30.6.14

23

Dziś ją zmierzyłam. Wyszło 92 cm. Niemożliwe, miesiąc temu miała góra 90. Zmierzyłam drugi raz. Zawołałam babcię, że może źle trzymam miarkę, czy co. No nijak nie wychodzi inaczej. Klusię znów wybiło do góry. Wagowo między 13 a 14, zważ tu wiecznie ruszające się dziecko. Ale powiedzmy, łatwa do noszenia to ona nie jest. Z pośpiechu przed porannym spacerem często ją znosimy po schodach i to jest naprawdę solidne kluskowe danie. Co ciekawe ona wcale nie wygląda, sąsiadki czasem pytają, czy niejadek. Jaaasne, niejaaadek. Ona je tyle, co ja i jej tata w jej wieku jedliśmy łącznie. Tata Kluski miewał takie dni, co absolutnie nic nie wziął do paszczy prócz picia. Ja grymasiłam i cała rodzina latała za mną z jedzeniem, co tylko pognębiło niechęć do produktów spożywczych. A tu taki żarłok się trafił.


Teraz jej próbuję tłumaczyć, że gęba nie służy tylko do jedzenia, ale i do mówienia. Chyba zaczyna coś do niej docierać, bo wyrzuca z siebie od czasu do czasu dość długi bełkot. Nie do powtórzenia ani zapamiętania. Ale zawsze jakiś postęp. Znów się zaczynam zamartwiać, jak to ja. Już nawet nie jej problemami z mową, raczej moimi rychłymi kontaktami ze służbą zdrowia. Niedługo czeka nas bilans dwulatka, potem kolejne pół roku latania po specjalistach (bo słuch zbadać trzeba, bo pewnie logopeda wyśle do psychologa i tak dalej). A przeca to nie wszystko, kolejną turę szczepień trzeba zacząć.

I jeszcze muszę paszport jej wyrobić. Czyli dokumenty, czyli zdjęcie zrobić, czyli złożyć to draństwo osobiście w dwoje rodziców. I do notariusza wycieczka. A tu coraz mniej czasu się robi. Wzdech. Dostaję wysypki na plecach, jak o tym myślę. Ale to już najwyższa pora i dość wymówek.


Poza tym Pippi nadal jest idolką Kluski. Babcia i wujek byli na wycieczce w Sztokholmie i kupili małej strój Pippi (i ręcznik, i kalendarz, i łosia, i drugiego łosia na lodówkę). Z getrami udającymi pończochy. Kluska zaczyna dzień od włożenia "pończoch" i lata tak przez cały czas. Oczywiście są w innych kolorach.  Strój wymaga nieco przerobienia, ma tu i ówdzie za ciasne gumki, ale Kluska wygląda w nim jak rasowy łobuz. Jak na nią uszyty. A że dla trzylatki, kto by wnikał. ;)

Pomyślałam, że dość już tej Pippi i czas dziecku pokazać jakieś grzeczne dzieci. To zakupiłam dwa filmy z dziećmi z Bullerbyn. Co z tego, że nago kąpią się w rzece, chodzą po płotach i są brudne od stóp do głów. W porównaniu do Pippi to wzór cnót. Kupiłam jeszcze moją ukochaną Ronję, córkę zbójnika i zupełnie mi nieznaną (na bank nie czytałam, chyba moja biblioteka w szkole tego nie miała) Madikę z czerwcowego wzgórza. A może czytałam tylko raz i zapomniałam? Jak alternatywa dla amerykańskich kreskówek, to alternatywa. Skoro moje dziecię tak bardzo ukochało telewizję, to niech chociaż porządne filmy ogląda. "Czasem nawet duże dziewczynki muszą sprawdzić, jak się lata z parasolem z dachu drewutni i czy w pralni sąsiadów naprawdę mieszkają duchy." - taaak, to brzmi bardzo wesoło, chyba czas schować wszystkie parasole w domu ;)

7 komentarzy:

  1. Pozdrawiam Kluseczkę i Jej rodziców. Jesteście oryginalni w dobrym tego słowa znaczeniu. Można śmiało z Was brać przykład.
    Pozdrawiam z mokrego Żoliborza

    OdpowiedzUsuń
  2. O to starsza od Amelki o 8 dni :) Ale zleciało ,już 23 miesiące ma !!
    http://swiatamelki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż, dzieci nam rosną, nasza tez coraz cięższa, a o tych wszystkich nfz-owych obowiązkach to nawet mi się myśleć nie chce.

    OdpowiedzUsuń
  4. Duża kobietka. Nie długo rodziców przerośnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz, musicie poszukać innej ksywki dla Kluski:-p, bo niedługo to sie zrobi z niej niezła modelka:). Z resztą co ja piszę już nią jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona ma ksywkę po Klusce z Broszkiewicza. Bardzo szczuplutkiej dziewczynce, która żarła ogromne ilości klusek, żeby utyć. Ale jej się to zupełnie nie udawało ;)

      Usuń
    2. Nie znałam! No to teraz wszystko jasne;]

      Usuń