1.12.14

Kluska rysuje

Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę, jak tworzą prawdziwi artyści. Z pewnością wyobrażacie sobie pełnego pasji malarza przed płótnem na sztalugach w pięknie oświetlonej stylizowanej na stary strych pracowni. Coś w tym jest. To znaczy zgadza się pasja. Wszystko inne nie. Prawdziwy artysta będzie miał w pracowni taki chlew, że będziecie bali się wejść, żeby nie ubrudzić się farbą czy innym "czymś". Resztki farby będą wszędzie, od podłogi po sufit. Artysta na Wasz widok złapie się za głowę, wyjmie z gazety nowe pędzle, a gazetę położy na zaplamionym stołku, żebyście mieli gdzie usiąść. Tylko najpierw ze stołka zdejmie kartonowe pudło wypełnione po brzegi jakąś brązową breją. To nie trucizna, to gotowa do malowania akwarela lub gwasz ;)


Szukałam w internecie prawdziwych zdjęć, ale nie znalazłam. Większość to stylizowane na pracownie podróbki. Musicie zdać się na własną wyobraźnię. Chlew który opisałam wyżej - jest pozorny. To rodzaj chaosu, który u jednych artystów objawia się wręcz chorobliwym porządkiem, który tylko on widzi (każdy pędzel, farba czy glinka mają swoje miejsce, ale sprawia to wrażenie totalnego burdelu) lub odwrotnie, zdarzają się artyści - pedanci, którzy mają ustawione rzeczy pod linijkę. Drugi typ częściej trafia się u twórców w małej skali, w rodzaju rzeźbiarzy w metalu, artystów tworzących biżuterię, czy niewielkie formy graficzne (np. banknoty). Malarze, zwłaszcza wielkopłócienni, nie znają umiaru. Muszą mieć przestrzeń i rozmach. Malować może każdy z nas, bo w każdym z nas jest odrobinę artysty. Polubmy go. :)


Skoro już wprowadziliście się w klimat sprzyjający kreatywności, mogę Wam zaprezentować warsztat Kluski. Podchodzę po raz kolejny do pomysłu na jej pokój i pomału skłaniam się do opcji spontanicznej pracowni artystycznej. Kiedyś chciałam pójść w klimaty okołomorskie, okołopirackie. Ale dziecię w międzyczasie urosło i nieco zmieniło zainteresowania. Nadal oscylujemy wokół morza, ale bardziej w temacie rafy koralowej i życia wokół niej. Wszelkie ryby i inne morskie żyjątka, które są głównym tematem prac plastycznych Kluski. Zupełnie nie wiem, jak przypadkowe kółka i kreski zaczęły zamieniać się w przemyślane morskie potwory. 



Jak stworzyć pracownię artystyczną dla małego dziecka? 

Uh, ideałem byłby osobny pokój z dobrym oświetleniem od góry, a nie z boku.W miarę odcięty od hałąsu życia codziennego. Oczywiście mało kto może sobie na to pozwolić. Zostają mniejsze lub większe kompromisy. 

Pierwsza zasada - to uodpornić się na niszczenie mebli. Pierwsze zarysowane krzesło i stół trochę mnie przeraziły, zaczęłam to nieudolnie czyścić. Po jakimś czasie odpuściłam przypominając sobie wygląd pracowni rysunku na swoim wydziale. Nie bez przyczyny była umieszczona na najwyższym piętrze, w najdalszym końcu budynku. Zawsze było tam cicho, spokojnie i brudno. Dziecko to taki mały artysta. Trzeba mu dać tworzyć i chodzić na palcach wokół, gdy rysuje, a nie wyliczać plamy na stole. Zachwycanie się nad jego głową rozprasza. Wiem, trudno się powstrzymać, ale serio rozprasza.

Druga zasada - Dostępność środków artystycznych. W naszym domu najlepiej sprawdza się spore płytkie kartonowe pudełko. Mieści wszelkie rodzaje kredek, od ołówkowych po świecówki, mieszają się tu ołówki, flamcie i długopisy. To nieważne, że jest w nim bałagan. Uwierzcie, dziecko które chce rysować czerwoną kredką, odnajdzie ją w nim bez problemu. Kluska sama sobie to pudełko przytachała. Wcześniej widywała pudełka po lodach w kącikach dla dzieci. Bierzcie z nich przykład, tam są genialne patenty.

Trzecia zasada - Dostępność kartonu. Białego, najlepiej w dużym formacie (A3 jest dobre, jak dorwiecie A2, to jeszcze lepiej). Początkowo dzieci mają problem z małymi powierzchniami, na dużych kartkach się im łatwiej rysuje. Unikamy kolorowanek, bo one zatracają w dziecku kreatywność. Powinno od zera wymyślać kształty i kolory. Tylko wówczas mózg jest właściwie stymulowany. Panie w przedszkolach mają fobię na punkcie wychodzenia za linie i bardzo tym dzieci zamęczają. Niech choć w domu rysują tak, jak mają ochotę. Potrafię całkiem nieźle rysować. Dostałam się za pierwszym razem na Wydział Architektury PW. Nadal nie umiem pokolorować kółka bez wychodzenia za linię. I pewnie mało który rysownik czy malarz to potrafi. Może nie umiem ładnie pisać liter, ale kto z Was ostatnio pisał odręcznie więcej niż jedno zdanie? No właśnie.

Czwarta Zasada - Strój roboczy. Jest cała masa ubranek ochronnych dla dzieci. Moje dziecię nie bardzo je lubi. Póki rysuje, specjalnie się nie przejmuję. Do malowania najlepiej wybrać dziecku jakieś znoszone, miękkie łachy. W plastikowych ubrankach jest niewygodnie. Już lepszy zwykły miękki materiałowy fartuszek, który nie ogranicza ruchów. Z rękawami lub bez, w zależności od pory roku.Najlepiej lekko za duży.

Piąta zasada - Rysujcie razem. To naprawdę fantastyczna sprawa, gdy nasze własne dziecko zaprosi nas do wspólnego tworzenia. Nie starajcie się rysować jak najpiękniej. Otwórzcie umysł i spróbujcie rysować z wyobraźni cokolwiek. To taka gimnastyka neuronów. Dla zabawy spróbujcie drugą ręką. Trudniej? Nie szkodzi. Rysowanie lewą ręką ćwiczy prawą półkulę. To właśnie jej zawdzięczamy kreatywne myślenie. Dlatego wśród osób leworęcznych jest więcej artystów. Serio :)

I to by było na tyle. Mam nadzieję, że pomogłam. :)

3 komentarze:

  1. Oczywistą oczywistością jest tzw. chlew w pracowni mistrza ;).

    OdpowiedzUsuń
  2. jest prawdziwą artystką. starszak też lubi rosyować. leworęczność - zapewnia skrajnie nieprzeciętną inteligencję i rozliczne talenty;P wiem to po sobie;P MIchałek też wszystko bierze do lewej łapki. je lewą łapką kreśla lewą łapką

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kluska póki co je i rysuje obiema rękami. co mnie trochę martwi, bo oburęczność też się zdarza, ale to zazwyczaj wróży problemy z rejonu dysleksji i dysgrafii. Ale to jeszcze za wcześnie, by wyrokować. Ponoć lewo/prawo ustala się nawet do 5 roku życia.

      Usuń