Nieco dłuższy weekend i ambitne plany na wykorzystanie czasu pod nieobecność babci (wyjechanej do Lwowa), które nie do końca wypaliły. Myślałam zabrać Kluskę na rower, ale nie ociepliło się na tyle, bym się zdecydowała. Zaważyły głównie przelotne opady deszczu i nieco późniejsze pory zasypiania. Po prostu zanim mała się obudziła, a po obudzeniu zjadła obiad - robiło się już ciemno. Jak ja nie lubię zimowego czasu. Pomyśleć, że to nasz geograficzny. Z piaskownicy też musieliśmy zrezygnować, bo piasek mokry nawet na wierzchu. Została tylko bujawka na placu zabaw w parku i karmienie kaczek i gołębi.
Karmienie kaczek przez Kluskę do niedawna odbywało się tak, że kaczkom rzucał czerstwy chleb tata Kluski, a Kluska zamiast rzucać go kaczkom - pożerała. Ale ostatnio nauczyła się dzielić, nawet czasem całą kromkę im rzuci i trzeba ją podnosić, dzielić na kawałki, kawałki dawać Klusce, a ona rzuca dalej. Tata uczył ją tego konsekwentnie od miesięcy i zaczynają być efekty.
Natomiast bujawka to jest własność Kluski. Jak jest zajęta, to wszczyna awantury. Jak się wreszcie do bujawki dopcha, to się ustawiają kolejki. Na sąsiedniej bujawce dzieci się zmieniają, a ta siedzi i ani myśli schodzić. Ale mamo! Ja tu mieszkam!
To samo mniej więcej jest z wanną. Włożyć dziecko do wanny jest bardzo łatwo. Gorzej wyjąć. Bo Kluska ucieka, chlapie, gryzie i wrzeszczy. Po jakimś czasie zaczyna się jej nudzić i wstaje. I wyrzuca zabawki z wanny, gorzej gdy są to kubki z wodą, najgorzej gdy kubki lądują na mnie albo tacie albo na babci. Ale mamo! Ja tu mieszkam! Jak temu zaradzić? Wołam: wychodzimy! I Kluska od razu siada w wannie, odwraca się tyłem i grzecznie bawi przez pięć minut. W związku z czym kąpiele się u nas mocno przedłużają. ;)
Noce różnie, czasem mała przesypia je ciurkiem, czasem płacze przez sen co godzinę do trzeciej. Chyba to ta ostatnia czwórka jeszcze dokucza. A może co innego. Z samym zasypianiem mamy jednak labę. To znaczy skapitulowaliśmy. Dziecko wrzucamy do wózka, sadzamy przed telewizorem, dajemy pieluszki tetrowe i miśki do zabawy, becik w owieczki i siadamy w fotelu tak, by Kluska nas nie widziała. Czasem zaśnie w pięć minut, czasem po godzinie. Potem przenosimy ją do kojca i po robocie. Żyć nie umierać.
W ciągu dnia nie jest jednak aż tak różowo. Mała ma jeszcze problemy z okazywaniem czułości. Na przykład przychodzi mnie rano z tatą i włazi mi na głowę, albo klepie po twarzy. Tak samo wali zabawki podczas "usypiania" ich w wózku. A może ona lalki i pluszaki wtedy budzi tak jak mnie? Ciężko ocenić jej intencje. Potem tata Kluski przynosi mi kawę do łóżka, szybko wypijam, bo Kluska też chce i potem rozczarowana zagląda do pustego kubka. Jak już widzi, że usiadłam, to mnie chwyta za rękę i wyciąga z pokoju do salonu, który jest zarazem sypialnią kluskową. Czasem zamiast tego idzie do salonu i przynosi stamtąd książeczkę, którą wali mnie w głowę, żebym jej poczytała. Sadystka poranna. Cały tatuś!
Jak to z roczniakiem, coraz więcej pomysłów do zabawy. Ostatnio coś nowego - stołek. Szura nim przez całą kuchnię i przedpokój (tu pozdrawiamy sąsiada z dołu, który w wakacje ciął gres na balkonie i nam zagłuszał nasze myśli), żeby ustawić go pośrodku salonu i bawić się w karuzelę. Jak wygląda taka zabawa? Kluska stawia stołek, kładzie na nim rękę i chodzi dookoła. Tylko się potem trochę zatacza ;)
Czyli nuda panie, nic się nie dzieje, a ja wcale nie narzekam! To znaczy troszku narzekam, troszku mi brakuje zapału, zastrzyku pozytywnej energii, sama nie wiem czego dokładnie. Od miesiąca mam wrażenie, że się do niczego zawodowo nie nadaję i nic mi nie wychodzi tak jak trzeba. Jak coś robię to w pośpiechu, mylę się, nie potrafię skupić. Książki czytam trzy na raz i żadnej nie mogę skończyć, bo to nie jest beletrystyka i czasem trzeba odpocząć. Teraz odpoczywam po próbach jądrowych z lat 50 w Kazachstanie oraz temacie śmierci w ujęciu filozoficznym. Chyba trza wypożyczyć jakiś dobry kryminał na odtrutkę ;)
uśmiecham się do siebie, bo widzę, że nasze dziewczyny mają pdobne zachowania tzn. moja również za żadne skarby świata nie chce wyjść z wanienki póki woda nie zrobi się chłodna, również kręci się w kółko a potem zatacza:) i również jej czułość objawia się klepaniem w głowe, ciągnięciem za włosy itp:) ojjj ja też nienawidzę zimowego czasu, bo Mała wstaje mi z drzemki jak już jest ciemno, więc spacer tylko dopołudniowy po śniadaniu... ale ale ALE MAMO-już wkrótce wiosna haha:D
OdpowiedzUsuńJak jest w miarę ciepło (to znaczy 8-10st), nie leje i nie wieje to zabieram Klu na spacer nawet po ciemku (babcia czasem wtedy zabiera ją na krótkie zakupy, ale spacer do i ze sklepu zawsze jest). Chodzenie po nocy to dla niej niezła atrakcja. Ale to już tylko wożenie wózkiem, na plac zabaw boję się ją prowadzać, bo by mi zamarzła a nie wyszła. Moja mała terrorystka ;)
UsuńJej, chyba większość dzieci uwielbia wodę... moja córcia nie chce wyjść z wanny, każdego dnia jest tak samo ;) czasami muszę ją przekupić bo inaczej płacz :D ściskamy!
OdpowiedzUsuńRóżnie bywa, mój brat do przedszkola na wodę reagował strachem. Do tej pory nie lubi pływać :)
Usuńhhmmm.. powiem Ci szczerze, że czasami chciałabym żeby Lily ni lubiła wody :D zwłaszcza w momentach, gdy trzeba wychodzić z wanny wtedy to dopiero cyrki muszę wymyślać :)
UsuńBułka siedzi w wannie aż zgłodnieje. Na szczęście ja z tym nie mam nic wspólnego, kąpie Ojciec. Nie martwię martwię się więc tylko cieszę z 40 minut czasu dla siebie :D
OdpowiedzUsuńU nas różnie, czasami kąpiemy na raty, zmieniamy się co jakiś czas :)
UsuńJaka Ona dorosła. Ślicznota Wam rośnie :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jej to zostanie. Ładnym ludziom jest łatwiej w życiu (na ogół).
Usuńja tak samo na tę porę roku brak motywacji energii i chęci do czegokolwiek. a w ciągu wilnych dni któryhc ostatbio dużo mam ( powoli zaczyna się martwy sezon w mojej branży ) nadoribłam z kruyminałami horrorami i filammi typu ręka noga mózh na scianie;)
OdpowiedzUsuńco do okazywania uczuć to Michałek map odobnie włazi na nas łazi po nas czasem klepie roczniaki niespecjalnie jeszcze umijeą okazywać uczucia to przychdzi dopiero koło 2rż. nie martw się niczym jeszcze nie raz usłuszysz "kocham cię mamusiu"
Ucieszę się nawet na: "Ty głupia krowo", byleby tylko coś dziamknęła ;)
UsuńAle Ty książki czytasz!
OdpowiedzUsuńJA w obecnym stanie, nie przebrnęłabym nawet przez trzy strony książki o śmierci w temacie fizjologicznym ani tej drugiej tam. :P
Co do okazywania czułości to i tak nieżle u Was. Moja Victoria ponad dwa lata była oschła, nie lubiła się przytulać, wygłupiać, dawać buzi. Jak ją za długo na rękach trzymałam, to się wyrywała o spaniu z nami nie było mowy, bo histerię mi robiła. Potem jej się zmieniło totalnie i teraz jest mamusi córeczka :)
A wiesz, u nas jest podobnie. Odkąd oduczyłam małą gryzienia mnie, przypadkiem uciekło też całowanie. Przytulać woli swoje miśki i szmaty, a nie nas. Z rąk ucieka z krzykiem, woli własne nogi. Spać z nami nie chce, chyba że jest chora, wtedy momentalnie zmienia się w przylepkę. :)
UsuńHeh, u nas też szuranie krzesłem w kuchni jest świetną zabawą! :)
OdpowiedzUsuńSłodka córcia :)
Pozdrawiam!
Z moim Kacprem było odwrotnie, żeby go włożyć do wanny był problem, ale już z wychodzeniem istny raj. Na starość mu sie zmieniło:):-p a dokładnie po 3 urodzinach
OdpowiedzUsuń