4.1.13

Mama w pracy

Tak to już jest we współczesnym świecie, że mało która kobieta może sobie pozwolić na luksus macierzyństwa non - stop. Nie każda też czuje się do tego stworzona. Ja na przykład pochodzę z rodziny kobiet pracujących, jeszcze moja praprababka handlowała sztucznymi kwiatami własnej roboty na placu Za Żelazną Bramą. Prawdziwą niezależność finansową uzyskała dopiero moja babcia i tak już w rodzinie zostało. Pomogły w tym rozwody i tak zwana konieczność, niemniej wychowywana byłam w poczuciu, że prawdziwą wolność dają tylko własnoręcznie zarobione pieniądze, z których nie trzeba się nikomu tłumaczyć.

Tym boleśniej mijają kolejne miesiące, kiedy prawie nie pracuję. Tak długiej przerwy nie miałam od lat. Starałam się pracować przez całą ciążę, nawet będąc hospitalizowaną dłubałam na netbuku zlecenie, by móc odłożyć jak najwięcej pieniędzy na zapas. Opłaciło się. Praca ratowała mi głowę, denerwowałam się strasznie, strach o życie dziecka wykańcza, a tak przynajmniej czymś zajęłam umysł. Tym jest dla mnie praca, daje nie tylko niezależność finansową, ale przede wszystkim zajęcie dla umysłu, oderwanie od codzienności. I tu pojawia się problem, jak pracować przy małym dziecku w mieszkaniu? Pracuję w domu...

Mama Kluski z Babcią EL - 
miałam wtedy coś koło roku, może półtora?

Przez pierwsze miesiące byłam w ogóle niezdolna do pracy, długo dochodziłam do siebie po ciężkim porodzie z komplikacjami, a potem  Klusek się nam pochorował i to nas mocno przeczołgało. Czasami łapałam jakieś zlecenie, ale głównie na weekend, gdy Kluską prócz taty opiekowała się babcia. Mogłam się spokojnie zamknąć w pokoju i dłubać. Z czasem Kluska zmądrzała na tyle, że moja obecność przy niej nie jest już tak konieczna. Jednak praca w "międzyczasie" to nie to, co lubię. Przez jakiś czas lobbowałam w kierunku zatrudnienia niani, ale tata Kluski był przeciwny i z czasem jego argumenty do mnie trafiły, choć z początku mocno nas to poróżniło. Stracilibyśmy prywatność, to co cenimy w swoim małym świecie najbardziej. Plus bardzo wysokie koszty. O rezygnacji z zatrudnienia niani zadecydowała jednak proza życia - choroba Kluski. Musieliśmy ją po powrocie ze szpitala trzymać długo z dala od osób, które mają kontakt z innymi dziećmi. Po antybiotyku przyjmowanym przez dłuższy czas ciało dziecka jest wyjałowione i może szybko złapać następną infekcję. A nam zależało na pełnym cyklu szczepień (na styk byliśmy z terminami).

Z czasem okazało się, że jakoś udaje się nam pogodzić obowiązki. Ja pracuję pokątnie, tata Kluski zajmuje się Kluską, gotuje, robi zakupy (w dziale dziecięcym porusza się lepiej ode mnie). Ale nie mam nadal tyle czasu, by pracować jak dawniej i najbliższe miesiące będę znosić słabo. Moje życie się zmieniło, trzeba przeprogramować cały świat. Niby wiedziałam, że tak będzie, ale dużo planów nie wypaliło. Babcia Kluski nadal będzie pracować, zapewne Kluska z czasem pójdzie do żłobka (tak, tego okropnego żłobka, którego jako instytucji sama byłam do niedawna przeciwniczką). Opcja "mama w domu, tata w pracy" odpada, mój żołądek i psychika tego nie wytrzymają. Jest też opcja "tata w domu, mama w pracy". Jeszcze nie podjęliśmy decyzji, ale prawdopodobnie do wakacji będziemy nadal w domu we trójkę (plus babcia w weekendy). Będę się starała coraz więcej pracować. Nie wiem czy mi się to uda, ale chciałabym bardzo, bez tego uschnę jak fortepian bez klawiszy. Rodzicielstwo nie daje mi spełnienia, jest na pewno przygodą, czymś zupełnie nowym, ale nie potrafię sobie wyobrazić życia, które polega wyłącznie na byciu rodzicem. Moje życie to praca, podróże, poznawanie nowych ludzi i świata wokół mnie. Dziecko nie jest tu intruzem, ale opieka nad nim nie zastąpi mi życia, które wiodłam do tej pory. Po prostu drużyna powiększyła się o kolejnego członka, jakoś pociągniemy ten wózek razem. :)

14 komentarzy:

  1. Podoba mi się Twoje podejście. Nie dałaś się zwariować, nie pędzisz w konkursie na matkę spędzającą przy dziecku każdą sekundę, przez co jesteś dobrą, bo świadomą siebie matką - gratuluję! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdradź mi, gdzie można dorobić tyle, żeby starczyło na cokolwiek...

    Żłobek jest ok. Ja czuję, że Drago mógłby już pójść do żłobka, chociaż przez pierwsze miesiące nie mieściło mi się to w głowie. Problem w tym, że żłobek tego nie czuje: przyjęcia do żłobków państwowych są tylko we wrześniu!

    OdpowiedzUsuń
  3. To fakt, nie mam ambicji na bycie matką roku. Co do żłobków, u nas państwowego nie ma w ogóle.Prywatny jest, ale nie mam do niego zaufania.Ale przyjmują nawet półroczne dzieci, dobre i to. I tak wychodzi taniej od niani, ale nie wyobrażam póki co małej zostawić z obcymi ludźmi na 8 godz. dziennie. Meh, zaczekamy, zobaczymy.
    Dla odmiany Alisa dziś podejrzanie ciepła.Nie gorączkuje, ale temperatura ciut powyżej normy. Mam nadzieję, że jej nie zaraziłam, od wczoraj coś mnie drapie w gardle :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Drago właśnie świeżo po przeziębieniu będącemu skutkiem wożenia go niedogrzanym PKS-em. Taki sezon, nie ma się czym przejmować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba zwalczyła wirusa, bo temperatura spadła. Mam nadzieję, że Kluska odporność odziedziczy po tatusiu, on przez całe życie w ogóle nie chorował, nawet na ospę, nawet w przedszkolu! Zapalenie płuc zwalam na mutanta, to nie był zwyczajny wirus. Ale po tym pobycie w szpitalu trochę schizuję, po prostu wiem co nas może spotkać i dlatego trzymam rękę na pulsie. Teraz już wszystko ok, po prostu częściej jej będę mierzyć temperaturę i teraz musowo raz dziennie witamina c do mleka. Jakoś tę odwilż przetrzymamy (zawsze choruję podczas odwilży, na szczęście szybko zdrowieję).

      Usuń
  5. Ale sie popisałam:-p, jestem tak roztrzepana że źle komentarz dodałam hi hi:). Co do Matki Roku... Wiesz że ja cierpię gdy nie ide do pracy? Ja nawet na L4 gdy siedze w domu staram sie pracować. Nie umiem siedzieć tak bezczynnie. Tzn mogę siedzieć kiedy trzeba sprzątać, a tego nie lubię, jednak praca ponad wszystko. Lubie swoją pracę i nie wyobrażam sobie aby mogło jej nie być.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooo to ja wręcz przeciwnie... Lubię swoją pracę, ale gniecie mnie już myśl, że kiedyś będę musiała zostawić małego i tam wrócić..

    OdpowiedzUsuń
  7. ja pracuję 3 dni w tygodniu kiedy ja jestem w pracy z córcią jest tatuś i na odwrót i to nam się sprawdza świetnie:) może i wam by się tak udało dla mnie to zawsze oderwanie od domu i wracam mega stęskniona za córą :)

    pozdrawiam i zaprawszam do nas www.swiat-karinki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam tak zwany wolny zawód, pracuję wtedy, kiedy dostanę zlecenie, różnie z tym bywa. Jakoś przetrzymamy.

      Usuń
  8. Ciekawy blog, jeszcze tu nie byłem! Lawinka w nowej odsłonie:) I do tego małe Laviniątko:) Kilkanaście lat temu przerabialiśmy podobny temat z żoną i naszym małym Maćkiem. Górskie powietrze uodporniło go i wcale nie chorował:) Teraz jest już większy ode mnie:)Będę tu zaglądał od czasu do czasu, trzymając za Was troje kciuki:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mała "zrobiona" w górach, mam nadzieję że nie będzie dużo chorować, jedno zapalenie płuc na początku mi wystarczy, nie chcę więcej! Dzięki za kciuki, przydadzą się każde :)

    OdpowiedzUsuń
  10. ja też nie wyobrażam se życia bez rpacy;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Cieszę się, że odnalazłam Twojego bloga.
    Ja byłam przekonana, że chcę być 'kurką domową'. Od niemalże samego początku ciąży byłam na zwolnieniu (niekoniecznie z wyboru). Mati ma teraz prawie 17 miesięcy i cały czas z nim jestem. Mam zlecenia, które wykonuje, dodatkowo otworzyłam sklep internetowy, ale zaczynam czuć skutki braku kontaktu z ludźmi (poza mamami w baby clubie). Ale nie wyobrażam sobie zostawić Mateo na 8 godzin dziennie.
    To dość typowe rozważania Matki :)
    Pozdrawiam,
    Magda
    http://mateuszkowy-blog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń