "mamama" pojawiło się koło 8-9 miesiąca i nadal nieodmiennie oznacza jedzenie. Mam wrażenie, że to jednak jest zasada, że dziecko po prostu wyraża dźwiękonaśladowczo swoją najbardziej istotną potrzebę, czyli paliwa do psocenia, a dopiero dorośli uczą go, jakie faktycznie znaczenie ma mieć słowo "mama".
    Jesteśmy kojarzone z żarciem.

    Jeśli mogę coś doradzić w kwestii stania i chodzenia: pozwólcie jej na upadki, wsadzanie rączek tam, gdzie nie trzeba i inne bolesne sytuacje (oczywiście pod kontrolą, bez hardcore'u). Wtedy szybko się nauczy, jak upadać, żeby nie a na głowę i czego unikać, bo jest nieprzyjemne. Czyli mniej roboty dla Was :) Na szczęście od wstawania do chodzenia jeszcze mija trochę czasu, więc dziecko nie jest takim totalnym kamikadze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak własnie robimy, przez co mała ma sporo siniaków na głowie, ale w ciągu paru dni nauczyła się, że zabawa drzwiami źle się kończy, że nogi od stołu są twarde i mają kanty, że niektóre zabawki też potrafią nabić guza. Przy okazji podbiła mi limo tekturową książeczką, kochane dziecko, nie trafiło w oko ;)

      Zastanawiam się, co w jej języku znaczy baba, nie wiem czy nie zabawa. Przez jakiś czas zastanawialiśmy się, czy jednak nie babcia, ale wydaje mi się, że ona bardziej mówi czego chce, a nie nas woła "osobowo". Pewnie przyjdzie z czasem.

      Usuń
  6. Ha, u nas "baba" nie występuje. Jest za to "brumbrum", które odnosi się do szeroko pojętych urządzeń mechanicznych i wychodzenia na dwór w ogóle. Osobowo są wołane tylko pieski i kotki ("aaaai").

    OdpowiedzUsuń
  7. ale super przyczepka, zawsze chciałam, ale się na foteliku skończyło, a podróże w każde formie rozwijają na MAX, przynajmniej tak wnioskuję ze swoich obserwacji :)

    OdpowiedzUsuń
  8. "Moje" młode od dwóch lat żyje z dwoma rowerami w mieszkaniu, w porywach do siedmiu. Tylko raz jeden na siebie przewrócił (na szczęście skończyło się na płaczu), poza tym pełna symbioza. Przystaw je czymś stabilnym, potem już nawet nie będzie trzeba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najbardziej boję się, że upadnie na nóżkę i sobie zrobi krzywdę w oko, ale póki co nie mamy gdzie indziej ich postawić, muszę skombinować chyba jakąś gąbkę do przyciśnięcia w bardziej niebezpiecznych miejscach. Rowery raczej się nie przewrócą, ale musimy bardziej uważać. A mała jakby na złość pcha się tam, gdzie one stoją ;)

      Usuń
  9. Trudny okres przed Wami, najgorsze są drobne przedmioty i to, co można wziąć do buzi.Ale może sie okaze, że Kluseczka jest dzieckiem tyleż ciekawskim, co zdyscyplinowanym?
    czego zyczę:)))

    OdpowiedzUsuń
  10. No, to mamy pełną jasność, trzymam kciuki:))

    OdpowiedzUsuń