15.5.13

Jeśli majówka to tylko z babcią!

   Od jakiegoś czasu babcia zabiera małą kilka razy w tygodniu na długi spacer. Trwa on pół dnia niemal, dzięki czemu mogę pracować, albo odkurzyć dywan (niestety akcja z użyciem katarku spowodowała, że mała boi się odkurzacza), albo leżeć i pachnieć ;)
Podczas spaceru Klusię dostaje obiad i deser ze słoików (podgrzanych na okoliczność i zawiniętych w szmatę). Podczas jedzenia skupia na sobie uwagę gapiów. Rzadko się zdarzają dzieci, które tak chętnie rozdziawiają pyszczek do jedzenia, apetyt to ona ma na wszystko prawie. Po prostu już wiemy, że brokuły i pasternak nie baudzo, ale za to marchewka z dodatkami zawsze i wszędzie. Z owoców pozasłoikowych mała dostaje banana, bo łatwo go przechować w plenerze oraz rozdrobniony chlebek. Wczoraj dostała w prezencie biszkopta od cioci, którą babcia przypadkiem spotkała w parku. W ogóle Kluska nabiera ogłady towarzyskiej, a to jakiś dziesięcioletni chłopak jej kwiatki przynosi, a to jakiś półtoraroczniak się zaleca - strach się bać, co to będzie, jak ona dorośnie ;)


   Przy okazji Kluska zadaje szyku najnowszą kiecką z kotkiem oraz kapeluszem, który dorwałam w H&Mie. Najważniejsze że biały, odbija słońce i głowa się nie grzeje. Sprawdziłam nosząc małą w nosidle parę dni temu, żar z nieba lał się okropny, a podwójna warstwa wytrzymała. Od środka jest wyściełany cienkim płótnem, chyba jakiś batyst albo co, w każdym razie kapelusz "oddycha". W wielkie upały i kapelusz nie da rady, ale na majowe słońce w sam raz. Gdyby było cieplej, Kluska pewnie zostałaby z gołą głową i od słońca chroniła by ją ukraińska chusta oraz wózkowa budka. Mała ma tendencję do potówek, więc staramy się jej nie przegrzewać, zresztą ona woli chłód. Trochę dziwne jak na dziecko urodzone w środku lata, ale tak właśnie jest. Przegrzana nie usiedzi w wózku ni minuty. Dlatego ubieramy ja raczej "za cienko" i mamy w zapasie cienką kurtkę, bolerko lub po prostu kocyk (przydaje się, gdy mała śpi).


Zawsze byłam fanką rodzin wielopokoleniowych, mieszkających pod jednym dachem. Sprawdza się u nas wyśmienicie, raz że ja nie muszę ciągle myśleć "co z dzieckiem", dwa że mała nie jest przyzwyczajona do jednej osoby. To bardzo ważne, właśnie wchodzimy w okres tak zwanego lęku separacyjnego, który objawia się tym, że mała zauważyła moją i taty Kluski nieobecność drugiego dnia wieczorem. I się rozglądała znudzona na zasadzie "gdzie moja służba?". Ano tak to jest, że im więcej osób do opieki na stałe przy dziecku, tym mniej ono płacze "za mamą". Bo tych mam jest kilka, wszystkie bawią, dają jeść, przewijają, kąpią, śpiewają, przynoszą zabawki... to dlaczego płakać za tą czy za tamtą? Grunt by coś się działo.


W weekend, kiedy z tatą Kluski zniknęliśmy, by szlajać się po łódzkich urbeksach i uczestniczyć w rowerowej grze miejskiej na Rudzie, mała została z babcią i wujkiem Pawłem. Zabrali Kluskę na basen. To był jej pierwszy raz, basen w Żyrardowie nowy, może nie ma zbyt wielu atrakcji dla niemowlaków, ale Klusce do szczęścia potrzebna tylko woda. Mieli pójść na pół godziny, wyszli po półtorej, każda próba opuszczenia wodnego przybytku kończyła się ponoć krzykiem. Kto by tęsknił za mamą, gdy wokół wszędzie jest WOOODAAA. Większość dzieci uwielbia się kąpać, Klusię mogłoby siedzieć w basenie cały dzień.


Ostatnio kąpiemy ją w wannie, to jest dopiero zabawa. To co wyprawia ten dzieciak podczas kąpieli, nie mieści się w głowie. Pije wodę, krztusi się, szaleje, próbuje raczkować (w wodzie łatwiej), przekręca się o 180 stopni, rzuca się na zabawki, wali rękami i nogami o taflę wody, pryska sobie w oczy, wszystko z krzykiem radości. Nawet jak w ferworze zabawy huknie się o wannę, a metalową mamy, więc siniak murowany - nic. Żadnego płaczu, żadnej pretensji, lepiej nie płakać, bo szybciej wyjmą i co wtedy? Po wyjęciu z wanny, przebraniu i położeniu na podłodze mała pełza w kierunku łazienki z prędkością światła i trzeba jej pokazywać, że już nie ma wody, że bez wody to nie zabawa. Ale nie jest lekko ;)


   Co do postępów, coraz częściej prócz bababa pojawiają się połączenia bapa mapa maba. Chyba próbuje nas nazywać, ale jej się myli. Na pewno dużo rozumie z tego co mówimy, zwłaszcza komunikaty negatywne typu "zostaw to, bo się uderzysz", "puść, bo zniszczysz" itd. Staram się unikać sformułowań typu "nie wolno", "nie ruszaj", wolę tłumaczyć dlaczego i zachęcam resztę rodziny do tego sposobu komunikowania się z małą. Niedawno na forum jedna bardziej doświadczona mama poradziła nam, że dziecko woli coś robić, niż czegoś nie robić. I lepiej jest mówić "zejdź z parapetu" niż "nie wchodź na parapet". Coś w tym jest, staram się stosować w praktyce, choć nie jest łatwo, bo odruchowo chce się mówić "nie". Aż sama się dziwię, jak dużo "nie" jest w moim i Kluski życiu. Chyba za dużo.


   Raczkować nadal nie raczkuje, ale próbuje stawać na czworakach z prostymi nogami. Więc albo niedługo zacznie, albo sobie odpuści i za miesiąc zacznie biegać. Czasami wygląda jak lekkoatleta wpinający się w blok. Przez ostatnie tygodnie robi niesamowite postępy, aż czasem przecieram oczy ze zdumienia. Po prostu odkryła wolność, jaką daje samodzielne poruszanie się i stara się jak najczęściej z niej korzystać. A my tuptamy za nią, by nie wyszła na balkon, by nie wpełzła pod rowery, by nie znalazła zakamuflowanego kabla lub gniazdka. Przewijak poszedł papa, przewijamy ją na podłodze, albo w wózku. Tak jest bezpieczniej, ale niekoniecznie łatwiej ;)

7 komentarzy:

  1. Nie ma to jak babcia i woda :)

    U nas nietypowo miłości do wody nie było

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas byla wodna antypatia do 3 roku zycia, teraz juz jest super:) No i flirciara ci rośnie. Bój się mamuśka:-p

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja kochałam wodę od urodzenia, mój brat niekoniecznie. Różnie z tym bywa, ale pamiętam brata jako rodzaj odstępstwa od reguły :)
    No i mam nadzieję, że za szybko babcią w związku z Klusieciem nie zostanę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak "wydoroślała", chyba wzdłuż idzie, co?
    Oj dobrze masz, dobrze z tymi pomocnikami :) aż zazdraszczam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Babcie są nie zastąpione :)))))

    OdpowiedzUsuń
  6. No i po tym poście to zazdroszczę-wszystkiego! I domu wielopokoleniowego i wypadu we dwoje...

    OdpowiedzUsuń