1.2.13

Zaplątana!

Od zawsze podobały mi się dzieci noszone w chustach i nosidłach, kiedy dowiedziałam się o ciąży, wiedziałam że spróbuję. Ponieważ mój kręgosłup źle znosi duże obciążenia i nawet po noszeniu lekkiego plecaka daje się we znaki, planowałam pobawić się krótko, przez pierwsze trzy miesiące. Głównym obiektem spacerowym miał być i nadal jest wózek. Potem przerwa i dopiero nosidło turystyczne dla taty Kluski do łażenia tam, gdzie tachać wózek będzie niewygodnie. Jako że początkującym chuściarom poleca się elastyki, jako najłatwiejsze w obsłudze - zakupiłam takowyż. Od Pentelki*, chyba najtańsze na rynku, a jakością nie odbiegające od tak zwanej średniej. I tylko tu dało się zamówić gładki, ciemnoszary (pasiaki jakoś mnie nie kręcą). Zaczęło się super, mała lubiła, spała w chuście, byłyśmy kilka razy na spacerze, lecz niestety kręgosłup bolał po niecałej godzinie łażenia. Poza tym okazało się, że z zewnątrz wydaje się to prostsze. Wiązanie i supłanie zajmowało mi każdorazowo z dziesięć minut, to była wieczność! I jeszcze jedna przeszkoda. We wszelkich internetowych poradnikach są samouczki, jak dziecko do chusty wkładać. Ale ani jednego, jak dziecko z niej wyjmować! Oj, napociłam się srogo. Ale w sumie było fajnie. Myślałam, że z czasem się polepszy, choć mała momentami nie bardzo chustę lubiła. Pozycja "na żabkę" zmniejsza widoczność, a ona od urodzenia lubi na wszystko patrzeć i ograniczanie tego hobby jest ciężkim przestępstwem.


Życie czasem jednak zaskakuje, pojawiło się podejrzenie dysplazji bioderek (tym większe, że tata Kluski miał w dzieciństwie) i szlaban na chustowanie jakiekolwiek. Zanim dotarliśmy do specjalisty, gdzie okazało się, że był to jednak fałszywy alarm - upłynęło kilka tygodni. I już miałam znów chustować, gdy przyplątała się asymetria. No kurczę. Kolejny szlaban, kolejka do neurologa, na szczęście asymetria sama się cofnęła w przeciągu paru tygodni. I wreszcie, wreszcie, mogłam z czystym sumieniem nosić małą. Tylko.... że to był już piąty miesiąc, a Kluska przebiła sześć kilogramów! Troszkę za dużo na elastyka. Ale przy umiejętnym zawiązaniu było całkiem nieźle. Byliśmy na kilku imprezach, czasem też nosiłam małą po domu. Przy dziecku naręcznym chusta to skarb. Już wtedy wiedziałam, że tkanej nie kupię, skoro tak słabo mi idzie wiązanie najłatwiejszego typu. Z tradycyjną sobie nie poradzę. Prędzej sąsiedzi usłyszą zza ścian soczystą wiązankę. Niestety dziecko nie robiło się lżejsze i z każdym tygodniem było trudniej.


Pojawił się temat Mei-Tai i nosideł ergonomicznych. Niestety ceny Tuli mnie mocno zastopowały. Za to tradycyjne Mei-Tai to kolejne supły i plątanie się w zwojach materiału. Co prawda tylko czterech wąskich zwojach, ale mając wybór - doszłam do wniosku, że przy małym dziecku prędzej mnie szlag trafi, niż sama to zawiążę. Albo mi mała wyleci i będzie dramat z "kocykiem" w tle. To jest zabawa dla większych dzieci. Albo inaczej, to jest zabawa dla kobiet o silnych rękach i zręcznych dłoniach. Ja takowych nie posiadam. Co ciekawe, w międzyczasie od ciągłego noszenia dziecka mój kręgosłup wzmocnił się na tyle, że osiem kilo dziecka nadal mnie nie przerasta. Nie jestem w stanie nosić dłużej niż pół godziny (boli!), ale da się wytrzymać. Wreszcie przypadkiem, chcąc kupić nachustowy  polarowy śpiworek z nóżkami, trafiłam u Pentelki na niedrogie, sztruksowe, ergonomiczne nosidło, technicznie niczym nie różniące się od Tuli (tylko wielkością, długością pasów itp.) Zasada jest taka, że to co się w Mei-Tai wiąże - w ergonomikach załatwia się jednym klik-klak. Dla mnie to Kanada! Koniec z supłami! Nareszcie!

Klusię jest długie, dlatego nosidło nie wydaje się dużo za duże. 
Ale tak naprawdę jest do niego ciut za mała "wiekowo".

I tu kolejny schodek, nosidło Pentelki jest od ósmego miesiąca, a tak naprawdę dla siadających dzieci. I znów jestem zastopowana. Z drugiej strony noszenie długiego ośmiokilowego dziecka w elastyku nijak nie robi mu lepiej na kręgosłup. A noszenie na rękach to już w ogóle dramat, jakbym Kluski nie trzymała, zawsze ma krzywo nogi albo kręgosłup. W nosidle chyba jej nawet lepiej, bo łatwiej uzyskać szeroką żabkę. Przy okazji moje ręce są mniej obciążone. Nosząc raz na jakiś czas przez góra dziesięć minut raczej nie zrobię jej krzywdy, a sobie oszczędzę bólu łap i pleców. Robię to na własne ryzyko. Ot, trzeba uważać, żadnego noszenia godzinami bez przerwy (to nie to samo co tkana chusta), najlepiej dodatkowo dziecko podtrzymywać, co zresztą robię. Jakoś doczekamy kwietnia, obecna aura i tak nie nastraja do długich spacerów.

Śpiworek z nóżkami za grosze, 
w sumie polecam, choć taśmy są za cienkie, 
co uniemożliwia ich sterowanie- 
są na pełnym luzie.

Plus małe sprawozdanie z codzienności. Co zrobiło wczoraj Klusię? Zazwyczaj pcha się do siadania, więc czasem podajemy jej dłonie, by się sama podciągała. Robi to z coraz mniejszym wysiłkiem, ale dziś nas zaskoczyła. Zaparła się nóżkami i z pozycji półsiedzącej wstała z wyprostowanymi nogami! Ze zdziwienia zamarłam trzymając ją za łapki... Niesamowite! Przy czym nadal nie pełza i nie ma ochoty się przewracać, choć robimy dużo, by jednak to polubiła i od czasu do czasu udaje się nam ją namówić.
Dzisiaj dla odmiany trochę przepełzła do tyłu, ledwie 10cm ale i tak się cieszę :)

*To nie jest wpis sponsorowany, podaję firmę jako ślad tańszego odpowiednika dla osób mniej zamożnych, albo z wężem w kieszeni. To się nazywa marketing szeptany czy coś ;)

29 komentarzy:

  1. Oj miałam szukać czegoś takiego dzięki za tego posta. U mnie ze względu na to, że jestem jednoręczna wszelkie wiązania odpadają, nie daję rady.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, przy dziecku dwie ręce to czasem za mało, a co dopiero tylko z jedną :( Pozostają jeszcze nosidła turystyczne, tam już prawie nic nie trzeba zapinać. Ale to zależy od stopnia niepełnosprawności...

      Usuń
  2. Też mam problemy z kręgosłupem i mogę powiedzieć jedno. Nosidła rozkładają ciężar lepiej niż chusty. To tak z moich doświadczeń. Teraz noszę w Nubigo. Jest super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, głównie chodzi o pas biodrowy (trzeba go dość mocno zacisnąć, by spełniał swoją funkcję). Jest mi dużo lżej, a właśnie w krzyżu mi było najgorzej.

      Usuń
  3. Mnie boli odcinek szyjny i promieniuje na lewy bark jak trzymam głowę długo pochyloną (np. przy prasowaniu).
    Nie wiem co to może być?
    Też marzyło mi się nosidło, ale do niedawna było na nie za wcześnie (bo chyba są od 4 miesiąca). A teraz Mała waży już 7kg w wieku 4 miesięcy i nie wiem czy nie byłoby za ciężko... ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nosidła są różne, np. Tula ma specjalną wkładkę dla mniejszych dzieci, ale ona jest do 7kg. Starsze dzieci teoretycznie na krótko da radę nosić, ale to zależy od modelu. Pentelka jest ciut przyduża, więc muszę się uzbroić w cierpliwość.

      Usuń
  4. Też mamy pentelke, używałam jej może 3 razy... A bardzo podoba mi się chustonoszenie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja na początku nosiłam w chuście (kupiłam na allegro używaną) i rewelacyjnie się sprawdzała, ale teraz mam tak pogruchotany kręgosłup, że nie dam rady mojego syna nosić :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedyś nie śniło się o chustach, więc nie miałam okazji wypróbowac, ale przyznam, że mi się to podoba.

    OdpowiedzUsuń
  7. U nas chusta sprawdzała się super tak do 6 kg. Chociaż samotne spacery połączone z koniecznością karmienia piersią wspominam koszmarnie, bo samemu się wymotać i zamotać w chustę gdzieś na ławce w parku i nie zabić dziecka, to prawdziwe wyzwanie.
    Teraz zima, więc chyba przeczekamy. Drago w tym czasie zacznie dobrze chodzić, a potem zobaczymy: prawdopodobnie jakaś lekka, minimalistyczna spacerówka parasolka. Ewentualnie nosidło, jeśli się okaże, że Drago nie potrzebuje zbyt dużo wspomagania chodzenia (dzięki za namiary na tanie rozwiązanie). Ale zasadniczo chętnych na noszenie 10-kilowego kloca jakoś u nas nie ma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "samemu się wymotać i zamotać w chustę gdzieś na ławce w parku i nie zabić dziecka, to prawdziwe wyzwanie" To właśnie miałam na myśli pisząc o braku poradników w wymotanie. Zamotać jeszcze może i się da, bo wtedy dziecko powiedzmy leży na macie na trawie (w elastyku wsadza się je do zawiązanego), ale w drugą stronę jest dużo trudniej (jak mała podrosła nauczyłam się ją podnosić pod pachy wysoko do góry i jednym ruchem wyskakiwała z dwóch warstw, czasem i z trzeciej - teraz się nie da, za długie nogi). Nosidło razem z dzieckiem kładę sobie na kolanach i mogę spinać klipsami nie puszczając dziecka nawet na chwilę. Przy ruchliwym ośmiomiesięczniaku to ma znaczenie. O właśnie, muszę skombinować jakąś matę podszytą od spodu folią, taki przewijak plenerowy.

      Z większymi dziećmi to już chyba tylko "nosifaceci" zostają i nosidła turystyczne. Tu też łatwiej kupić używane, trafiłam za pół ceny McKinley'a. Dla Tomiego 10kg dziecka to nie problem, skoro potrafi po górach chodzić z 20 kg plecakiem. Potem chyba już zostanie tylko rowerek ;)

      Usuń
    2. p.s. Widziałaś poradniki mei-tai do wkładania dziecka na plecy? Umarłam po obejrzeniu matki wrzucającej sobie półroczne dziecko (może ciut starsze) na plecy bez trzymanki. U mnie w grę wchodzi tylko przód, na plecy się sama nie odważę. Tylko z asekuracją kogoś kto będzie podtrzymywał dziecko.

      Usuń
  8. Bardzo chciałam elastyka, ale przegapiłam moment. Teraz MAti ma prawie 6 kilo i już nie opłaca mi się, ale czekam jeszcze ten kilogram i zamawiam tulę (na szczęście kasę już dawno uciułałam- no i zaoszczędziłam na chuście- bo chciałam to i to). Przynajmniej nie będę musiała kupować wkładki dla noworodka :) Pentelki są świtne- tylko to 8 miesięcy! Ja bym chciała już małego w nosidle mieć :) Mam nadzieję, że mój kręgosłup to wytrzyma- nigdy nie miałam z nim problemów. Więc na codzienne spacerki z psiakiem będzie jak znalazł. A na dalsze wyprawy w góry, za którymi tęsknie jak diabli będzie tatuś nosił :)))
    Ogólnie tak jak i Tobie bardzo mi się to noszenie podoba :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym miała w planach częste noszenie, pewnie też bym kupiła Tulę, ale do noszenia parę razy w tygodniu nie za bardzo mi się opłaca. Raczej staram się Kluskę odzwyczaić od ciągłego noszenia na rękach, nosidło jest bardziej dla ochrony mego kręgosłupa, który źle znosi ciężar. Jak będzie starsza, to już tylko tata+nosidło turystyczne, ale to wypadnie w okolicach później wiosny/wczesnego lata.

      Usuń
  9. planowałam kupno chusty...z czysto praktycznego względu... że sama na samą siebie jestem zdana starsze wózkowe ( choć już odchodzimy pomału od wózka) to młodsze w chuście i do sklepu czy coś załatwić można wyskoczyć.... a nie wyobrażałam se starszaka pędzącego po rychliwej drodzxe kiedy on nie chodzi a biega....

    ale...

    jakoś kasy nie było albo inne wydatki i nie kupiłam...

    babcia jest dostępna i popilnuję maluchy bym se mogła wyskoczyć

    nosidło mam. raz go wsadziłam i to był pierwszy i ostatni raz....wkurzałsię niemiłosiernie bo wolał pooglądac świat a nie tylko moje cycki...i darłsię jak opętany.... więcej go w to nie włozyłam. i nosidłó poszło w kąt... a ja noszę na ręku.... z małym na ręku sprzątam....z małym na ręku przytogowuję posiłki ( oczywiście nie wymagające odpalnia kuchenki i operowania wrzątkiem) wszystko z małym na ręku.... zaraz zamienie się w strong woman bo po pięciu lub więcej godzinach taszczenia 7 kilowego Smoka mam wrażenie że taszcze 7 tonowwego Smoka;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był główny powód zakupu nosidła, kilogramy ważące tony ;) Staram się małą oduczać noszenia na rękach, pomalutku idzie coraz lepiej, już nie trzeba nosić godzinami, starczy kilkanaście minut, ale i tak moje łapy marnie to znoszą. W chuście potrafiła się rozryczeć, nosidło zaakceptowała od razu, bo nie krępuje jej ruchów. Na szczęście też mam kogoś do pomocy, więc nie muszę z nią chodzić do sklepu. Inaczej pewnie bym kupiła tkaną z musu, wózka z trzeciego piętra bym z dzieckiem na ręku nie zniosła...

      Usuń
  10. Ja chustowałam od czwartego miesiąca i zdecydowanie bardzo sobie to chwaliłam, nawet całe Bieszczady przemierzyliśmy w chuście zawiązani:)) Majka jak była mniejsza to nie znosiła wózka, a w chuście od razu się uspokajała:)) Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szacunek dla kręgosłupa, mój by nie dał rady... z wózkiem to inna historia, był moment, gdy nie chciała jeździć w gondolce, okazało się, że trzeba było podnieść plecy i pokazać jej świat. :)

      Usuń
  11. My mamy chustę elastyczną ale używam jej sporadycznie - powody trochę jak u Ciebie - wiązanie wcale nie idzie mi błyskawicznie (i miałam to samo z wyjmowaniem dziecka - pierwszy raz to była maskara). Poza tym jest zima i uzywamy tylko w domu - a w domu nie ma powodów do długiego noszenia, więc tak naprawdę chusta nie jest bardzo praktyczna.
    Zobaczymy wiosną, gdy bez dodatkowych ocieplaczy da się wyjść na spacer. Z tym, że Szkrab przekroczył już 6kg i nie wiem, czy w związku z tym moja chusta będzie się wiosną jeszcze nadawała...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy ile maluch utyje. Teoretycznie im starsze tym tyje wolniej, sześciomiesięczniak tyje jakoś pół kilo na miesiąc. Moja leci kilogram na pewno, więc wyskoczyła z 6kg w dwa miesiące. Poza tym Pentelka się dość mocno rozciąga. Bodaj lenny lamb starczają na dłużej (ale nie przymierzałam, więc nie wiem). Nie planowałam długiego chustonoszenia, dlatego nie inwestowałam w drogie elastyki.

      Usuń
  12. My mielismy nosidło 5 pozycyjne, ale odkąd pamietam młody go nie lubił. i nie wazne czy miał 2 miesiace czy 9 jak mielismy go do niego wkładac to był jeden wielki ryk:-p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Specjalnie szukałam nosidła typu polecanego na forach, czyli takiego gdzie da się trzymać dziecko w pozycji szerokiej żabki. Nawet Womar budził moje wątpliwości, stąd kierunek meitaiopodobny. Zanim ją wsadziłam, kilka tygodni ćwiczyłam pozycje na żabkę na sucho, przy chuście to też pomogło, bo wcześniej były protesty. Właściwie wszystko się unormowało, gdy mała zaczęła trzymać mocno głowę i nią kręcić na boki, wtedy chusta stała się znośna i dlatego zaczęłam w ogóle myśleć o zakupie nosidła. Niektóre dzieci nie znoszą chust i nosideł, tak po prostu, nie ma sensu ich zmuszać, ale można spróbować negocjować ;)

      Usuń
  13. Wymyśliłam sposób na "skrócenie" nosidła, zawijam dolny pas i w ten sposób odejmuję 7cm na długości. Niestety nadal pasy są ciut przydługie, a nie mam w domu porządnych agrafek do ich spięcia. Póki co nosidło sprawdza się w wynoszeniu małej na balkon, kiedy nie chce mi się z nią iść na spacer. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. sama sie tak zawin, zobaczysz jakie to jest mile

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawinąć się w miłą tkaninę? Uwielbiam! Zawsze się zawijam w domu w koc lub kołdrę :)

      Usuń
  15. A ja mam pytanie o ten ocieplacz na nosidlo, gdzie go kupilas? I czy nir kosztoeal duzo, bo wystarvzy ze kupilam tule...mysle ze tez by pasował. Bo jakos nie widze sie w kurtce xxl a jednak jesienne deszczowe i wietrzne dni nie sprzyjaja spacerom w samym nosidle...Bede wdzieczna za info. P.S. tez mam problem z kregoslupem i godzina to maks jaki moge wytrzymac. Lepiej jest jak nosze ja z tylu, ale tylko jak ide z mezem zeby mogl ja widziec i ew.poprawic czapeczke, ale spac z tylu nie lubi, wtedy zawsze ja przekladam do przodu i jaj zasnie szukam miejsca zeby usiasc. Mala sie wyspi a i ja odpoczne :-).Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ocieplacz kupiłam u Pentelki na allegro za grosze. Jedyna wad to kiepska regulacja pasków, ale nijak mi to nie przeszjadzało w noszeniu. Najważniejsze, że małej było ciepło w stopy (wtedy nie mieliśmy butów).

      Usuń
    2. Ja swojemu synkowi zakupiłam Tulę. Noszę go z wkładką choć wagowo już niby nie powinnam (7,5 kg - 3,5 mż). Jak będzie większy to na samej poduszce od wkładki można coby nie robił szpagatu i coś więcej widział. Nie kupowałam chusty, bo stwierdziłam, że wiązanie nie dla mnie... Zanim bym się zasupłała rano, to dzieci w przedszkolu by już były po śniadaniu i zagłodziłabym w ten sposób córcię ;D
      W Tuli można nosić do 20 kg, moja 4latka się jeszcze łapie i można nosić na plecach (oczywiście troszkę starsze dzieci). Jest bardzo wygodnie chociaż muszę przyznać, że po ok 2 godzinach noszenia zaczynam odczuwać barki jak po dobrym treningu na siłowni ;)
      Sama zamierzam uszyć jakiś ocieplacz na tulę. Dziś zakupiłam kombinezon, bo poranki są już mroźne! wrr.. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
    3. E, dziecku w nosidle jest bardzo ciepło. Nie mając jeszcze otulacza na meitaiu - wkładałam dziecko pod kurtkę ciążową i wystarczało. Poza tym była ubrana tylko w bodziak, śpiochy i skarpety. A był listopad. :)

      Usuń