16.6.14

Szaleństwa panny Kluski

Mamy bunt na pokładzie. Ktoś rozwala naszą starą łajbę od środka. Ten ktoś ma dwie ręce, dwie nogi i głowę pełną pomysłów. Zgadnijcie dzięki komu. Dzięki Pippi! Pamiętacie tę rudą dziewczynkę mieszkającą z koniem i małpką w starym drewnianym domu? Pamiętacie zabawę w niedotykanie podłogi? No właśnie. Dzięki Pippi ostatnio musimy ściągać Kluskę z parapetu. Albo nie pozwolić jej na niego wleźć po meblach.


Jak się wchodzi na parapet? Można wejść na krzesełko (mama kupiła!), po nim na stolik od rysunków (mama kupiła!), a z niego to już prosta droga do okna. Jest też trasa trudniejsza, przez fotel przy oknie i szafkę z palmą. Ale tędy też już dała radę. A kto kupił płytę ze wszystkimi odcinkami filmów z Pippi? Oczywiście mamusia. Ta ruda była moim idolem w dzieciństwie. I chyba nie tylko moim patrząc na reakcję Kluski. Ostatnio Pippi wygrywa nawet z Potemem.


Jak to się przekłada na codzienne życie? Anu... moje dziecko nauczyło się skakać. To znaczy odrywać stopy od podłoża, bo wcześniej skakała naziemnie. Dupa za ciężka. Poza tym jak zazwyczaj pcha się wszędzie. Różnica polega na tym, że nie zawsze ja mogę wleźć za nią (za śliskie sandałki). W związku z tym na placu zabaw dwie osoby asekurujące mają pełne ręce roboty. Tata Kluski chodzi tam czasem z nią sam. Nie mam pojęcia, jak daje radę. Naprawdę nie wiem.


Dziś Kluska poszła z babcią na boisko. Pech, że tam są trybuny. Oczywiście gdzie babcia została przeciągnięta? Na szczęście babcia wyjeżdża niedługo na zasłużony urlop, może do tego czasu Kluska trochę się wygrzeczni. Hm, sama nie wierzę w to co piszę. Moje samobójcze geny zaczynają dawać znać o sobie. Babcia Kluski ostatnio powiedziała, że tata Kluski w dzieciństwie szalał, ale Kluska szaleje bardziej. I się awanturuje.

Awanturka to powinno być jej trzecie imię. Alisa Anna Awanturka. Żeby było ciekawiej, nadal awantury są robione paszczowo, ale prawie bez słów. Niemniej przekaz jest dość jasny. Nowość - doszedł wykrzyknik. Wykrzyknik sygnalizuje się krótkim głośnym krzyknięciem. Z całej siły. Im  bardziej babcia traci cierpliwość, tym ja mam jej więcej. Zamiast się denerwować, szukam rozwiązań. Biorę na ręce i wynoszę do lodówki. Staram się Kluskę jakoś uspokoić i nie powiem, nawet mi się udaje. Tylko przedtem zarobię parę razy z liścia po twarzy, no ale taki już los rodzica ;)


Efektem ubocznym jest nauka rysowania. Dziecko ni stąd ni zowąd zapałało chęcią do kredkowania. Chwilowo dzieła są mocno abstrakcyjne i rysowane najczęściej lewą ręką. Coraz częściej Kluska je używając lewej dłoni. Czyżby pierwszy mańkut w rodzinie? Zobaczymy!


A i sezon na ryby rozpoczęty. Babcia wymyśliła, że będzie kupować świeże ryby w Warszawie (w Żyrardowie jest za mały zbyt i często są zleżałe). Póki co testowaliśmy zupę z halibuta (ja nie bardzo, ale Kluska przepada), smażonego dorsza i ... muszę zapytać babci, bo wyleciało mi z głowy. W każdym razie mnie dorsz podszedł najbardziej, choć jadłam go zimnego (za dużo ostatnio pracuję i jeśli tata Kluski nie przyniesie mi jedzenia do komputera, jak kiedyś robiła to moja mama - to nie zjem).

Rozszerzamy też pomysły na jajka. Skoro dziecko je mniej mleka, to zastępujemy go rybami i właśnie jajami. Do tej pory mała dostawała rozdziabdziane w zupie lub w postaci Omletu Tatusia (do Omletu Tatusia potrzebne są dwa jaja, zioła, patelnia i odrobinę tłuszczu - tylko w tej kombinacji wychodzi i dziecko chce go jeść). Teraz doszło jajko na twardo przekrojone na pół i polane kawiorem. Nie, nie tym z jesiotra, na taki nas jeszcze nie stać. Tym nieco tańszym ;)

7 komentarzy:

  1. OOOOO już zapomniałam o tej rudowłosej dziewczynce - uwielbiałam ją i nawet gdzieś powinnam mieć kilka książek z jej udziałem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja najpierw oglądałam film, a dopiero później odkryłam, że w Polsce książka ma tytuł Fizia Pończoszanka. Obraziłam się. Przeczytałam, ale Pippi "Lanksztrum" (nigdy nie potrafię zapamiętać pisowni oryginalnej) zdecydowanie bardziej pasuje. Co ciekawe we francuskim dubbingu jest Fifi. Ale lektor na szczęście czyta Pippi :)

      Usuń
  2. Na drugie ma Anna <3... Anki sa fajne i uparte więc wiesz, kombinacja mocnych imion tez robi swoje:-p. Weszliście chyba w ten etap który nie mija, choc po czasie dziecko trochę mądrzeje i pozostawia parapet w spokoju bo wie że można przez okno wypaść, ale za to stara sie robić inne niebezpieczne numery. Radzę zrobić zapasy melisy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu się nie nauczy, to jest parapet od ogromnego okna w salonie, które się nie otwiera. Melisa znana mi bardzo dobrze, acz ja przy dziecku w ogóle jestem nadspodziewanie nienerwowa. Jeśli w ogóle ktoś mnie doprowadza do białej gorączki - to dorośli (przoduje w tym moja mama, potem mój brat). ;)

      Usuń
  3. Mam wrażenie, że jak Kluska zacznie mówic, to część tej energii z niej wyparuje, czy raczej wyjdzie werbalnie;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mała łobuziara, ale słodka :D
    Ma charakterek, ale to dobrze nie da sobie w kasze dmuchać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Słodziak z Niej :)
    http://swiatamelki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń