15.12.14

Pierniczki w kropki

Cały internet piecze pierniczki, gdzie się nie pójdzie, czuć zapach świeżego ciasta. Oszaleć można. I nas dopadło, tym bardziej że Kluska już w wieku, kiedy ze wspólnego robienia pierników można mieć niezłą frajdę. W zeszłym roku uczyła się biegać i nie ustałaby w miejscu minuty. Od jakiegoś czasu potrafi się czymś zająć na dłużej, może nie z godzinę, ale kwadrans już tak. Babcię Kluski naszło na wypróbowanie ciasta z torebki, przyznaję się bez bicia, że "nieprawdziwe". Ale bardziej chodziło o zabawę, niż o jedzenie. To nie jest takie straszne, jak się wydaje z pozoru, może z czasem spróbujemy zrobić porządne, a nawet zastąpimy czymś miód? Tylko czy wtedy będą miały właściwy smak? Eksperyment to drugie imię mamy Kluski. Jak nie wysadzi kuchni w powietrze, uznaje go za udany ;)

Na koniec wycinania dziecię zażądało kawałka surowego ciasta, które z apetytem zeżarło. Chyba nadal nie jest to dobry moment na zabawę ciastoliną ;) W samym cieście babrać się palcami Kluska nie lubi (jak ja ją rozumiem), ale chętnie mieszała łyżką, dopóki masa była sypka oraz robiła dziurki w gotowych piernikach. Foremek mało, bo część zgubiliśmy, a resztę popsuliśmy. Ocalały cztery.


Jako że termometr w piekarniku nie działa - pierwsza seria poszła na oko, gdy Kluska szykowała się do dziennej drzemki. No i niestety pierniczki się przypaliły. Nie na czarny kamień, więc dla mnie i taty Kluski były jak najbardziej jadalne, ale do ozdabiania babcia upiekła następną blachę. W sumie jak popatrzę na przed i po, to chyba bardziej podobają mi się pierniczki bez ozdób, choć dekorowanie ich to była niezła zabawa.


Trochę było awantur po drodze, bo Kluska nie chciała oddać kulek ani gwiazdek, a nawet je zrywała z pierników. W końcu poszła na kompromis, kiedy dostała jeszcze więcej ozdób do zabawy, a my używaliśmy resztek.

Potem była uroczysta degustacja, ale z niej już nie mam zdjęć.

Co do reszty, ospa w odwrocie, dostaliśmy od Was mnóstwo dobrych fluidów i to chyba pomogło, bo kolejnego wysypu krost nie było, a stare zaczynają przysychać. Kilka większych, tych pierwszych, które odkryliśmy za późno, pewnie zniknie najpóźniej. Ale nawet one są już mniejsze i może obędzie się bez blizn.


Prawdę powiadają Ci, którzy uważają, że nie należy dzieci trzymać pod kloszem z dala od zarazków. W przypadku ospy im starszy człowiek, tym większe ryzyko powikłań. Kluska przechodzi lżej niż katar, który wszak jest tylko oznaką walki z infekcją.Nawet paluszkiem pokazuje, gdzie mam posmarować maścią cynkową. Tak to możemy chorować. Zapraszamy odrę i szkarlatynę, dostaną łupnia, że strach! ;)

9 komentarzy:

  1. A my też w piernikowym szale, tyle że bez ospy :). Piękna pierniczki Wam wyszły! Pozdrawiam i zdrówka życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. no dobra, jak już nawet Wy robicie pierniki, to znaczy że taki przymus społeczny ;)...dziś zaczniemy. Znaczy mąkę kupimy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie nikt w dzieciństwie nie trzymał pod kloszem, a i tak się ospą nie zaraziłam. Za to Kacper zrobił to skutecznie. O ile pamięć mnie nie myli, maly tez przechodził ospę łagodnie, trochę się drapał, ale tragedii nie bylo. Za to ja, jak złapałam od niego prawie umierałam. Bólu głowy przed wysypaniem i bólu gardła po wysypaniu tym syfem nie zapomnę nigdy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie i brata też ominęło, ja złapałam w liceum i wspominam upiornie, brat złapał ode mnie i przechodził lżej, bo młodszy, ale i tak jak sobie porównam do przechodzenia Kluski... to i u niego było słabo. U mnie trzy tygodnie wyrwane z życiorysu, u niego dwa. Dlatego w sumie cieszę się, że teraz złapała. Teraz jest straszny hejt na ospa party (też nie jestem fanką), ale z drugiej strony rodzice schizują ze względu na powikłania i robią wszystko, by dziecko się nie zaraziło. A to właśnie lepiej, żeby się zaraziło "naturalnie", bo potem będzie gorzej i właśnie później mogą wystąpić powikłania. Ludzie oszaleli na tym punkcie po chłopcu, który umarł bodaj w zeszłym roku, ale on umarł nie dlatego, że chorował na ospę, ale dlatego, że lekarze olali jego stan zdrowia i w porę nie przyjęto go do szpitala. Kolejna ofiara naszej kochanej służby zdrowia, a nie ospy. Tak samo mogłaby go zabić zwykła grypa. Ale wytłumacz ludziom. Już zebrałam ochrzan, że dziecko na spacer (w wózku) wychodzi i ją tym zabiję, a przy okazji całe miasto zarażę. A jej po tym spacerze lepiej krosty wyglądają i szybciej się goją. Moim zdaniem najłatwiej dziecku załatwić kolejne przeziębienie po ospie właśnie kisząc je w domu, a potem odzwyczajone od chłodnego powietrza dziecię łapie zapalenie płuc od pierwszego podmuchu wiatru. Latem jeszcze pół biedy, ale o tej porze roku unikanie dworu to szybka recepta na kłopoty zdrowotne.

      Usuń
    2. Z Kacprem nie wychodziłam przez pierwsze 5 dni od diagnozy, bo delikatnie gorączkował i kaszlał. Potem wychodziliśmy, na święta też, bo akurat na Boże Narodzenie był chory;-p. Ja za to w sylwestra udałam się do lekarza, ledwie szłam, a ludzie to na mówi widok sie odwracali. Wyglądałam jak monstrum. Potem odłogiem leżałam tydzień, bo tylko tyle zwolnienia dostałam:D i ledwie żywa z strupami na gębie biegałam już drugiego tygodnia do pracy. A w pracy to ledwie siedziałam, ale lekarka L4 mi wypisać nie chciała bo od początku nie miałam gorączki tylko marne 37 stopni... co to jest? Niby nic ech.

      Usuń
  4. cały internet piecze pierniczki. ja zaś upiekę ciasteczka maślane. zawsze muszę się wyłamać. przy MIchałku opcha "wspólne pieczenie odpada". Michał ma niszczycielskie i destrukcyjne zapędy ostatnio;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kluska do tej pory też miała zapędy niszczycielskie, byłam zdumiona, że w zasadzie tylko ozdoby spadały na podłogę, reszta przetrwała. Ciasteczka maślane, mm, nawet nie wiedziałam, że takowe istnieją. Muszę zrobić rozpoznanie tematu :)

      Usuń
  5. Jak ona wyrosła.Współczuję ospy, ale dobrze że ją tak ładnie znosi.Też uważam że dziecko musi mieć kontakt z zarazkami, żeby się na nie uodporniło.Pierniczki jak malowane:) Aż by się zjadło, my w tym roku ciasto piernikowe zrobimy zamiast pierniczków:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pieczenie pierników przed nami ;))
    Jak chodziłam do przedszkola, od momentu ukończenia 3 lat, zawsze dzielnie i codziennie ( podobno ) to omijały mnie wszystkie zakaźne choroby. No i w wieku 30 lat miałam ospę ;) Nie mogłam na siebie patrzeć, a mój Jurek ciągle się ze mnie śmiał ;))

    OdpowiedzUsuń