29.12.12

Skoki rozwojowe i takie tam

Kiedy urodziła się Kluska, a dokładniej z parę tygodni późnej, gdy wreszcie dobiłam się na spokojnie do netu - wynorałam ładny obrazek ze słoneczkami i piorunkami. Wpisałam daty tygodni i spokojnie czekałam, jak to teraz moje dziecko będzie skakać. Taa. Pierwszy skok okazał się zapaleniem płuc. Drugi skok chyba przegapiliśmy, bo większość rzeczy mała nauczyła się w większych odstępach czasu, wcześniej albo później. Trzeci nawet się mniej więcej zgadzał, była bardziej marudna i z ulgą przyjęliśmy słoneczko. Listopadowy dłuższy skok nie był skokiem. Tak jakby go nie było. Codziennie była mądrzejsza i zwinniejsza, ale nijak nie przekładało się to na marudność. W każdym razie nie przypominało to dwunastego tygodnia (trzeci), kiedy trafiały się chwile "wszystko źle", to znaczy trzeba było małą na okrągło tulić i usypiać, tylko sen dawał ukojenie. Wtedy też najwięcej urosła, pewnie bolały ją kości albo stawy.

Kolejny skok miał się zacząć jakoś na początku stycznia i rozkoszowaliśmy się słoneczkiem. Wtem rozpłakała się na widok wujka-dziadka podczas Wigilii. Myślałam początkowo, że to nie skok, w końcu bać się obcych powinna dopiero za tydzień-dwa. Ale dziś rozpłakała się na widok babci, którą zna. Nie widziała jej tylko dwa dni i wystarczyło. Nie poznała jej i reakcja identyczna jak przy wujku. Uspokoiliśmy z dala od babci, uśpiliśmy. Spała pół godziny, może mniej. Otwarte oczy i już wiadomo, że babcia to babcia i wszystko w porządku. Chodziło o to, że była śpiąca i o to, że babcia weszła niespodziewanie i szybko zaczęła ją zaczepiać, a ona akurat leżała w łóżeczku i wystraszyła się nowej osoby w pokoju. Może jeśli skok wcześniej się zaczął, to wcześniej się skończy? Teoretycznie najgorzej ma być w drugiej połowie stycznia. Jak dojdą jeszcze zęby... no, ale w połowie stycznia babcia Kluski leci na Bali, więc problem obcych osób się uprości, bo my z tatą Kluski dość aspołeczni jesteśmy. A jak babcia wróci w lutym, to już będzie środek słoneczka. I pewnie pierwszy ząbek ;)

"Na Moskwę!"

No cóż, mądrzeje mi dziecko, ani się obejrzę kiedy i jak... no właśnie, co zbroi następnym razem? Dziś miała dzień sięgania po to, co do tej pory było tylko obserwowane. Np. podczas przeglądania się w lustrze próbowała dosięgnąć samej siebie i oczywiście zatrzymała łapkę na szkle. Jakie to ciekawe! Powiesiłam jeden z prezentów na drzwiach, fioletowego hipcia - oczywiście musiała sięgnąć i zbadać fakturę. Na ziemię poleciało kilka magnesów z lodówki, jeden się połamał, drugi po złapaniu wylądował w buzi Kluski (rekiny są takie smaczne!). Spowodowało to małe zamieszanie i przemeblowanie magnesów. Te cenniejsze poszły w rejony mniej dostępne łapkom, a ja muszę uważać, gdy z nią na rękach zbliżam się do drzwiczek. To naprawdę piękna kolekcja. Ciekawe ile z nich nie przeżyje młodości Kluski, ile ulegnie zniszczeniu, ile zostanie połkniętych... ;)



Minął prawie rok od momentu, kiedy ujrzałam Kluskę po raz pierwszy na USG. Na początku stycznia miała już dwa i pół centymetra, bijące serduszko i ustawiła się zadkiem do świata. Oczywiście to usg zgubiłam gdzieś w domu, podobnie jak test, więc nie wrzucę. To był wyjątkowy rok, pełen wyjątkowych wydarzeń. Kilku bardzo niefajnych, o których wolałabym zapomnieć. Podsumowując nie wspominam go najlepiej. Ale u mnie już tak jest, że parzyste lata są gorsze. Wchodzimy w szczęśliwą trzynastkę, nadchodzący rok będzie fantastyczny, tak czuję. A moje przeczucia rzadko mnie mylą :)

8 komentarzy:

  1. ja kompletnie nie orientuję się kiedy te skoki kiedy nie.... przy pierwszy dziecku się w to zaglębiałam, czytałam w rożnych gazetkach ksiazkach by wiedzieć kiedy sa te skoki rozwojowe teraz już przy drugim się w tmy pogubiłam i nie zaglądam do książki, którą kupiłam jeszcze przed urodzeniem Tomusia. jak ma gorszy dzień, że "wszystko źle to po prostu nosze uspokajam i zaspokajam jego potrzeby:) nie mam juz czasu na śledzenie tych skoków:))

    ale jakby nie było i tak wyrośnie na sprytna i madra pannicę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nu, to moje pierwsze, mam zabawę. Ale już się nie stresuję, raczej podczytuję z ciekawości, bo ona i tak dojrzewa "po swojemu" ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Życzę Ci, Wam, żeby był lepszy!
    sobie i nam też, oj też;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo sympatyczny blog :)
    Pozdrawiam !:)

    OdpowiedzUsuń
  5. W wietrzne dni staram się nie wychodzić na zewnątrz, wtedy ubieram cieplej Córcię i stoimy przy oknie. Ale na te dni dobre są osłonki do wózków ;) A jeśli nie to, to po prostu tak jak piszesz czapka, kapturek i oczywiście szalik tak żeby zakryć buźkę i lekko nosek przed silnym wiatrem :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Z perspektywy czasu, napisze, że pierwszy rok jest najdłuższy. Niby mówi się że to tak szybko leci... Leci ale czas od drugich urodzin, do pierwszych to wszystko jakos mozolnie się wlecze. W sumie miłe zaskoczenie mnie ogarnęło, bo kiedyś czytywała sobie Twojego innego bloga i nie miałam pojęcia że masz Kluskę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inne blogi trochę podupadają (prócz Warszavki, która nadal jest priorytetowa i Warsaw cycle Chic, które prowadzę, bo to ważne). Trochę się nam życie zmieniło, liczymy że po ukończeniu pierwszego roku Kluskę już da się wsadzić do fotelika rowerowego i żyć "niema" po staremu. Nu, zobaczymy :)

      Usuń