29.9.13

Niezapomniane chwile

Jakby zliczyć wszystkie dni z Kluską, zebrało by się tych chwil całe tysiąclecia. Tak bardzo inaczej liczy się czas z nią na pokładzie. Często zapominam ich opisać na blogu, umykają w natłoku innych wrażeń. Może powinnam jednak je notować, bo za kilka lat już nie będę pamiętać.


Jedna z takich chwil to obserwowanie małego pomocnika podczas prac obiadowych taty. Najzabawniejsze jest obieranie ziemniaków zwanych w domu również kartofelkami. Kluska najpierw zabiera tackę z obierkami, wysypuje je na ziemię, potem zbiera na tackę i znów wysypuje. Potem nie wytrzymuje i zabiera obierki wprost z ręki taty. Burdel jest w kuchni po tym nieziemski, ale oglądanie tego to prawdziwe kino. Chyba zacznę sprzedawać bilety na seanse ;)

14 komentarzy:

  1. U nas ziemniaki też cieszą się dużym zainteresowaniem. Tylko w całości, obierek jeszcze nie wyczaił ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zainteresowanie ziemniakami dopiero przed nami... Chociaż nie, pierwszą obierkę już próbowała ze śmietnika, to taki nasz wstęp do BLW :)
    Jeśli znajdziesz czas, to polecam Ci jednak notować każdą taką chwilę godną zapamiętania. Ja 7lat temu mając pierwszą Córcię byłam przekonana, że nie zapomnę, no bo jak to?! Przecież tego nie da się zapomnieć... No a jednak :( Dziś łapię się na tym, że w zasadzie to niewiele zapamiętałam, choćby co w którym miesiącu i teraz trudno jest mi porównać z drugą Córcią. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby powinnam, ale czasami i tydzień zbieram się z dodaniem wpisu. Za dużo zajęć, za dużo blogów, poza tym żeby pisać, trzeba miec odrobinę świetego spokoju, a z tym ostatnio u mnie krucho ;)

      Usuń
  3. U nas ostatnio kończy się próbą konsumpcji tych obierek.Im Ala starsza tym dziwniejsze rzeczy pcha do buzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kluska na szczęście nie wpadła na ten pomysł jeszcze. Ona zazwyczaj chce jeść to samo co my. Skoro nie jemy obierek, to i o na nie - na szczęście ;)

      Usuń
  4. Rejestruj, czas robi swoje i człowiek zapomina, a zdjęcia i słowo pozwalaja zatrzymac czas.Pozornie, ale jednak.
    A swoja droga, dzieci maja pomysły:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja zapominam ale zapisuje potem jak coś sobie przeczytam przypomnę to ale padam ze śmiechu albo ze wzruszenia

    OdpowiedzUsuń
  6. mi też umykają te chwile, chciałby się je zebrać i móc później powrócić, ale ten czas jest nieubłagalny

    OdpowiedzUsuń
  7. U nas też tak wygląda "pomoc" ze strony młodego ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nominowałam Cię do Liebster Blog Award. Zapraszam http://filipiamama.blogspot.com/2013/10/nominacja.html

    OdpowiedzUsuń
  9. jakbym starszaka widziała;) on też pomocnik dzielny jest;)


    ale w kuchni jest bramka. gdyby nie bramka blok już daswno wyleciałby w powietrze. w kuchni jest gaz i gazu nie wolno ruszać;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też jest gaz i odganianie Kluski od kurków to jedyna praca, jaka czeka człowieka w kuchni. Wolno jej trzaskać skrzypiącymi drzwiczkami do piekarnika, co jest dużo ciekawsze. Zwyczajnie zabieram jej łapy i mówię coś w stylu "zostaw, to jest nudne". Ten sam manewr stosujemy przy kontaktach (na szczęście niewiele jest w jej zasięgu) i jakoś działa, ale oczywiście samej w kuchni jej zostawić nie można.

      Usuń
  10. A mój wczorajszy komentarz poszedł chyba na ryby.. Tak to jest jak się cichaczem w pracy blogi czyta. Kacper nigdy nie miał zamiłowania do ziemniaków, za to chętnie atakował lodówkę schowane w niej jajka:-p.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, wycieczki do lodówki też są, ale drzwiczki są zbyt ciężkie do otworzenia (mamy sporą, taką lodówkę szafę). Pozwalamy jej zajrzeć i pomacać, gdy otwieramy, jajka są bezpieczne na górze ;)

      Usuń