23.10.14

Zostałam babcią

Nie wiem jak to się stało, ale chyba mamy wnusia. A raczej bliźniaki, bo skoro wózki dla lalek są dwa, to i dziecioków więcej. Wnusio nr 1 to konik morski, bardzo grzeczny, śpi pod pieluszką i często jeździ na spacery do kuchni. Wnusio nr 2 to kotek - pantera, wielkie bydlę, które w małym wózku się nie mieści, a do drugiego Kluska go nie wpuszcza, bo sama się chce w nim bujać (co jest o tyle wkurzające, że robi wszystko, by z wózka wypaść i sobie wszystkie gnaty połamać).


Spacery odbywają się po kilka razy dziennie, głównie z udziałem tatusia w kuchni, który ma świeżo upieczoną mamę wspierać, to znaczy przytulać i przekręcać wózek o 180 stopni. Na szczęście w pokoju mała obraca nim samodzielnie, więc mogę się wylegiwać w fotelu ;)


Konik jest przytulany nawet w wózku (co czasem generuje guza, bo wózek ma twarde części), kotek ma czyszczoną mordkę mokrą chusteczką, czasem też Kluska dopomina się wody morskiej, żeby dzieciom nosy przeczyścić. Jak jej się znudzi wózkowanie, to dziecioki po prostu nosi pod pachą. Ale że to rodzina wielopokoleniowa, czasem dostajemy wnusie na przechowanie i mamy ich pilnować, gdy Kluska idzie bawić się gdzie indziej. To naprawdę niezła frajda oglądać dziecko w roli opiekunki.


Dziadkowie też lubią się bawić, nie zawsze z wnusiami, częściej w plenerze. Ostatnio pojechaliśmy rowerami na nowy plac zabaw w Błoniu. Bajka, po prostu bajka! Tak właśnie się nazywa. Ogromny obszar parku zamieniono w przyjemne miejsce dla starych i młodych. Polecam każdemu, tata Kluski nie mógł mnie stamtąd wyciągnąć. A to siedziałam w kokonach, a to grałam na cymbałach, a to przeglądałam się w krzywych zwierciadłach, a to łaziłam w tunelu, a to utknęłam w sieci, a to wylegiwałam się na leżaku...  i tak nie zdążyłam pograć w bardzo duże szachy. Jedna figurka ma z pół metra wysokości.No i to kolejny plac zabaw na Mazowszu wyposażony w oddzielny budynek z toaletą.


Pewnie sobie pomyślicie - nienormalni ludzie, zostawiają dziecko pod opieką babci i wujka, a sami jadą na plac zabaw. No cóż. Dziecię kultury masowej tez liznąć musi, na zasadzie: wszystkiego w życiu trzeba spróbować. I tak Kluska wylądowała na placu zabaw przy kręgielni Hula-Kula pod warszawskim BUWem. Plac o tyle świetny, że nadający się dla takich maluchów. Po prostu niski, nie ma skąd spaść, wszędzie  bezpiecznie. 


Mała spędziła tam pięć godzin, po prostu nie zdołali jej wyciągnąć wcześniej. Pewnie nie dali marchewki ;)


Kluska w Warszawie ma swoją bazę wypadową. A w niej własny stolik, kredki, nawet dodatkowe kapcie i resztę asortymentu. Po co wszystko wozić pociągiem, niech leży w drugim mieszkaniu. No i pomału przyzwyczajamy ją do spania poza domem, bez rodziców. Jako że Kluska ma cztery mamy (czy mówiłam, że na tatę też woła mama?), nie jest to wielkim problemem. No ale trzeba poćwiczyć na sucho, w końcu w połowie listopada Kluska spędzi tydzień daleko od domu.


Trochę współczuję babci Kluski i wujkowi Pawłowi, co innego weekend, co innego tydzień, liczę nieśmiało na ciepły klimat, morze i palmy. Być może zajmą Kluskę na tyle, że opiekunów nie zamęczy. Bo, cytując moją mamę: "to takie absorbujące dziecko" ;)

8 komentarzy:

  1. Nie martw się babcie, ciocie będą bardziej dbały o Kluske niż rodzice, bo to tak jakoś działa, wiem po sobie, własne dzieci bawiły się w pokoikach i często długo do niech nie zaglądałąm a z wnuczka nie spuszczam oka jak sie nim opiekuję.
    A Wy wypoczywajcie, grzejcie się w słoneczku, bo takiego w Polsce dlugo nie będzie :

    OdpowiedzUsuń
  2. Boziu dzieci coraz wczesniej mają dzieci ;). Gratuluję udanych wnuków. Swoją drogą plac zabaw to totalny wypas :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie byłam babcią dziewczynek, nie znam tej przyjemności, ale zaręczam, bycie babcia chłopaków dostarcza nie mniej zabawy:)

    OdpowiedzUsuń
  4. hm, ja już jestem po lekcjach nakładania prezerwatywy na banana i mam nadzieję, że szybko babcią nie będę :)
    Błonie -super zdjecia. Szczególnie tłusty Meteor jest uroczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. nie ma to jak się dobrze bawić;))))

    OdpowiedzUsuń
  6. Plac zabaw genialny. ależ nasze przedszkolaki miałyby zabawę! A jesień nas rozpieszcza, zaskakujące te kwitnące kasztany.

    OdpowiedzUsuń
  7. I jeszcze mała refleksja- Internet jest mniejszą wioska niżby się wydawało :) Znalazłam się tu jakąś okrężną drogą i.... zaraz, zaraz.... przecież ja znam ten rower i tego faceta, i Kluskę, i Mamę Kluski z zupełnie innego miejsca w sieci ;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, jesteśmy dość rozpoznawalni wizualnie, nie przeczę. Mnie to pamiętają ludzie z bloku, w którym się wychowałam, tylko z widzenia mnie kojarzyli. Takiego chudziaka trudno nie zapamiętać ;)

      Usuń