14.12.13

Mały bibliofil

Nie mam pojęcia, co robić, by zachęcać dziecko do czytania. Nie pamiętam momentu, w którym zainteresowałam się literami. Były w mim życiu "od zawsze". A mimo to i tak najbardziej lubiłam książki z ładnymi obrazkami. Nie musiały być kolorowe, musiały być ładne. Miałam szczęście dorastać w czasach, gdy co prawda książek dla dzieci nie było zbyt dużo, ale za to każda z nich była perełką, majstersztykiem, nie tylko jeśli chodzi o treść, ale i o formę. Najpiękniejsze ilustracje robili prawdziwi artyści, a nie graficy komputerowi po rocznym kursie fotoszopy. To się naprawdę czuło. Każda książka miała duszę.

Dziś w natłoku kapitalistycznej konkurencji książki dla dzieci walczą o klienta. Strzelają kolorami, bajerami, im bardziej się książka wyróżnia na półce, tym lepiej. Gorzej z treścią, ale na szczęście jeszcze nie jesteśmy na etapie treści. Póki co liczą się ilustracje. Kilka miesięcy temu kupiłam serię książeczek z różnymi pytaniami odnośnie świata ożywionego i nieożywionego. Trochę na zapas, liczyłam że przydadzą się w przedszkolu. Jakieś było moje zdziwienie, gdy moje dziecko odkrywszy zawartość, kazało sobie je pokazywać. Ostatnimi miesiącami trochę nas terroryzowała pod tym względem, bo o ile przeglądanie tekturowych pozycji nie sprawiało jej już żadnych trudności, o tyle cienkie "dorosłe" kartki to już trudniejsza sprawa.



Najpierw wujek jej pokazał, jak się przegląda cienkie strony na przykładzie swojej książki. Potem ćwiczyła na górskich przewodnikach taty z twardymi okładkami. Co z tego, że w środku głównie same litery. W końcu dorosła i do tego. Wdrapała się na fotel, wzięła książkę i zaczęła przeglądać. A potem nawet sama do siebie gadać, tak jakby opowiadała o tym, co widzi (w swoim tajemnym języku). Miała z tego taką radochę, że w pewnym momencie zaczęła sobie klaskać. Co nie przeszkodziło jej jednocześnie oglądać bajki w telewizji i po chwili zacząć się bawić pilotem. Ani trochę się nie zdziwiłam, w czasach dziecięcych to była dla mnie oczywista oczywistość: jednocześnie czytać książkę i oglądać film. Fajnie nie? :)



Z innych wieści, Kluska od nowa polubiła dużą spacerówkę. Czyli super, bo po śniegu "parasolkę" pcha się ciężko. Niestety jest i zła wiadomość, pasy są przykrótkie. Dziecko mi z wózka wyrosło!

Kupiłam też zęboodporne lampki choinkowe. To znaczy nieszklane, z kolorowymi diodami. Choinki ubierać nie będziemy, pewnie zawisną z czasem na palmie w salonie. Kiepsko wychodzą na zdjęciach, bo mam ciemny obiektyw i zero doświadczenia studyjnego, może jeszcze kiedyś uda mi się zrobić porządniejsze zdjęcie. Grunt że dziecko ma zabawę. Kiedy wieczorem znudzi ją absolutnie wszystko - oto nadchodzi ratunek.



Wreszcie idą kolejne zęby, dolna trójka na przykład. Okropność, bo generuje to problemy pieluchowe i zaczynam się pomału martwić, czy to nie początki biegunki. No ale szeroko pojmowana sraczka to jeden z typowych objawów ząbkowania, przechodziliśmy parę razy, ale mi się to ani trochę nie podoba. No nic, dajemy małej dużo pić, sok z marchwi, dużo ryżu i obserwacja. Dziecko to kupa szczęścia. Z przewagą kupy ;) Jak się zacznie pogarszać, to kontrolnie pójdę do lekarza. A może to alergia na coś co do tej pory ją w mniejszej ilości nie uczulało, zaczęło dopiero w większej? I tak bywa. Tego najbardziej nie lubię - niepewności, grr.

13 komentarzy:

  1. Nominowałam Cię do zabawy, szczegóły tutaj http://motylidom.blogspot.com/2013/12/nominacje-blog-award.html. Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka jest rewelacyjna:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, że lubi książki. Ja na przykład bez książek nie wyobrażam sobie życia;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tym przerostem formy nad treścią masz całkiem dobre przeczucia. Mamy w domu "Bajki dla dziewczynek", nawet kilka takich książek ze zbiorami różnych bajek i jedna z tych książek jest po prostu okropna a treści bajek są jak dla mnie nie do zaakceptowania. Po dwóch bajkach stwierdziłąm, że dalej czytać nie będziemy.
    Podobno najlepszą zachętą do czytania jest pokazanie dziecku, że mama i tata też czytają. U nas od zawsze były i będą książki. Jeśli już miałabym mieć dom, to tylko po to, żeby w salonie zrobić sobie wypasioną bibliotekę na całą ogromniastą ściąnę. Najlepiej od podłogi do sufity. Victorię książki nie zaczęły interesować od maleńkości, ale w którymś momencie wieczór bez historii czytanej przez któreś z nas nie miał prawa bytu. A za chwilę sama sobie będzie czytać książki. Nie może się wręcz tej chwili doczekać. Ech i ach... czas płynie tak szybko ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas nie ma z tym problemu, czytamy oboje, książki się w domu nie mieszczą ;)

      Usuń
  5. Z pięknie ilustrowanymi bajkami jest ten problem, że dzieci często się ich boją! Zwłaszcza, jeśli zbyt realistycznie przekazują brzydotę Złego Wilka, Baby Jagi itd.... Piękne, drogie książki idą czasem przez to w odstawkę, dlatego warto przed zakupem dokładnie obejrzeć wszystkie ilustracje.

    --

    Widzę, że już jedna "nominacja" do blogowej nagrody wisi w komentarzach, ale będzie mi bardzo miło, jeśli przyjmiesz też moją - do Liebster Award. Jak napisałam w moim poście: "Za przepiękny blog osobisty i odwagę w dyskusjach blogerów - wyjście poza wzajemne adorowanie się na blogach i rzeczowe przedstawianie swoich poglądów w bliskich sobie tematach." Całość wpisu i to, co się wiąże z taką nominacją, możesz wyczytać tu: niemoda.blogspot.com/2013/12/mandarynki-pomarancze-grudzien.html

    Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas w domu walają się tomy Pratchetta z bardzo realistycznymi wizjami czarownic (i nie tylko) na okładkach. Jeśli mała nie będzie się ich bać, to może tych w bajkach dla dzieci też nie będzie. Poza tym Klu jak do tej pory przez całe 16 miesięcy życia plus dwa tygodnie, nie wystraszyła się ani razu (nie licząc balonika, który pękł jej na twarz, ale to raczej ją jednak zabolało). Ciekawe czy będzie bać się potworów i czarownic :)

      Usuń
  6. kupa szczeście z przewagą kupy;)))))))))

    ja też byłam molem książkowym

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja A.jakoś lubi właśnie jak Jej czytam ,ale mimo to chcę jakoś urozmaicić to :)

    http://swiatamelki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Najważniejsze, że zaprzyjaźniła się z książkami, reszta przyjdzie później... zreszta jak ma być, w końcu jak się ma mądrych rodziców to i dziecko będzie mądre i będzie wiedziało co w życiu najważniejsze!
    Zdjęcie z kolorowymi lampkami - super!

    OdpowiedzUsuń
  9. Kluska trafiła w wiek w którym dziecko zaczyna sie interesować:). Ja Kacpra od 6 miesiaca zycia katowałam książeczkami, ale po roku dopiero na spokojnie potrafił skupić się na krótkiej bajce. Pokazywać obrazki. Teraz bedziecie mieć fun ksiazkowy, każda pozycja zostanie dogłębnie zbadana;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Kluską to było tak, że nie mogliśmy jej czytać bajek, bo nam wyrywała książki z ręki, jeszcze będąc na etapie pełzania. Do tej pory to tak wygląda, że przeczytam jedno zdanie, a ona na mnie krzyczy, bym już przewracała stronę, albo mi zabiera książkę i sama tak robi. Zdecydowanie woli oglądać obrazki. Słuchać woli muzykę, nasze czytanie na głos ją nudzi :)

      Usuń
  10. Książki działają świetnie na maluszki :) (ooojj i nie tylko maluszki ....:)

    OdpowiedzUsuń