Raz udało mi się ją uczesać. Raz. Nie zauważyła delikatnej gumki zapatrzona w Pippi. Jak zauważyła (5 minut później) to od razu ściągnęła. Oj, pięknie jej będzie we fryzurach baletnic. Ale póki co jest potargana jak mały pirat. Nie daje sobie nawet chustki na głowę założyć, o kapeluszu nie wspomnę. Smaruję ją 50tką, ale przy bezpośrednim słońcu skóra i tak się mocno opala. No cóż, witaminy D jej chwilowo nie zbraknie ;)
No i tata zastrajkował, powiedział że więcej jej do parku luzem nie zabierze. Kluska napadła na jakieś dziecko, zabrała mu balonik i go rozpękła. Oczywiście awantura na sto fajerek, bo oboje ryczeli po baloniku. Nawet się cieszę, że mnie przy tym nie było. Interakcje z innymi dziećmi jeszcze spoko. Rozmowy z obcymi rodzicami napawają mnie czymś w rodzaju lęku. W piaskownicy udaję, że ich nie widzę, bo siedzą w grupkach przy ławkach. W parku trudniej, bo zazwyczaj to jest rodzic kontra rodzic i trudno ignorować dorosłego człowieka, gdy dzieci na siebie wpadają. Uch, ja się nie nadaję na rodzica, nijak nie pasuję do tej kasty ;)
Oj tam nie nadajesz się. Nadajesz :) a dorosłych wcale nie musisz lubić.
OdpowiedzUsuńTo się Ci dziecko rozgadało,teraz pójdzie jak strzała !:)
OdpowiedzUsuńhttp://swiatamelki.blogspot.com/
Rozgadana mała... Więcej, więcej :D
OdpowiedzUsuń