6.12.13

Ale wieje!

Przechodzący przez Polskę huragan zbiegł się terminowo z Mikołajkami i urodzinami taty Kluski. Od rana więc dużo się działo. Właściwie zaczęło się już po drugiej w nocy, gdy nad Żyrardów nadeszła ogromna zawieja połączona ze śnieżycą oraz... uważajcie... burza! Śnieg padał w każdym kierunku, błyskawice strzelały z nieba, grzmoty upiorne - dziecko spało jak zabite. Ja też przysnęłam, bo szum wiatru dobrze lulał do snu.



Rano było nieco spokojniej, trochę duło ale bez przesady, śnieg nie padał. Do buta "Mikołaj" podrzucił mi czekoladki. Czekoladki dla babci znalazła Kluska i trzeba było je schować jeszcze raz ;) Tata Kluski postanowił skoczyć na rynek po chleb i inne codzienne zakupy, to zabrał małą ze sobą. Kombinezon przeciwwiatrowy przydał się kolejny raz, tak samo ozdobne okularki na czapce-pilotce. Całkiem nieźle spisały się jako ochrona przed wiatrem. Chyba czas kupić gogle.



Ale najlepiej było w ciągu dnia. Zaraz po ewakuacji co bardziej latających rzeczy z balkonu zrobiło się cicho. Padł prąd. Potem go włączyli, ale znów padł i tym razem na dłużej. A tu dziecko chce spać. Jak tu zasnąć bez bajki? Jak żyć bez piosenek Potema? Buuułuuuu! Na szczęście mamy w domu gitarę, która zajęła na trochę. Wreszcie już niemal "ugotowaną" Kluskę wrzuciłam do kojca, dałam pieluch tetrowych do przytulania i czerwone światełko rowerowe do zabawy. Bawiła się, bawiła, podśpiewywała sobie coś pod nosem i zasnęła. Sama! Po raz pierwszy od miesięcy! Prąd w międzyczasie włączyli i wyłączyli dwa razy. Dom pogrążył się w egipskich ciemnościach, ale jakoś znaleźliśmy czołówki i lampki rowerowe. Zapowiadał się ciekawy wieczór.

Nowy przybysz w zabawkach Kluski 
"handmade" Łosiek trafiony na alledrogo :)

Wieczorem wróciła babcia i niestety znów padł prąd. Tym razem Kluska już była biegająca. Jako że na Mikołajki dostała między innymi nowy plecak-smycz ze skrzydełkami nietoperka, przypięliśmy doń czerwoną lampkę rowerową, żeby było ją lepiej widać. A na głowę założyliśmy lekką czołówkę tatusia, żeby dla odmiany ona coś widziała. Wyobraźcie sobie biegające dziecko z przodu świecące na biało, z tyłu migające na czerwono. Suupeeer Kluuuskaaa!

Jakimś cudem w nic nie wyrżnęła. A my się nie mogliśmy zw śmiechu pozbierać z podłogi. ;)


W końcu prąd wrócił, znalezioną w międzyczasie świeczkę można było zgasić i rozpocząć śpiewanie "Sto lat" tatusiowi Kluski oraz degustację ciasteczek, które sobie upiekł z okazji urodzin. W prezencie dostał dwie ogromne siaty cukierków, tak jak sobie życzył  Mniam, mniam, pycha pycha! :)

11 komentarzy:

  1. Dzięki Tobie zdałam sobie sprawę z tego, że w domu nie mam świeczek, a wielka halogenowa latara Tatusia siedzi upchnięta gdzieś w jego narzędziach i próba wyciągnięcia jej po ciemku mogłaby się skończyć katastrofą;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, świeczkę i zapałki trzeba jednak mieć pod ręką, zwłaszcza zimą, gdy noc długa. Bo baterie w latarkach szybko się zużywają.

      Usuń
  2. Takie zawieje od czasu do czasu (i o ile nie pochłaniają ofiar ludzkich), połączone z awariami prądu, to całkiem fajna sprawa jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno pozwalają oderwać się od tej całej elektroniki, którą ma się dookoła. A i przy okazji tę elektronikę docenić, jak bardzo ułatwia nam życie. Najgorzej mają ludzie, którzy mają kuchenki na prąd i ogrzewanie w domu. My mamy na szczęście gaz w kuchni, przynajmniej gotować jest na czym.

      Usuń
  3. Dobry pomysł z tymi czołówkami i lampkami rowerowymi :)) U nas na szczęście prądu nie wyłączali, bo to by była tragedia, wszystko mamy na prąd, pompę do wody, całe wyposażenie kuchni, tylko ogrzewanie domu jest na gaz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas w bloku chyba tez jest jakaś zależność między ciepłą wodą a prądem, ale awaria musi trwać dłużej niż kilka godzin, żeby zużyła się ta ciepła z rur. Nie wiem jak co, bo nadal mamy wyłączone kaloryfery. W domu i tak bez grzania jest 20-22 stopni.

      Usuń
  4. Nas wichura zatrzymała w domu i nie dotarliśmy na imprezę mikołajkową... Ech, trochę melancholia człowieka dopadła.

    Pozdrowienia, milutki blog, będę zaglądać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kombinezon ciekawie 'brzmi', dasz namiary?

    Urodzinowe dla Tomiego, najlepszego:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kupiłam na allegro od jakiejś mamy, firma nic mi nie mówi, nie udało mi się wyguglać. Coś "zagramanicznego", nawet imię dziecka wpisane na plecach jakieś dziwne, skandynawskie, albo co.

      Usuń
  6. plecak zajebisty gdzie kupiłaś?;) kombinezonik i butki też śliczne Klusia ubiera się w moim guście;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sklepie na alledrogo, nawet nie był drogi http://allegro.pl/plecak-smycz-kid-keeper-nietoperz-i3746048086.html Botki przywiezione z Odessy, są genialne, nigdzie nie mogłam trafić takich u nas.

      Usuń