Książki w życiu Kluski pojawiły się dość wcześnie, przypadkiem jedna była w pudle zabawek kupionych na allegro i to ona na początku przypadła Klusce do gustu (jakoś w trakcie trzeciego miesiąca). To była ta ze słoniem, nie znam producenta, chyba Ikea. Miękka, lekko szeleszcząca i z hitem sezonu, czyli wyciąganym królikiem z kapelusza. Żeby się jej nie znudziła, kupiliśmy drugą, w Rossmannie i to był strzał w dziesiątkę. Była mniejsza, lżejsza i łatwiej się ją obracało. A potem to już poszło szybko, prezenty, Gwiazdka, inne zakupy i książeczekk zrobiła się cała sterta.
Z nietypowych najbardziej jestem przywiązana do prezentu z porami roku, mającej napisy po angielsku i po chińsku. Piąta pora roku to wyprawa w kosmos.
Tak naprawdę pierwszą książkę dla Kluski znaleźliśmy w skrzynce geocache w Skierniewicach, kiedy byłam jeszcze w ciąży. Ale że jest ona dla starszych dzieci, uczących się czytać. Jeszcze jej nie dajemy do zabawy, czasem tylko pokazujemy. Rozwija się jak harmonijka i jest trudniejsza do opanowania niż tekturowa koparka (którą mała też ogląda tylko przy naszej kontroli).
Książki się szybko dezaktualizują, weźmy powyższy telefon, chyba tylko tata Kluski i babcia Kluski takich jeszcze używają. Oczywiście były już próby zjedzenia ich, ale jak dotychczas się nie powiodły. Mój telefon był mniej ciekawy, być może za sprawą fioletowego pokrowca, który przez moment służył jako gryzaczek, zanim jej go zabrałam. ;)
A teraz bardziej poważnie. Czy zależy mi, by moje dziecko czytało książki? Chyba nie. To znaczy nie zależy mi tak strasznie, za wszelką cenę i w ogóle. Może to co piszę, można uznać za kontrowersyjne, to jednak nie uważam za stosowne zmuszania do czytania kogoś, komu to nie sprawia przyjemności. Jasne że umiejętność czytania jest w życiu przydatna, łatwiej się posługiwać językiem, nie popełnia się tylu błędów ortograficznych i ćwiczy się wyobraźnię (to w późniejszych latach). Ale jakoś nie potrafię sobie wyobrazić sytuacji, kiedy moje dziecię czyta tylko to co musi, a ja mu truję, że powinno czytać więcej, bo nie wypada i tak dalej. Czytanie książek to jedno z wielu hobby. Pewnie, że kocham czytać, ale bywały lata gdy w ogóle nie czytałam i jakoś nie ucierpiałam intelektualnie. Tak samo nie czuję się bardziej rozwinięta dzięki temu, że ileś tam dni przeleciało mi na zajmującą książkę. Czytam dla przyjemności, ale jeśli jakaś książka wydaje mi się nieciekawa - czytanie zaczyna być męką. Czymże jest więc czytanie dla kogoś, kogo książka w ogóle nie interesuje? To mordęga niewarta szpanu. Ostatnio część ludzi chyba zaczęła szpanować. Kupują czytniki, ale raczej mało czytają. To znaczy ludzie, którzy czytają dużo książek, czytają też dużo na czytniku. Natomiast ci, którzy nie czytali w ogóle (albo czytali mało), włączają czytniki je na imprezach, żeby wyglądać na intelektualistów. Chyba nie tędy droga.
Kupcie klusce kieszonkowy atlasik grzybów. Możliwe,że skutki będą podobne jak w przypadku mojej córci.
OdpowiedzUsuńZnaczy jakie?
UsuńBędzie nas w sezonie letnim zaopatrywać w halucynogeny ;)
UsuńOd razu mówię - ja tej grzybowej nie będę jadł! Sam sobie nazbieram muchomorów rdzawobrązowych na grzyby z jajecznicą.
UsuńTak jej się ta książeczka spodobała, że w wieku ok. 2 i pół roku poznała wszystkie drukowane litery. A na grzybach atlasowych znała się ho, ho ... jedynie gołąbek mylił się jej z kapustkiem :)
Usuńa nie z kurką? ;-?
UsuńMyślałem, że odpowiedź będzie w stylu, że poszła na biologię i robi doktorat z grzybów ;-) Kluska za to sięga po mapy... pilnujemy żeby dorwała tylko te laminowane. Może na nich się nauczy czytać i od razu zgłębi topografię Bieszczadów i Beskidów, jak na przyszłą prezeskę SKPB przystało ;-)
Kombinowała nieźle - gołąbki robi się przecież z kapusty ;)
UsuńA co do Kluski to może być problem podczas spacerów. Moja córka zatrzymywała się przy każdym samochodzie i odczytywała ich rejestracje. A zapomniałem dodać, że cyfry też poznała bo grzybki w atlasie były ponumerowane.
Jeszcze kurkę można pomylić z solanką, albo inną solianką ;-)
UsuńByć może Kluska będzie odczytywać literki z reperów ;-) To na początek, jak się nauczy literek do D. A jeśli liczb się zacznie uczyć na mapach, to... zależy jeszcze jakich gór dostanie, ale do tysiąca czy dwóch spokojnie i to z ułamkami dziesiętnymi na bardziej zaawansowanych mapahc.
nie zła kolekcja :)))
OdpowiedzUsuńUściski dla Kluski:)))
Widzę znajome książki :) U nas nigdy nie było z tym problemów. Maluch od samego początku uwielbiał książki.
OdpowiedzUsuńU nas też żądzą materiałowe książeczki - póki co mamy tylko typ pierwszy, ale teraz chyba przyda nam się taka do kąpieli.
OdpowiedzUsuńA co do czytania książek - podstawą jest chyba stowrzenie odpwoiedniej atmosfery i powolne budownie przekonania, że książki to frajda. Nie wybrażam sobie zmuszania Szkraba do czytania, ale mam nadzieję, że to po prostu w ogóle nie będzie potrzebne. Ważne jest dawanie przykładu - a na to chyba może u nas liczyć
ulubiona Zuziny to ta kąpielowa - zmienia kolory po nadgryzieniu :)
OdpowiedzUsuńfajny zbiór:)) my też uwielbiamy książki:)
OdpowiedzUsuńU Ciebie piękna kolekcja i pewnie na tym się nie skończy. U nas jako pierwsza książka była oczami maluszka pierwsze trzy części . Teraz stopniowo powiększamy kolekcję;-) Pozdrawiamy i buziaki dla kluski
OdpowiedzUsuńBajeczna kolekcja, tych miekkich ksiazeczek też mieliśmy kilka i maly uwielbiał je jeśc:-p. No poprostu pochłaniał ksiazki jednym klapnięciem.
OdpowiedzUsuńZupełnie nie rozumiem o czym piszesz w ostatnim akapicie i co chcesz wyrazić... że czytać? czy nie czytać? czy zmuszać? Nie zmuszać? lubić? nie lubić? czytanie rozwija, ale nie rozwija? w zasadzie to nic nie zmienia? Chyba się zagalopowałaś w tych wywodach...
OdpowiedzUsuńChodziło mi o to, że kupować książki, ale nie zmuszać dziecka do czytania, bo to bez sensu :)
UsuńJa osobiście uwielbiam czytać - jestem molem książkowym. Całą ciążę pożeram książki. Miło by mi było, gdyby Młody podzielał moje zamiłowania. Nie będę mu tego kazała za wszelką cenę, ale jednak ... :P
OdpowiedzUsuńMiło to jest zawsze. Moi oboje rodzice uwielbiali czytać, ja też, mój brat nie do końca. W ciąży czytałam głównie kryminały, jakoś mnie odciągały od codziennych zmartwień ;)
Usuńrośnie mały "mól książkowy";)))
OdpowiedzUsuńja zaś w szkole przeczytałam wszystkie lektury co do 1 nawet te nadobowiazkowe i sama mojas mama była w szoku bo ona nie przeczytała ani 1 i myslała ze mnie wołami do czytania mnie bedzie ciagnać
Kluska!Aaa,my na nasza małą też tak mówimy hehehe:D Książeczki miękkie gumowe i szmaciane u nas sprawdzają się bardzo dobrze.Prześliczna ta twoja kluseczka, aż się uśmiecham do siebie na ten jej niewinny słodki uśmiech:)Kradnie serca.Będę do was zaglądać.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhttp://dzidziastyle.blogspot.com/
Ładną kolekcję ma! Ja mojemu synusiowi też systematycznie powiększam biblioteczkę :)
OdpowiedzUsuń