31.12.13

2013 / 2014

Kończy się wspaniały trzynastkowy rok. Pełen jak zwykle w moim życiu: podróży, przygód i niespodzianek. Przerobiliśmy rodzinnie kilka katarów, jedno przeziębienie pęcherza (to ja), rozciętą skórę na nodze (to tata Kluski) i kilka porządnych guzów (to Kluska). Zupełnie niepechowo biorąc pod uwagę dwie wyprawy w góry, jedną krótszą w okolicę Gór Świętokrzyskich, wielką wyprawę rowerową do Norwegii i kilkadziesiąt pomniejszych po Mazowszu i Ziemi Łódzkiej. Feralne cyfry jak i czarne koty zawsze przynosiły mi szczęście. W związku z tym z pewnym niepokojem oczekuję roku kolejnego, niczego nie potrafię powiązać z czternastką. Nie jestem typem robiącym podsumowania i plany na przyszłość. Dlatego tak ciężko mi idzie z tym na blogu ;)

Kreacja sylwestrowa, 
nawet makijaż zrobiłam, a co!

Kluska wczoraj skończyła siedemnaście miesięcy. Został miesiac do mitycznej półtoraroczniówki, kiedy to ponoć zachodzą duże zmiany. Ciekawe czy mała zacznie coś mówić? A może jak z tym brodatym dowcipem o kompocie, odezwie się dopiero, gdy zabraknie żarcia na stole? Zobaczymy.

Okres  międzyświąteczny upływa nam w sielskiej rodzinnej atmosferze bez przymusu. Poprzestawialiśmy trochę meble w salonie, kojec jest dalej od okna, za to tuż przy wyjściu na balkon udało się wygospodarować kącik czytelniczy. Trafiłam na alledrogo świerkowe mebelki, krzesła mają pojemniki, upchnęłam tam buty i rzadziej używane zabawki. Miałam je w planach pomalować białą bejcą, ale są takie śliczne, że się waham. Może tylko matowy lakier po uprzednim pomalowaniu środkiem przeciw ciemnieniu drewna? Stolik zamienił się w bibliotekę, ale u nas w domu to norma, książki są wszędzie, aż brakuje regałów. W związku z czym zdarza się, że stoją w słupkach na podłodze. I ciągle ich przybywa. Tylko od gwiazdki do sylwestra przybyło z dziesięć (wliczając cztery nowe książki Kluski). Tak to jest, jak się wchodzi w grudniu na strony Merlina ;)


Jeśli chodzi o moją pozakluskową aktywność, to ostatniego dnia roku pojechałam rowerem po kawę i czekoladę do ekspresu (kapsułki) i dobiłam do pięknej liczby 3355,33 kilometrów przejechanych w tym roku. Centrum handlowe było obstawione samochodami, ale na szczęście w środku jest dużo stojaków na rowery i mogłam wygodnie zaparkować bez strachu, że na rower najedzie mi niewprawny kierowca. Praca jako tako, na pieluchy i rachunki starcza, ale różowo nie jest. Mam nadzieję, że do wiosnę coś się ruszy. Optymizm przede wszystkim! Czyli ciesz się chwilą, jutro może być gorzej! ;)

I tym optymistycznym akcentem kończę staroroczny wpis, a swoim czytelnikom życzę wielu niezapomnianych chwil, ciekawych podróży, dużo ruchu i przepysznego żarcia w nadchodzącym roku 2014 :)

8 komentarzy:

  1. oby;)


    i kolejnych kilometrów kolejnych miejsc do zwiedzenia i kolejnych nowych doznań o rzeczy by cię zaskoczyły w Nowym Roku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Zawsze boję się życzyć ludziom zaskakujących rzeczy, bo niespodzianki nie zawsze są miłe. Wolę dodawać do tego zaskakujące, ale pozytywnie, czego i Tobie życzę! ;)

      Usuń
  2. Te łyse drewienko też jest fajne :) a kreacja na wierzchu - sukienka? bardzo mi się podoba !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak, sukienka z elastycznej tkaniny dresowej, na sukience ciążowej, która na szczęście nadal na mnie pasuje i leginsach, które niestety nieco mi się zsuwają (syndrom zmd czyli za małej dupy). Grunt, że kiecka ma dużo kieszeni, u mnie to podstawa ;)

      Usuń
    2. Marzy mi się taki syndrom. A co do mebelkow, to zdecydowanie zostawilabym obecny kolor

      Usuń
  3. Pomyślności i spełnienia marzeń.

    OdpowiedzUsuń
  4. Spóźnione ale serdeczne życzenia co najmniej 3355,33 km w nowym roku, w doborowym towarzystwie i wyśmienitym humorze :)

    OdpowiedzUsuń