28.2.13

7

To jedna z moich ulubionych cyfr. Tym bardziej się cieszę z siedmiomiesięcznej Kluni. Ten miesiąc nie owocował w spektakularne wydarzenia ani skoki rozwojowe. Przeszliśmy całkowicie na mleko nr 2, w małych ilościach wprowadzamy gluten. Banan i starte jabłko mała dostaje w gryzaku siatkowym, brudna jest cała ale za to jaka szczęśliwa - sama je! Kiedy ją karmię papką, dostaje do ręki własną łyżeczkę i potrafi z niej nawet trochę zjeść. Moja pomoc jest jednak nieodzowna, inaczej jadłaby cały dzień ;) Z rozwoju ruchowego - nadal nie pełza w dosłownym tego słowa znaczeniu, ale potrafi okręcić się na brzuchu o 180 stopni (o ile ma w tym cel). Co skutkuje różnymi dziwnymi sytuacjami, na przykład przyblokowaniem w łóżeczku, które krótszy bok ma 60cm, a Kluska już dawno przebiła 70. Na boku i na plecach też potrafi się tak przekręcić, niestety także przez sen, wczoraj w środku nocy wyjmowałam jej dyndające nogi  ze szczebelków. Ochraniacz nie starcza na całość, zresztą potrafi wbijać nogi mimo niego, trzeba wymyślić coś skuteczniejszego. Bałam się szczebelkowego łóżka i widzę, że sporo kłopotów mamy z nim. Za chwilę obniżamy poziom i nie wiem jak to będzie. Za to mała robi potworny bałagan, znać geny rodziców ;)

Ostatnie dwa tygodnie to przede wszystkim pierwszy ząb, nie ma temu końca. Moje dziecko ma najwolniej wyrzynające się zęby świata. Po prawie dwóch tygodniach wreszcie przebił się krawędzią i nadal mu się nie śpieszy, właściwie ledwo go widać. Kluska marudna głównie wieczorem, znowu stała się dzieckiem naręcznym, czasami nie mogę jej uśpić w wózku i znowu muszę zawijać w becik i nosić na rękach. Ponad osiem kilo. Ech. Ale nic to, przynajmniej nie płacze, a w każdym razie dużo robimy, by tego nie robiła. Dziąsła ma nieco obolałe, co odbija się na wieczornym apetycie, dziś ledwo co skubnęła kaszki. Pomyślałam, że skoro bolą ją dziąsła od butli, to może zje ją, gdy podam łyżeczką. Pomysł okazał się słuszny, zjadła i była taka zadowolona! Poza tym potrafi ściągnąć sobie rajtki i wesoło majtać gołymi nogami w powietrzu. No kurczę!


Z innych wesołych rzeczy, odkryliśmy w którym miejscu Kluska ma łaskotki i oczywiście korzystamy z tej wiedzy aż za bardzo! Mała się chichra, a my nie możemy skończyć, tak jej chichranie lubimy. Czasem na nas macha ręką, że już wystarczy! Poza tym pożyczono nam przyczepkę rowerową (bardzo dziękujemy!), wymaga ona pewnych drobnych remontów, umycia, doczepienia lampek i flagi, ale poza tym możemy przygotowywać się do pierwszych wspólnych wypraw rowerowych.

Z niecierpliwością oczekuję kolejnych tygodni, może nareszcie mój zdolny leń podniesie kuper i zacznie raczkować? Czas pokaże, mam nadzieję że zmieści się w tak zwanych widełkach (8-10 miesiąc) i nie trzeba będzie latać po specjalistach, tutaj w Żyrardowie praktycznie nikogo nie ma, trzeba drałować do Grodziska albo Warszawy. Jakoś nie bardzo mi się to uśmiecha. Dziecko w pociągu to nie to co tygryski lubią najbardziej. Ale jestem dobrej myśli, kilka miesięcy temu ledwo unosiła głowę, na brzuchu wytrzymywała góra trzy minuty, a teraz piętnaście, a czasem ciut dłużej, jeśli zajmie się zabawkami. Jak na dziecko, które nienawidziło leżeć na brzuszku - całkiem nieźle. Czas się dłuży, wiosną nie pachnie, brakuje mi długich spacerów i wygrzewania się w promieniach słońca. Od paru dni chwilami błyśnie zza chmur, stoimy wtedy z Kluską przy oknie i chłoniemy światło mrużąc oczy. Zima już żadna, więc niech szybko robi się cieplej!

15 komentarzy:

  1. Moja skończyła 10 miesięcy i dalej nie pełza ani nie siedzi stabilnie. I poszłam do neurologa która mnie uspokoiła. Notka na blogu.
    Nic się nie martw. Niektóre dzieci po prostu nie raczkujż i moja chyba do nich należy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mam w planach, do 10 miesiąca luz, potem się będę uspokajać albo biegać na rehabilitację. Pocieszam się, że pod innymi względami Klusię zawsze było ciut do przodu, ot ciało nie nadąża za umysłem ;)
      W domu jestem jedyna, która czyta, liczy, rysuje wykresy na siatkach centylowych i tak dalej. Magia cyfr, magia liczb. Mam hopla na tym punkcie, ale też wiem, że dziecko to nie mały robocik, wszystkiego uczy się powoli. Z drugiej strony lepiej wiedzieć wcześniej, że coś jest nie tak, niż później. Dlatego staram się dowiadywać, ale już nie schizuję (tak jak w trzecim miesiącu).

      Usuń
  2. Syn mojego brata nie raczkował i jest teraz normalnym trzynastolatkiem, znam też inne przykłady, gdzie dzieci nie raczkowały, także nie przejmuj się. Widocznie Kluska chce od razu wstać;)
    Z zębem u nas to samo wyłazi i wyłazi już od początku lutego.
    I ze snem cyrki odchodzą. Teraz jest faza na wstawanie o 5 rano, potem czasami przyśnie po cycu.
    Ostatnio zauważyłam, że trze oczy i nos, czytałam, że to może być alergia. Trze co jakiś czas przez cały dzień, więc to nie to, że jest senna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że są dzieci które nie raczkują, aczkolwiek wieść gminna niesie, że pomijanie etapu raczkowania jest nie bardzo zdrowe dla kręgosłupa. Czytanie wypowiedzi mam, których dzieci nie raczkowały, a rozwijają się normalnie - bardzo pociesza.
      Nie słyszałam o tarciu oczu jako objawu alergii, chyba że na pyłki, ale teraz za wcześnie na pyłki... hm, ciekawe.

      Usuń
  3. Nasz Szkrab na brzuchu robi 90 stopni. I ani kawałka więcej. Dzisiaj w sumie zrobił 270 (taa, jestem analitykiem i chyba włącza mi się zboczenie zawodowe i zaczynam wszystko liczyć).
    I Kluska nie ma najwolniej wyżynających się zębów - męczymu się od 3 tygodni - zaliczyliśmy z tej okazji 2 tygodniową biegunkę spowodowaną nadmiarem połykanej śliny. A zeba nadal nie widać - widocznie ma zamiar przebić się dopiero w wyznaczonym na to czasie - 6- 7 miesiąc (Szkrabu dopiero skończył 5)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem analitykiem, ale analizować dane statystyczne uwielbiam, czasem z nudów siedzę w wynikach badań ze słupkami, coś w tym jest ;)
      Typowej biegunki nie mieliśmy, tzn. może z parę można by zakwalifikować, ale to były pojedyncze przypadki. Zapchałam małą marchewką z ziemniakami i sokiem z marchwi, wszelkie objawy tego typu zniknęły, ale oczywiście mogą pojawić się na nowo. Odczuwam ulgę, że nie gorączka, tego bałabym się bardziej. Kilka miesięcy walczyliśmy z zaparciami, teraz odwrotnie, jak nie urok to... przemarsz wojsk ;)

      Usuń
  4. Wszystkiego najlepszego dla Kluski!! Pięknie się rozwija, choć rozumiem że się martwisz o niektóre rzeczy, każde dziecko ma swoje tempo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Martwię, ale nie zamartwiam, jestem z natury niecierpliwa, dla jednych mam ich dzieci szybko rosną, dla mnie Klusię mogłoby już iść do przedszkola ;)

      Usuń
    2. Ja to bym już chętnie Szkraba do liceum wysłała - by to on starał się nas w nocy nie obudzić, a nie odwrotnie. I by 5 rano to był dla niego środek nocy...

      Usuń
    3. Liceum jak liceum, bardziej boję się etapu gimnazjum, czy można zamknąć dziecko na trzy lata w szafie i na wszelki wypadek nie wypuszczać? ;)

      Usuń
  5. Zacny kawałek poezji na zakończenie, to lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Każdy Smyk ma swoje tempo ale rodzic jak wiadomo troskę i martwienie się ma wbudowany w system! Będzie dobrze zobaczysz ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tempo tempem, ale obserwować trzeba, bo w razie co rehabilitacja przynosi tym szybsze efekty, im wcześniej się ją zacznie. Ale że cały czas widzę postępy, to się nie martwię, bardziej niecierpliwię trochę. Ostatnio dla odmiany mała ćwiczy przewracanie z pleców na brzuch i idzie jej to coraz łatwiej, to znaczy udaje się bez naszej pomocy. A jaka zadowolona! Wcześniej były z tym problemy, ręka się jej jakoś podwijała i mała wracała z powrotem na plecy. Więc kolejny mały kroczek do przodu za nami :)

      Usuń
  7. taki wypaśny koment wywaliłam i mi wcięło;(

    spreżyna przypomina mi czasy z mojego dzieciństwa;) ma fajowe stanowisko do zabawy;)

    a 7 to moja szczęśliwa liczba.....takiego tu wielkiego komenta wyprodukowałam na temat tel liczby...sle tak zmęczona jestem że nie chce mi się drugi raz to samo pisac

    Kluska sprytna jest;) Michałek też mi wyrywa łyżeczkę i sam chce, ale więcej napapla jak zje;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W dzieciństwie takiej nie miałam, prezent spontanicznie kupiony na bazarku, oczywiście bawiliśmy się z Tomim na schodach na długo, zanim odważyliśmy się dać do ręki Klusce. Trochę się bałam, czy sobie czegoś nie zrobi, ale nie.
      Z tym jedzeniem to samo, ufafluniona jest niemiłosiernie, daję jej do ręki pod warunkiem, ze nie je niczego z marchwią, bo dopieranie plam kosztuje mnie dużo odplamiacza. No ale co będę dziecku zabawy żałować ;)

      Usuń