Inny przykład, pozytywka-biedronka. Kiedyś nie mogliśmy bez niej wyjść z domu, bo Kluska nie chciała jechać w wózku bez grającej biedronki. Kiedy się zepsuła, trochę zaczęliśmy się bać... niby było zastępstwo w postaci niegrającego lwa a potem grającego tygryska, ale biedronka to biedronka. Można ją złapać za kapelusik, za czułki, no i melodyjka! Ostatnio udało mi się ją naprawić, to było prawdziwe rodzinne święto. Mama ze śrubokrętem to skarb. :)
Albo opakowanie po chusteczkach. Szeleści pięknie, zajęcie na ładnych kilka minut. Tylko trzeba oderwać kawałek z klejem, nigdy nic nie wiadomo, mała może połknąć. W miękkich książeczkach oczywiście najlepsza jest strona, która szeleści. Dlaczego nie szeleszczą wszystkie?!?
Tatuś czyta to ja też!
Wszystkie chwyty dozwolone, bylebym mogła w spokoju na komórce blipa poczytać (KMW)*
Najlepsza zabawka to ta, co robi najwięcej hałasu. Trochę zaczynam się bać, pradziadek Kluski był zawodowym perkusistą. ;)
---
* Klub Matek Wyrodnych
cały tatuś;) tatuś se książkę a młoda książeczkę czyta no i grunt że wszyscy zadowlone;) będzie z niej mądre i sprytne dziecko;)
OdpowiedzUsuń:) super foto! i co za oblezenie w wozku! jaka towarzyska dziewczynka!
OdpowiedzUsuńMata i tata fajni, ale bez zabawek świat byłby taaakiii nuuudnyyy ;)
OdpowiedzUsuńCóreczka tatusia z tatusiem pierwsza klasa! Bombowe zdjęcie!
OdpowiedzUsuń