29.3.13

Pozdrowienia z Kataru

Pochwal dziecko publicznie, a zaraz wykręci Ci jakiś numer. Pewne jak w banku. Od poniedziałku Klusię było jakieś inne, we wtorek pojawiły się pierwsze gluty, w środę zrobiło się fatalnie. Zwłaszcza w nocy - mieliśmy pobudkę po trzeciej i zakończyło się to zakosztowaniem rodzicielstwa bliskości, czyli spałam z małą na materacu u siebie w pokoju, bo tylko ja zdołałam ją uspokoić. Mała się wyspała, ja średnio, bo jak tu spać, gdy się dostaje czyjąś łapą po twarzy, albo piętą po brzuchu. Ile bym się nie odsuwała do tyłu, kończyło się tak samo. No ale dobra, nawet trochę spałam, nieważne że w półgodzinnych ratach. Środa była fatalna, jako że nie lubimy płaczącego dziecka, więc musieliśmy na zmianę ją nosić. Usypiać mogłam tylko ja, sprawdzało się wyrażenie: "najlepiej jest u mamy". Nigdy się nie czułam nikomu TAK potrzebna jak podczas choroby Kluski. I co gorsza, najprawdopodobniej to ja ją zaraziłam. Albo przywiozłam zarazę z Warszawy, albo obie złapałyśmy w przychodni na szczepieniu.  Gorączki jednak nie było, gluty, gluty, a-psik! gluty... czwartek okazał się przełomowy, bo pingnęło mi (dzięki jednej mamie z forum sierpniówek), że zostało lekarstwo na katar z jesieni. Dostaliśmy je wtedy, bo Kluska zapowiadała się kataralnie, ale okazało się, że była tylko źle odglucana (wtedy jeszcze nie mieliśmy Fridy, tylko zwykłą gruszkę). Po pierwszym psiknięciu do nosa zrobiło się lepiej. Ale rozkrzyczała się po łyżeczce jabłuszka, znak że niestety gardło zaatakowane.

Pierwszy podejrzany, przywieziony 
przez wujka z zagranicznych wojaży ;)

Wieczorem mnie też zaczęło ostro drapać w gardle, jak się w ciągu dnia wahałam, tak wieczorem podjęłam decyzję o udaniu się do lekarza. Lepiej pójść o jeden raz za dużo, niż o jeden raz za mało. Niby bez gorączki, ale z bardzo chorym gardłem mała mogłaby odmówić jedzenia, a wtedy to już tylko szpital i kroplówka zostaje. Może jednak NIE. I tak poszliśmy z rana, dostaliśmy antybiotyk i probiotyk. Mamy podać, jeśli pojawi się wysoka temperatura, lub jeśli małej się pogorszy na tyle, że odmówi jedzenia. Trochę mi lepiej, że wizja świąt w szpitalu nieco się odsunęła. Jak ktoś nie koczował z niemowlakiem na oddziale, to może nie wie jak to jest i się nie boi, ja byłam i wolę przeciwdziałać.
Po wizycie mała poszła spać i obudziła jakaś bardziej przytomna. Kolejne odglucanie (kiedy była zdrowa, nic jej nie ruszało, teraz niestety płacze), kolejne psikanie lekarstwem i jakby lepiej. Mała się uśmiecha, gaworzy, nawet poleżała trochę w kojcu, potem w łóżeczku, trochę w wózku. Nie chciała spać, bo miała więcej energii, w końcu pokonała ją karotka z bramborami oraz tata. Niedługo spała, bo przyszła babcia... ale kolejną butlę zjadła i znów poszła spać. Nie obyło się bez marudzenia przy ponownym usypianiu (ostatnie dni to standard), ale zasnęła wreszcie i to sama w wózku. Przez ostatnie dni zasypiała tylko u mnie na rękach i to też niełatwo. Zobaczę jak będzie w nocy, ale chyba najgorsze minęło. Uff.

Tak czy siak mogę z ręką na sercu powiedzieć, że Kluska choruje jak mężczyzna, byle katar i cyrk nie z tej ziemi. Po mamusi, wreszcie jakieś podobieństwo w charakterze (nie licząc uporu, ale tu nie wiadomo po kim, oboje z tatą Kluski uparciuchy jesteśmy straszne, istnieje obawa, że się skumulowało).

10 komentarzy:

  1. Może to oni zainfekowali ;)
    http://pl.wikipedia.org/wiki/Katarzy

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie też w nocy z wtorku na środę coś zaczynało brać... ale poszedłem na rower i bakcyle się chyba przeziębiły ;-P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zabiłeś biedne zwierzątka, jak Ci nie wstyd. A ja swoje nadal hoduję na własnym gardle, nosz! ;)

      Usuń
  3. no jakieś chrowanie globalne chyba, u nas to samo aktualnie, ale już ostatnia prosta chyba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już myślałam, że się uda przejechać do wiosny, ale się nie udało. No nic, już jest poprawa, więc święta nie będą takie straszne.

      Usuń
    2. Gdyby wiosna przyszłą w terminie astronomicznym, to by się udało... to wszystko przez spóźnialską wiosnę ;-P

      Usuń
  4. O rany temat u nas na czasie, kilka dni temu właśnie wróciliśmy ze szpit. po 11 dniach! Zaczęło się od gardła i właśnie ANti jedzenia i picia już odmawiał :/ Od wczoraj ma katar i wiszące gile, noc była straszne tzn słuchanie harczenia na nosku takiego malca:( Też z nim spałam i dobrze bo nie musiałam przynajmniej z milion razy robić kursów do łóżeczka. Życzę Wam duużo zdrówka i spokojnych rodzinnych Świąt! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Współczuję. U nas podobnie :(

    OdpowiedzUsuń
  6. U nas na szczęście znaczna poprawa, Kluska już niemal zdrowa, tylko ja kicham i smarkam :/

    OdpowiedzUsuń