14.7.15

W czasie deszczu dzieci się nie nudzą

Jak kraj długi i szeroki, przetaczają się narzekania na polskie lato, które słynie ze swej wyśmienitej aury. Dzięki której kempingi są puste, a w hotelach ludzie siedzą tylko w barach. Kto nie wyjechał, wcale nie ma lepiej. No bo co tu robić, kiedy pada deszcz?


Dzieci nie mają problemu z wodą. To taki sam powód do zabawy jak każdy inny.


Jestem poniekąd wzruszona, bo dziecięca parasolka z mych przedszkolnych lat zyskała nową właścicielkę. Tak, moi mili, ta parasolka ma 35 lat. I nadal działa, nic się nie połamało. Ciekawe ile wytrzyma jakakolwiek współczesna. Trzymam ją jak relikwię od lat, zawsze uważałam, że Piegowatka przynosi mi szczęście. Kiedyś nawet stała się inspiracją do opowiadania i opowiadania nr 2, które napisałam dawno temu. Szkice trzymam do dziś, ale jakoś brak weny mnie dopadł i utknęło. Może kiedyś dokończę tę historię.

Sama nie wiem, po co założyłam dziecku kalosze. Trzeba było jej włożyć plastikowe sandałki. Przynajmniej woda by się wylała od razu. A nie chlupotała przez parę godzin na wycieczce z tatusiem. Parasolka szybko poszła w odstawkę, bo przestał padać deszcz. A poza tym przeszkadzała w robieniu lodów. I przelewaniu wody z większej kałuży do mniejszej. I w kopaniu piłki na boisku. I skakaniu po kałużach.


Bezstresowe chowanie dzieci ma swoje plusy. Człowiek się nie przejmuje. Mokrym, ubłoconym ubraniem. Wyjącym dzieckiem zawleczonym siłą po kilku godzinach do domu, a dokładniej pod pachą tatusia. I innymi tego typu atrakcjami. Tylko się potem tatę wysyła na parter po kalosza, który był spadł w ferworze włażenia do budynku. A potem siedzi się na klatce schodowej z dzieckiem wymyślając powody, dla których powinno znaleźć się już w domu. Nie myślcie sobie, że jest lekko.


To nie są próby przekupstwa, choć może to tak wygląda obok. To są argumenty. Na poziomie małego dziecka. Czasem działa przypomnienie, że na górze jest Królewna Śnieżka (pudełko z bajką - nie bajka). Czasem pomysł zbudowania domu z klocków Lego. Czasem zabawa na balkonie. Niestety od jakiegoś czasu nie działa zabawa w robienie kanapki z masłem orzechowym. Nie działa również babcia. To znaczy w efekcie siedzimy sobie na schodach w trójkę, bo tata po jakimś czasie ewakuuje się odpocząć.


I tak mijają deszczowe dni, przetykane atrakcjami wyjazdowymi, czy innymi lokalnymi. A to koncert, a to lunapark, a to rowerowa wycieczka na plac zabaw. A to krótki myk na rowerku biegowym, bo - jestem zachwycona - Kluska wreszcie nauczyła się z niego korzystać i w związku z tym zakup roweru z 4 kołami został odłożony na wielkie nigdy. Pewnie w przyszłym roku kupimy po prostu większą biegówkę, taką do 5 roku życia. Chciałabym, by Kluska od razu jeździła na dwóch. Czy się uda? Diabli wiedzą. :)

3 komentarze:

  1. Pamiętam takie zabawy w kałużach moich dzieci, nie wiem skąd taki pęd dzieci do wody ale taki jest i nic się na to nie poradzi, czy woda duża czy mała bez względu na pogodę przyciąga dzieci... chociaż czy tylko dzieci?

    Fajne fotki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieci lubią się moczyć, brudzić i ogólnie babrać w otoczeniu. :)

      Usuń
  2. Oj, tak. Jest kałuża, jest zabawa! Szkoda, że nie miałam wczoraj aparatu jak moja córka wbiegła do kałuży po kostki i gołymi rękami w białej bluzie wyciągała z niej błoto. Ależ była wtedy szczęśliwa! ;)

    OdpowiedzUsuń