29.10.13

Czwarta czwórka

Tak jak podejrzewałam, idzie dwunaste zębiszcze. Przebił się w połowie. Dziś popołudniu Kluska była nieco rozdrażniona i cierpiąca, więc nas kapkę przeczołgała. Płaczu nie było wiele, ale wymagała więcej uwagi niż zwykle. Poza tym zła matka uległa proszącym oczom Kota w butach ze Shreka i dała się napić mleka czekoladowego. Za co została pokarana, bo dziecko zaczęło latać radośnie ze słomką i kartonikiem po całym domu, potem słomkę wypluło i jeszcze radośniej rozlewało resztki gdzie się dało. Do prania moje obie poduszki z powłoczkami, fragment kapy, Kluski bodziak i skarpetki. I jakoś wątpię, by plamy udało się wywabić. Z dywanu jakoś udało mi się usunąć gąbką. Reszty plam na podłodze nie liczę, bo kto by się przejmował trzydziestoletnim pcv i nieco młodszym linoleum w kuchni.

Będziemy satanizować nasze nosy i pupy ;)


Poza tym cholewa jasna, przesunęli mi szczepienie na odkleszczowe zapalenie mózgu. Ciasno się zrobiło na osiedlu, wyż demograficzny, co chwilę rodzi się nowy obywatel (podejrzewam pochodna wydłużonych urlopów macierzyńskich) i się nie wyrabiają z obowiązkowymi, więc nierefundowane przesuwają na wolniejsze terminy. To się nazywa w skrócie reorganizacja, szlag jej mać. No i termin mamy w połowie wyjazdu babci Kluski do Gruzji. Przeżyłam chwilę zwątpienia, czy w ogóle szczepić. Tym bardziej byłam wkurzona, że mi telefon z przychodni obudził Kluskę (komórkę z włączonymi dzwonkami zgubiłam w pokoju, w którym spała i nie mogłam znaleźć, więc to moja wina, ale pozwólcie mi ją zwalić na panią od szczepień). A potem na koniec przypaliłam ryż w papsocie, bo nalałam za mało wody (tak to jest, jak do ryżu dosypuje się mięsa i kalafiora, żeby się razem ugotowały na parze). Dobrze że dałam ryżu na zapas, to nieprzypalonego z wierzchu starczyło i dla mnie i dla Kluski. Poza tym przyszedł listonosz z paczką z nowymi bodziakami (od razu widać, że matce zaległy przelew dotarł na konto), więc podpisywałam się opierając kartkę o ścianę i trzymając Kluskę na rękach. Po roku z dzieckiem takie rzeczy robi się bez najmniejszego wysiłku. :)

Tata Kluski został oddelegowany w ciągu dnia do sprzątania liści z grobów oraz ścieżek i nie uczestniczył w radosnym przypalaniu ryżu, za to jakimś fartem uniknął zalania czekoladą. Zrobił też nam na wieczór pyszne spaghetti, dziecko miało makaron nawet na głowie, ale byliśmy zbyt zajęci jedzeniem, by to uwiecznić. Może następnym razem. ;)

16 komentarzy:

  1. Mojemu dziecięciu dziś uaktywniła się druga jedyneczka. Już się przebija więc dziś marudzenie. Jeść nie, bawić się nie, spać nie. Wesoło. Mam nadzieję, że szybko pójdzie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na plamy najlepszy 'ariel', namocz na dwa dni, może pomoże.

    OdpowiedzUsuń
  3. Odplamiacz VANISH, dobry na wszystko (no może z nielicznymi wyjątkami) - na czekoladę w sam raz ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam Twoje wpisy:-p, ten makaron na głowie sprawił, że gdy o tym pomyślę micha mi się cieszy. Co do szczepienia, to nie słyszałam o takim. To jest dla chętnych czy jak? No i te chusteczki... jak możesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chusteczki to jest paskudne słowo, ciągle mam wrażenie, że trzeba napisać przez samo h. Z higienicznymi mi się myli. Kiedyś tak miałam z herbatą, tylko na odwrót ;)

      Co do Hello Kittty, to nie byłam fanką, dopóki niektórzy księża nie zaczęli hejterzyć tej nieszczęsnej bajki i teraz kolekcjonuję gadżety im na złość ;)

      Usuń
    2. o matko ja tak mam i miałam z charakterem. Przez humor mam ochotę napisac go harakter.

      Usuń
  5. Tak naprawdę jak zobaczyliśmy zdjęcie - treść notki już do nas nie dochodziła - gdzie Pani znalazła takie chusteczki? Przecież małe księżniczki by się one pobiły! :D
    Świetne!

    Zapraszamy również na swój blog: http://beticco-baby.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Kauflandzie. Podejrzewam, że są w każdym większym supermarkecie.

      Usuń
  6. cvhoć już umiem nieźle gotować częśto mam talent do przypalania potraw. po prostu nawey okdręcania gazy na max płomien....i nieu miem siętego wyzbyć by zmniejszać pgień jak już piec odpalę.....jak słychaś straże to znacz\y że Ognista coś przypala. ale szczerze...nie lubię jkak mi isę nie udaje potrawa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się wychowałam w domu bez gazu, regularnie spalam czajniki, bo nie potrafię się przyzwyczaić, że wodę trzeba wyłączyć (czajnik elektryczny ma jednak łatwiej). Kiedyś wygotowałam wodę z jajek na miękko i mi jajko wybuchło. Tomi też czasem coś przypali, ale on jest mimo wszystko lepszym kucharzem ode mnie :)

      Usuń
  7. och z tymi zębami mojej Nadulce idą piątki,a nie ma jeszcze czwórek i trójek,troszkę dziwnie wygląda,ale tak chyba musi być ....a na plamę to najlepsze zapomnieć o niej :) ja tak musiałam zrobić....nieświadomie postawiłam na kanapę skórzana zmywacz do paznokci ...no i mam teraz wklęsłe kółko po buteleczce :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Mój listonosz też zwykle nie dowierza, że z Zuzą na rękach dam radę złożyć autograf.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój po prostu rzadko widzi mnie z dzieckiem, bo zazwyczaj jak przychodzi to mała jest albo na spacerze, albo śpi. :)

      Usuń
  9. Ja potrafię i dziecko i odkurzacz nieść :P

    OdpowiedzUsuń