Za nami weekend dziecka. Miałam nic nie kupować, ale ta żółta koparka w Rossmannie do mnie mówiła. Właściwie ładowarka, no nieważne. Grunt że ma łychę, klapkę, skrzynkę na narzędzia i pana Mariana, co wszystko naprawi. Prócz tego wzbogaciliśmy się o nowe miski do żarcia, z wzorem biedronki (prezent od wujka). Doszedł też nowy lokator, któremu chyba poświęcę oddzielny wpis, bo tego się nie da opisać skrótowo. To jest ktoś wyjątkowy. I kudłaty. I ma duże oczy. Na szczęście jeszcze mi się nie śni ;)
Bardzo bym chciała zabawiać Kluskę topowymi zabawami dla jej wieku, czyli ciastoliną, fasolą czy innymi ekozabawkami. Problem polega na tym, że ona by to zaraz zeżarła. Klu nawet surowy makaron potrafi ciamkać. Zresztą co ja mówię żarcie. Ostatnio gryzła trzonek od przepychaczki od sedesu. No wiecie, tej:
No nie ma szans, żeby u nas było normalnie. Póki co bezpieczne jest tylko Lego Duplo i pluszaki, bo z nimi jest związana uczuciowo. Cała reszta jest tylko próbowana na okoliczność konsumpcji.
O, maczek, czy to jest do jedzenia?
Ja nie wiem po kim ona ma ten apetyt. W jej wieku zaczynałam już odmawiać wszystkiego, mleko od krowy nigdy mi nie szło, a już na pewno nie gotowane i ciepłe (pochodna półrocznego karmienia piersią). W pewnym momencie żyłam tylko sokami z marchwi, polędwicą i rosołem. Tata Kluski miewał takie dni, gdy nie tknął niczego, tyko pił wodę. Nawet babcie nie zdołały go utuczyć. A ten żarłok rzuca się na bezbronnego gościa w restauracji i żąda jego michy. Na szczęście w porę dostaje własną. Jasne że nie zjada wszystkiego - raz to, raz to, ale mimo wszystko mało znam dzieci, które tak kochałyby jeść. I co lepsze, w porę potrafiłyby przestać, dzięki czemu nadwaga jej nie grozi. Zresztą jak ma grozić, jeśli im więcej je, to więcej rośnie. Kluska ma już około 90 cm wzrostu i waży gdzieś pomiędzy 12 a 13 kg. Bliżej 13 ostatnio. Ubranka kupuję na trzy i cztery lata. Pieluszki rozmiar 5.
No i muzyka, piosenki są nadal najfajniejsze. Gorzej jeśli dzieci śpiewają je na żywo i co jakiś czas przestają. W przerwach towarzyszy im nagła syrenka alarmowa domagająca się bisu. :)
No wiecie co, jak tak można dziecko głodzić?
Byłabym zapomniała, całą sobotę Kluska była w Warszawie. W rejonie pogranicza Włoch i Ochoty. Transport pociągiem (godzina w jedną stronę). Oczywiście beze mnie, jak co weekend uciekliśmy z tatą Kluski w plener. Zwiedzaliśmy garnizon w Skierniewicach i parę innych atrakcji w krzakach, w tym rejon linii kolejowej Skierniewice - Łuków. Klusię spędziło całą sobotę na zwiedzaniu placów zabaw, a w niedzielę lokalnie - na imprezach w Żyrardowie. W naszym małym miasteczku było mnóstwo atrakcji dla dzieci. W sumie dla Kluski już same dzieci są atrakcją. Trza ją będzie wepchnąć do jakiegoś klubiku czy mikrożłobka, bo nie zawsze udaje się nam dotrzeć do piaskownicy. A stałe płatne zajęcia może zmobilizowałyby nas do regularnego wpychania jej między dzieci. Może jakoś natchną ją do gadania?
No to się uśmiałam z tym gryzakiem jaki sobie znalazła ;)
OdpowiedzUsuńA co do mówienia, to spokojnie, moje bardzo późno zaczęła, a teraz jej się buzia nie zamyka, wciaż pytania, które powtarza po 100 razy, ćwiczy moją cierpliwość ;)
Mam takiego samego kwiatka, jaki ma Twoja córcia zamontowanego w foteliku ;)
Kwiatki się nam nieco rozmnożyły, kiedyś był taki tylko jeden, teraz mamy ze trzy, ten z fotelika i jeszcze dwa przy wózkach :)
UsuńMoja za parę dni kończy 22 miesiące :) Zdrówka dla Małej ;)
OdpowiedzUsuńhttp://swiatamelki.blogspot.com/
Poważny wiek. I kiedy to minęło ? :)
OdpowiedzUsuńZupełnie nie w temacie. Zastanawiam sie nad kupnem kasku kiddimoto. Jaki macie rozmiar, S czy M? Zadowolona jesteś z niego? :)
OdpowiedzUsuńS. Jest ciutkę przyduży, ale w XSce poprzedniego mimo dobrego obwodu część czołowa okazała się przyciasna. I wylądowaliśmy pomiędzy rozmiarami. Ska pasuje, ale wydaje się, jakby miała ogromną głowę. To wszystko przez jej faraonią głowę, sporo jej odstaje z tyłu. Ska jest od 48cm, Klu ma ok. 49cm w obwodzie. Nie jest tak fajny jak do jazdy konnej f-my Casco, ale w moim odczuciu nadal dobry. Na pewno lepiej chroni głowę niż typowe kaski rowerowe.
UsuńMati ma w obwodzie 51cm. I tak mi właśnie wpadły w oko te kaski. W ogole zastanawiam się tylko nad orzeszkiem. Wezmę S, jest do 53 cm. Ciekawe na ile nam starczy.. Fajne są jeszcze z Rebel Kidz.
UsuńCasco nie widziałam, poszukam :)
Generalnie wszystkie kaski do bmxów mają lepsze parametry od typowych rowerówek. Sama firma nie jest już tak ważna, prędzej wygląd kasku. By miał zabudowaną część czołową, tył i skronie. Dużo dzieci lecąc z roweru leci na twarz. Zwykły kask rowerowy jej nie chroni, łupinowy przynajmniej górną część czoła.
UsuńCiesz się, ze je, bo musiałabyś spędzać długie godziny przy karmieniu.
OdpowiedzUsuńU nas dzisiaj rok i 8 miesięcy. Moja też lizała ten gadżet, chyba tak jest, że wszystko musi zostać posmakowane. I kwiatka mamy podobnego, kiedyś mąż mi podarował. A Łuków jest całkiem niedaleko mnie.
Nie no nie siedziałabym godzinami karmiąc jej. Raczej uznałabym, że "widać nie jest głodna" i zastanawiałabym się, jak wzmóc apetyt. Bo że zmuszanie dzieci do jedzenia wywołuje odwrotny skutek od zamierzonego, to wiem po sobie ;)
UsuńRzadko kiedy dzieci wdają się wprost w rodiców, poszukaj w pamięci, na pewno znajdziesz kogos, kogo Kluska przypomina w swoich zwyczajach i skłonnosciach:)
OdpowiedzUsuńA przy okazji - u nas trzonek nazywał sie...'usta Mariana':)
Czas tak pędzi.. Klusia jest już spora :) Nie długo na studia Wam pójdzie :D
OdpowiedzUsuńJak tak dalej pójdzie, tylko na pantomimę ją przyjmą ;)
UsuńJej to jest dopiero duża dziewczyna! Co do tego jedzenia, mój Kacper też sprzątał wszystko jak odkurzacz, a od prawie roku jest tak wybredny że nie mam czasem do niego siły. Myśle, że Klu popróbuje, znudzi jej sie i zacznie bywać bardziej wybredna:-p
OdpowiedzUsuńNie pamiętam gdzie, zdaje się na jakimś blogu w komciach, czytałam że w okolicy trzeciego roku życia dzieci robią się wybredne z bardzo ważnego powodu. To jest wiek, kiedy w dawnych czasach dziecko zaczynało biegać samo bez rodzica i musiało się żywić tym, co znalazło przypadkiem. Bezpieczniej było jeść jedną rzecz niż eksperymentować. Te co jadły wszystko jak leci, truły się i umierały. Więc przetrwały pokolenia niejadków :) Myślę że jest mi łatwiej, bo byłam i jestem "niejadkiem" całe życie, nie tknę ziemniaka polanego śmietaną choć i ziemniaki i śmietaną lubię. Mogłabym godzinami wyliczać, czego nie tknę. Przy czym apetyt czasem mam nieziemski, byleby pod ręką było to co mi smakuje :)
UsuńJa tam jestem chodzącym śmietnikiem a pewnych połączeń nie trawię. Kocham czekoladę, ale nic o smaku czekoladowym nie jestem w stanie zjeść, ciepłe mleko odpada, jedynie takie z lodówki. Choc w sumie to jedno i to samo. Może mam jakieś naleciałości z niejadków?
UsuńO tak, zimne z lodówki? Czemu nie. Czekoladę akurat lubię w każdej postaci, ale już z truskawkami mam wesoło. zjem normalne, ale nie przepadam za przetworami. jogurtu ani soku truskawkowego nie lubię. Nawet lodów o tym smaku. Dżem od biedy, ale ostatnio dżemy są dla mnie za słodkie i skręciłam w kierunku serów kanapkowych. Bo jeszcze trzeba dodać, że mi się zmienia. Ostatnio przestałam lubić brokuły, za którymi przepadałam od wielu lat. I teraz się zastanawiam, czy to mnie się smak zmienił, czy ostatnie brokuły są ciut inne :)
UsuńWiesz to chyba kwestia nawozów, ja się zraziła do kalafiorów, chociaż kochałam je z całego serca:). Ja podobnie jak ty z truskawkami, mam z brzoskwiniami. Mogłabym je jeść kilogramami, ale jogurt brzoskwiniowy to dla mnie za dużo:-p
UsuńNo moja lubi jeść bardziej.Nie mam już siły zamykać przed nią lodówki i jak pyta po śniadaniu " cy jus obiad?" to ręce opadają.
OdpowiedzUsuńCudne zdjęcia.
Ja nie mam jak zamykać lodówki, chyba że na kłódkę. Bez problemu sobie otwiera drzwi. Ostatnio nawet te od zamrażalnika (mamy tę ogromną 90 cm szerokości). :)
Usuń