31.3.13

8 czyli bałwanek

Ósemki od jakiegoś czasu kojarzą mi się z bałwankami. Wystarczy wyjrzeć za okno, by stwierdzić, że nie jest to skojarzenie dalekie. A mogłam kupić sanki, kto by pomyślał, że jeszcze będzie tyle śniegu pod koniec marca. Tak białych wiosennych świąt nie pamiętam, choć urodziłam się pod koniec lat 70, w tamtych czasach zimy bywały konkretne.
Zresztą Klusię i tak ma szlaban na spacery w ciągu najbliższych dni, przez wzgląd na ostatni katar, który zresztą już prawie jej minął, czego niestety nie można powiedzieć o mnie. Bakteryjne zapalenie gardła zawsze przechodziłam źle. Już myślałam, że zdrowieję, gdy wczoraj wieczorem gorzej się poczułam, a dziś rano już obudziłam z prawie gorączką (37i8). Zbijam aspiryną i rutinoscorbinem, ale święta będą niestety przesmarkane.


Ósmy miesiąc minął nadspodziewanie szybko, Kluska nauczyła się (nareszcie!) pełzać do tyłu i całkiem swobodnie przekręca się z brzucha na plecy oraz z pleców na brzuch. Ponieważ u nas na kolanach siedzi już całkiem stabilnie, pomału zaczynamy bawić się w BLW. Głównym pożywieniem nadal jest mleko, kaszka i słoiki, ale pomalutku dajemy jej co łatwiejsze "normalne" pokarmy. Wczoraj zaczęliśmy od ryżu, dziś jadła też rozdrobionego łososia (pokroiłam w cienkie paski). Symboliczne ilości, ale nie chodzi o to, by ją tak karmić, tylko o to, by mogła się zapoznać z normalnym trybem jedzenia. Jak wiecie nie jestem hejterką słoików, ufam producentom, że rzeczywiście ładują tam warzywa ze sprawdzonych źródeł, ale byłoby fajnie, gdyby mała po ukończeniu roku jadła już z nami przy stole, to samo co my. Nigdy u niej nie było problemów z apetytem, nie obawiam się więc, że po zasmakowaniu w słoikach odmówi normalnego jedzenia. Zresztą jak widać na filmie, cztery miesiące jedzenia słoikowego nie wpłynęły negatywnie na jej zapatrywania kulinarne. To dziecko po prostu uwielbia jeść, nawet jeśli jej coś nie zasmakuje (brokułki) to i tak je, tylko się krzywi patrząc na nas z wyrzutem.


Kochane mamy karmiące piersią, które chcą ominąć słoikowanie - nie ma co się bać papek! Dziecko wybredne będzie takim niezależnie od sposobu żywienia. Jeśli będzie miało tendencję do grymaszenia to i przy BLW będzie pluć rzeczami, które nie będą mu smakowały. Nie ma sensu zaczynać BLW już w szóstym miesiącu, kiedy dziecko jeszcze nie siedzi. Słoiki i inne przeciery nie gryzą, każdy ma prawo czegoś nie lubić w jedzeniu, nie ma co wciskać na siłę. Je - proszę bardzo, nie je - widać nie smakuje, posmakuje później, albo wcale. Ja na przykład przez całe życie jestem wybredna, ale jak już coś lubię, to objadam się po sufit. I moje życie wcale nie jest uboższe, choć nie jadam na przykład fasoli, rzodkiewek, karpia czy większości przetworów mięsnych.

Z innych nowości, w związku z niedawnym katarem Kluski kupiliśmy termometr bezdotykowy i jestem zdumiona własną głupotą, trzeba było kupić od razu. Smoczkowy był ok, ale mierzenie temperatury długo trwało. Typowy elektroniczny może sprawdza się u dorosłych, ale przy kręcącym się dziecku nie bardzo. Nasz bezdotykowy (mikrolife) ma przy okazji funkcję mierzenia temperatury powietrza. Obecnie testujemy go głównie na mnie, temperatura skacze mi kilka razy w ciągu doby, gdyby nie aspiryna pewnie już bym miała 39 stopni, hrr. Nie cierpię chorować, smarkam, umieram, jestem opryskliwa, marudzę przy jedzeniu i w ogóle zachowuję się jak rozkapryszony pięciolatek. Chorowanie Kluski to przy tym pikuś ;)

17 komentarzy:

  1. Ależ pięknego orzełka ma Franek Bałwanek na swojej "kaczce".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tej pory jestem pod wrażeniem tego bałwana znalezionego w Lesie Bielańskim. Twórcy mieli fantazję, i ta dbałość o szczegóły :)

      Usuń
  2. Nie no, Klusię przynajmniej widać, że ma jakieś konkretne plany wobec jedzenia, które jest na talerzu. U nas BLW skończyło się totalną porażką, mimo ambitnych planów... :/ Niezidentyfikowane obiekty latające i te sprawy. No chyba, że można podwędzić coś prosto z talerza rodziców, wtedy dziecko nagle potrafi jeść zupełnie samodzielnie.

    Śnieg testowałam na Drago w styczniu: przelazło dwa kroki, pozbyło się rękawiczek, wsadziło rączki w białą breję, zaryczało bardzo głośno i znalazło się w centrum zainteresowania wszystkich starszych pań, a ja przy okazji też.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Etap obiektów latającyh to ponoć normalka, zaleca się ceratę dookoła fotelika, aczkolwiek moim zdaniem zasięg już półroczniaka jest dużo większy niż metr. Nie każdy ma tyle cierpliwości. Klusię póki co na szczęście nie rzuca jedzeniem (po co marnować, skoro można zjeść) ;)

      Usuń
  3. Super, my dokładnie tak samo robimy. Arcio młodszy od Kluski o ponad miesiąc więc cały czas narazie na papkach (no, czasami już podajemy grudki ;)) i czekamy z BLW aż mały stabilnie usiądzie. Narazie podsuwanie mu czegokolwiek do łapki kończy się masakrą na podłodze albo na ubranku, albo co gorsza dławieniem. Więc czekamy cierpliwie aż mały będzie 'bardziej' gotowy. Filmik z Kluską suuuper, daje nadzieje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponad miesiąc temu spróbowałam z bananem i też się krztusiła, więc odpuściłam, banan poszedł do gryzaka siatkowego. I chyba się nauczyła przełykać "grubsze" rzeczy na tym gryzaku, plus codzienna porcja gęściejszej papki (np. marchewka z ziemniakami) i teraz jest ok. Ale banana jeszcze prędko nie dam, ryż jest bezpieczniejszy. Polecam japoński do sushi, raz że przy tak małych ilościach wcale nie wyjdzie drogo, dwa że jest dużo smaczniejszy i nie robi się z niego paciaja po ugotowaniu. Nie używamy w domu innego, chyba że do pomidorówki, jak się skończy ten "lepszy" :)

      Usuń
  4. 17 miesięcy. Etap obiektów latających u nas nadal twa :0) Mam nadzieję, że samopoczucie już lepsze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, widać niektóre dzieci tak mają... samopoczucie owszem, dzisiejszy dzień także przejechałam na aspirynie, ale w mniejszych dawkach, mała już praktycznie zdrowa, czasem kichnie, ale gluty już białe, więc infekcja się cofa. U mnie katar też zelżał. Kluczowy okazał się spacer, pół godziny na powietrzu i stałam się innym człowiekiem :)

      Usuń
  5. Ale fajny czołg :) a co do jedzenia to u nas wszystko było na tapecie ;) i słoiczki i "normalne", a dziś moje Córcia wciąga wszystko bez marudzenia, choć oczywiście ma sympatie i antypatie :) Do dziś kluski to nr 1 ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Większość dzieci przechodzi etapy wybredności, tylko nieliczne wsuwają wszystko jak leci przez cały czas. Dla mnie nie jest to jednoznaczne z łatką "niejadka", ot czasem trzeba dostosować jadłospis dziecka do jego indywidualnych potrzeb i tyle. :)

      Usuń
  6. Super radzi sobie Kluska :)))) Buziaczki :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nieźle wsuwa. My podajemi i słoiki, i samodzielnie gotowane i rozgniatane papki i normalne jedzenie. Słoik gdy tata kluski nie ma czasu na gotowanie, własne przeciery gdy ma czas i BLW gdy ja wrócę z pracy do domu i jemy obiad - to w sumie jedyna metoda by Szkrabu dał go nam zjeść w spokoju. Gdy nie dostanie własnego żarcia strasznie buczy. Zjada praktycznie wszystko co mu damy (chociaż muszę przyznać, że aż tak dużo rzeczy nie wypróbowaliśmy - marchew, pietruszka, jabłko, ziemniaki, kawalek gotowanej kaczki, brokuły) - słabo sobie póki co radzi z ziemniakiem, bo nie umie jeszcze delikatnie chwytać i mu ten ziemniak zupełnie przez palce przeciska się co go frustruje. Zdecydowanie bardziej lubi rzeczy, które można pewnie chwycić w dłoń.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zdrowka Zyczymy:-)pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Widać hormony mi dalej szaleją, bo oglądając filmik wzruszyłam się na maxa :) Cudne to Twoje klusie wcinające jedzonko :)
    My jak wiesz na razie na cycu tylko, ale ja nie zacznę od BLW. Tzn. mam go w planie, jednak wcześniej chcę papki. Taka będę nienowoczesna i nawet sama je przygotuję- z tej okazji np ostatnio za całe 4 złocisze zakupiłam plastikową tareczkę do owoców, jakiej używała moja mama gdy sama byłam brzdącem.
    Nie mówię też nie słoiczkom, zwłaszcza, że zamknięte są w nich warzywa, które przeszły różne testy i pochodzą ze sprawdzonych źródeł- w odróżnieniu od tego co można kupić w sklepach. A jakoś nie kojarzę w pobliżu sklepu z żywnością eko. Więc dopóki w maminym ogródku nie wyrosną zdrowe warzywka będziemy słoikować :)) A BLW w swoim czasie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, chwilowo trwają pierwsze próby, czy mała w ogóle jest gotowa by zacząć :)

      Usuń
  10. Ona wie, że Brokułów się nie je! ;_;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najwyraźniej ma z nimi to co ja z krewetkami, nie mogę jeść, bo nawet po śmierci patrzą się na mnie z talerza ;)

      Usuń