1.10.13

Miedsiestra Alisa czyli dziecko ze szmatą na głowie

Kiedyś pisałam na blogu, że Kluska uwielbia tetrowe pieluszki przy zasypianiu. Wydawałoby się, że z wiekiem z tego wyrośnie. Nic bardziej mylnego. Nie tylko pieluszka jest niezbędna przed snem, ona jest niezbędna przy każdej okazji. Rano można się do niej przytulić. Można z nią chodzić po domu i ciągle nadeptywać bez wywracania się (jakim cudem - nie wiem). Można sobie zakładać na szyję i wyglądać niczym superbohater z powiewającym z tyłu płaszczem. Można z niej zrobić sobie szal. Wreszcie można sobie założyć ją na głowę i wyglądać jak miedsiestra, czyli siostra opiekująca się rannymi w szpitalach w Rosji carskiej.


Ani trochę nie próbuję jej tego oduczyć. Nie wiem czy czytywaliście kiedyś Fistaszki, komiks bardzo popularny w latach 80. Był tam jeden bohater chorobliwie przywiązany do swojego kocyka. Był też odcinek komiksu opowiadający o tym, jak próbował się od kocyka odzwyczaić i jak wiele go to kosztowało (i jak to się skończyło). Nie wiem jak było to u Was, ale mój światopogląd powstał głównie w oparciu o komiksy. Książek przeczytałam bez liku, ale to dziecięce infantylne historyjki w stylu Kajka i Kokosza, tria Tytusa, Romka i A'tomka, Fistaszków, czy przygody Kudłaczka i Bąbelka na co dzień wpływają na moje postrzeganie ludzi i ich życia.



I chyba przez historię Linusa zachowałam zrozumienie dla dzieci przywiązujących się do przedmiotów i żyjących w swoim świecie dziwacznych upodobań.

Innym przyjacielem Kluski jest smoczek. To już się dawno wymknęło spod kontroli. W kojcu podczas snu ma zazwyczaj kilka. Wypluwa przez sen, pierwsze co robi po obudzeniu, to szukanie smoczka. Często biega po domu bez, ale wystarczy chwila przypomnienia i leci do miseczki ze smoczkami. Bierze do ręki kilka i wybiera, który z nich będzie lepszy. Mamy ich w domu całą masę, bo bez przerwy się gubią ciskane między zabawki, zostawiane na podłodze w kuchni, czy upchnięte w pościeli. Plus jeszcze smoczek na smyczy używany podczas spacerów. Nie grzeszą czystością. Od dawna ich nie wyparzamy, po prostu co jakiś czas opłukujemy w przegotowanej wodzie (sporo zostaje nam z wyparzania butli). Wydaje mi się, że Kluska będzie smoczkowa jeszcze w przedszkolu. Nie zamierzam nic z tym robić. Nie obchodzą gadki o krzywym zgryzie. Bywają większe nieszczęścia. Zrezygnuje ze smoczka, gdy będzie gotowa. A choćby i po maturze, nie moja sprawa. Są pewne decyzje w życiu dziecka, które musi podjąć samodzielnie. :)

9 komentarzy:

  1. Popieram. Po to jest dzieckiem, żeby miała swoje fanaberie. Moje dziecię, ma jak na razie fanaberie zmienne, raz smoka chce, raz nie, raz zasypia na kolanach, raz w łóżeczku, a raz w wózku. Nigdy nie wiem czego się spodziewać. Ale to jeszcze maleństwo więc wszystko przede mną;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie są takie rzeczy, z którymi nie warto walczyć. Można próbować odzwyczaić, jeśli to naprawdę duże utrapienie dla rodzica, ale chyba łatwiej przyzwyczaić się do niewygód rodzicowi, niż odzwyczaić od czegoś małe dziecko ;)

      Usuń
  2. A ja trochę podziwami, a troche ze zgrozą czytam:p. Nie o pieluszce a o smoczku, bo widok 4 latka ze spoczkie ostatnio mnie przerazil. Nie moja broszka, jak ktos swoje dzieci wychowuje i zamierzam sie tego trzymać, bo ja tez mam pewnie swoje fanaberie, które innym nie odpowiadają a ja nie zamierzam się dostosowywać. Tylko tak sie zastanawiam z tym zgryzem, a co jesli Twoja córka powie ci kiedyś, że mogłaś jej dopilnować? Że cieri z powodu krzywego zgryzu? Jakoś ciezko byłoby mi wytłumaczyć, ze przeciez sama decydowała jak długo ssała smoka. A co do zgryzu samego w sobie i smoczkowania, zastanawiam się czy to faktycznie prawda, mó Kacper był smoczkowy przez rok a i tak ma zgryz krzyżowy. Czasem pewnych rzeczy po prostu nie da sie uniknąc. Ja takie informacje że cos dzieciom szkodzi dziele na pół, bo chyba zdrowy rozsądek jest luczowy. Przesadzac nie ma co w obie strony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak będzie miała krzywy zgryz, to będzie nosić aparat i po krzyku. Widziałam w Norwegii trzy-czterolatki ze smoczkami jako coś zupełnie normalnego. Chyba tylko u nas jest ta smoczkowa fobia. Tam po prostu dziecko rezygnuje ze smoczka, kiedy chce. Nie zauważyłam, by norweskie dzieci miały jakoś szczególnie powykrzywiane zęby ;)

      Usuń
    2. Co kraj to obyczaj, jak pisałam. Mój ciamkał smoka przez rok i to w sumie tylko do zasypiania a i tak ma wade zgryzu puki co. Jeszcze licze na to, że stale wyrosną normalnie i unikniemy aparatu.

      Usuń
  3. Mój Michał jest tak przywiązany do kołderki i bez niej ani rusz.
    Ze smoczkiem próbujemy go rozwieść :)

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas też tetra rządzi ;) Jak się Młoda gdzieś wywróci i przywali to jest ryk, rozglądanie się za mamą, ale pierwsze kroki prowadzą do miejsca ostatniego pobytu pieluchy ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak na razie moja córa "gardzi" jakimkolwiek przytulaczem podczas zasypiania...ale za to bez smoczka ani rusz...ja z czystą premedytacją zachęcałam ją do smoka...przeszłam fazę bez u Starszego i to była masakra..bardzo trudno było go uspokoic...A córa? Super, zaakceptowała bez problemu. Dla nas to cisza i spokój, a dla niej też forma szybkiego uspokojenia. No i mamy ich ze sześc..To na potrzeby nocnych pobudek...zanim zasnie uwielbia je wyrzucac przez łożeczko a potem buczy że go nie ma....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Firma, która opatentuje samowracające smoczki z lokalizatorem (w razie zgubienia), zbije majątek ;)

      Usuń