2.12.13

Nas nie dogoniat!

Zabraliśmy po zwykłym spacerze Kluskę na rower. I zaczęła nam przysypiać, a w drodze powrotnej zasnęła na twardo. I oczywiście natychmiast obudziła, jak tylko zaczęłam ją wyjmować z fotelika. I już nie zasnęła. Kwadrans snu na cały dzień (normalnie śpi minimum 2 godziny) trochę ją zamordował i padła tuż po dwudziestej.


Niestety jeździmy bez kasku, bo wciskanie go na grubą czapkę nie zdaje egzaminu. Jeździmy ostrożnie po mało uczęszczanych uliczkach. Pocieszam się, że tu w  Żyrku mało które dziecko jeździ w kasku i jakoś nie ma tragedii (a dzieci w fotelikach jeździ tu sporo). Ale jak tylko zrobi się cieplej, kask wróci do łask. Dla mego spokoju sumienia. Za to doskonale przydają się ochraniacze na stopy od babci i kombinezon przeciwwiatrowy trafiony od kogoś na alledrogo. Tylko nie ma kaptura, ale tu jakoś dajemy radę. Pod spodem Klu ma najczęściej bluzę z kapturem albo wysokim kołnierzem. Problemem są rękawiczki, nie tylko podczas jazdy. Takie zwykłe są mocno przewiewne, muszę poszukać czegoś z ortalionem na wierzchu. Albo czas poświęcić jakiś używany polar tatusia i uszyć dłuższe polarowe. Tradycyjne jakoś nie zdają egzaminu.

Wiadomo że nie ma lepszej zabawy, 
niż zabieranie obierek tatusiowi.

Dzisiaj był w ogóle dzień bogaty we wrażenia, prócz wycieczki rowerowej rano było bujanie do upadłego na huśtawce, a popołudniu do domu zjechała babcia, świeżo po wyprawie do Gruzji. I przywiozła granat rozprasowany jak cerata, wyglądający jak cerata i smakujący jak cerata. Przywiozła też świeczki z granatu, smakujące jak świeczki. I przemyciła kamienia z nad Morza Czarnego (to znaczy pani celnik pozwoliła wywieźć kilka "dla wnuczki"). Nie wiem jak smakowały, bo nie próbowałam ;)


6 komentarzy:

  1. Też bym na grubą czapę nie próbowała już kasku wciskać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Serdecznie i skutecznie pozdrawiam Kluseczkę , Tomiego i Lavinkę. To znaczy Lavinka powinna być na pierwszym miejscu :)
    Zarowerowani, szczęśliwi, wiedzą po co żyją.
    Trzymajcie się

    OdpowiedzUsuń
  3. rower...hmmm.. super-ale u nas na wiosnę dopiero chyba :)POZDRAWIAM WAS :)

    http://swiatamelki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie, że macie tyle atrakcji. U nas marazm, rutyna i zaczątki jesiennej depresji;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też i właśnie dlatego leczymy się endorfinami wydzielanymi podczas jazdy rowerem. :)

      Usuń