Kluska dała się przekupić kwiatkiem podczas zapinania pasów i w drogę. Krótka wycieczka do Międzyborowa na wydmy, największa piaskownica w okolicy. Trochę mokra po deszczach, dlatego mała w rajstopkach. Uświniła się koncertowo, ubawiła pysznie. W sensie dosłownym, bo przecież patyczek świetnie nadaje się do nabierania piasku i pożerania go. Pilnowaliśmy jej, ale skubana kilka razy wyprowadziła nas w pole. Nu, czyste dziecko to to raczej nigdy nie będzie, zwłaszcza z takimi rodzicami ;)
Potem zaczęło kropić. No to się zwijamy. Aaaaalllleeee maaaaamoooo! (dosłownie z wyrzutem brzmiało to mniej więcej tak: "maaaamaaaammaaaa!!!"). Plus zwijanie się, wyrywanie rąk, machanie nogami i inne takie atrakcje. Coś na kształt buntu dwulatka rok wcześniej. Na szczęście trochę już naszą syrenkę okrętową znamy i ryżowe wafelki mieliśmy w pogotowiu. Tylko zapomnieliśmy zabrać mokrych chusteczek, więc żarła wafle brudnymi łapami, ale przynajmniej była cicho. Chyba trzeba będzie kupić te tabletki na odrobaczanie ;)
O samym foteliku. Jeszcze zanim podjęliśmy decyzję o zakupie, szperałam w sieci całymi dniami w poszukiwaniu czegoś dla roczniaka. Łatwo nie jest, jeśli ogranicza się zakupy do Polski. Priorytetem były pięciopunktowe pasy oraz mocowanie do rury podsiodłowej (naturalny amortyzator wstrząsów). Okazało się, że właściwie nie ma wyboru. Moje wymagania spełniały tylko dwa modele Polisportu (Guppy Maxi i Wallaby Evolution Deluxe) oraz jakiś włoski Tiger Relax, który jednak wyglądem nie wzbudził mojego zaufania. Doszłam do wniosku, że jednak wolę sprawdzoną firmę i pozostała decyzja odnośnie modelu. Różnica polegała głównie na tym, że Guppy jest sztywny bez regulacji oparcia. Nie chcę by mała spala w foteliku, więc chyba przeżyjemy w sztywnym. Guppy ma też na plecach kieszonkę z siatką, co w przypadku małego dziecka bardzo się przydaje. Akurat na butlę z piciem, zapasową pieluchę i wafle ostatecznego ratunku.
Z kaskiem miałam jeszcze gorsze przejścia, bo jestem kaskosceptykiem z natury, ale fotelik jest jednak wysoko i w razie upadku mogłoby być słabo. Przedszkolaka bym się nie bała wozić bez (tu w Żyrardowie niewiele starszych dzieci jeździ w kaskach, mały ruch samochodowy, krótkie odległości), ale roczne dziecko... no nie. Taka odważna to ja nie jestem, choć wiedziałam, że typowy rowerowy nie zostanie zaakceptowany. Potrzebowałam coś maksymalnie lekkiego i wygodnego, by mała nie czuła, że ma coś na głowie. No i padło na kask do jazdy konnej. Przynajmniej nie ma tej buły z tyłu dzięki czemu bez problemu Klusię nie uderza ciągle głową o tył fotelika. Casco Nori XS (44-50 cm), jakby kto pytał. I nie, to nie jest zawoalowana reklama, dzielę się własnym doświadczeniem oraz niechęcią do kasków z supermarketów, które chronią co najwyżej przed obtarciem i siniakiem, ale nie przed poważnym urazem. Niestety Kluska ma jeszcze za małą główkę do kasków do BMXów, te są porządniej wykonane, ale dla starszych dzieci. Albo dla tych z większymi czaszkami (od 49 cm).
Może wreszcie zaczniemy w trójkę jeździć po okolicy. Wadą tego fotelika (choć w sumie i zaletą) są duże osłony na szprychy. Dziecku nóżka się nie wkręci w koło, ale nie da się na bagażniku zamontować sakw. Opcje są dwie. Tylko ja wożę sakwy, a tata Kluski ją wiezie (i na odwrót), albo tata Kluski montuje bagażnik na przednie koło i wiezie tam lżejsze graty. Właściwie jest jeszcze opcja trzecia, przyczepki używamy jako bagażnika zamiast sakw. Ciekawe czy uda się wszystko przetestować jeszcze w tym roku, bo robi się coraz zimniej i niestety mokro. Co prawda Kluska jest córeczką tatusia i nie marznie tak jak ja, ale jednak podróżowanie w deszczu to średnia przyjemność. Chyba trzeba się ruszyć po rurki pvc i zrobić jakąś osłonę przeciwdeszczową typu hand-made. Tylko czy mi się będzie chciało?
a co nie tak z przyczepką?
OdpowiedzUsuńZ przyczepką wszystko dobrze, tylko Klu od jakiegoś czasu nie chce w niej jeździć, tak samo w zwykłej spacerówce. Ryk, nje, nje, maaamaaa i tak dalej.Prawdopodobnie chodzi o to, że za mało widać.
Usuńmy mamy przyczepkę i jesteśmy zadowoleni :)
OdpowiedzUsuńMy też, tylko co z tego, odkąd Klu zaczęła raczkować, 3miesiące temu, jazda w przyczepce odbywała się na syrence alarmowej. Niestety ścianki mało tłumią ;)
UsuńAle super wycieczka:)
OdpowiedzUsuńMoja tez wiecznie umorusana,no ale podobno brudne dziecko to szczesliwe dziecko:)
Ognista odpowiedziała za mnie ;)
Usuńsą czyste dzieci.....i...szczęśliwe dzieci;))))))
OdpowiedzUsuńMy z przyczepką nie próbowaliśmy, ale mamy fotelik i Mati krzyczy z radości jak widzi 'wyjechany' rower na podjazd - bo to oznacza wycieczkę :)W samym foteliku też jest szczęśliwy :)
OdpowiedzUsuńMoże kwestia braku akceptacji podróży w przyczepce wynika właśnie ograniczonego pola widzenia...
Pozdrawiam,
Magda :)
Też mi się tak wydaje. Niestety fotelik wyklucza dystanse dłuższe niż 20km, co nas mocno ogranicza, bo atrakcji 10km od domu mamy niewiele. Ledwo las i wydmy, jeden park w Radziejowicach. Może z czasem mała przyczepkę znów polubi :)
UsuńMy zastanawiamy się nad przyczepką.... na dłuższe trasy :) ale póki co mamy fotelik i jesteśmy zadowoleni, młoda też :) bardzo lubi jeżdzić i nie nudzi jej się zbyt szybko jak wszystko inne:)
OdpowiedzUsuńOo i rowerowa rodzinka:). Bardzo fajnie:). My tez bardzo lubimy rowery:). Mnie sie przyczepki podobają wizualnie, ale nie wiem jakie są w użytku, bo nigdy takowej nie miałam
OdpowiedzUsuńPrzyczepka jest bardzo wygodna, trochę chroni od wiatru, bardzo chroni od deszczu i jest bezpieczniejsza. Ale ogranicza widoczność i chyba najlepiej jeździ się dzieciom w dwójkę. Pojedynczo chyba szybko się nudzi. Pewnie będziemy kombinować na zmianę.
Usuńo a my zastanawialiśmy się nad zakupem, zastanawialiśmy się i chyba dopiero w przyszłym roku kupimy - a tak swoją drogą co macie za fotelik, bardzo podoba mi się wizualnie.
OdpowiedzUsuńPolisport guppy maxi. Trzeba mu przyznać, ładnie wygląda. Kieszeń z tyłu bardzo się przydaje.
UsuńWitam! zastanawiam się nad zakupem guppy maxi ale nie jestem przekonana...Jak to jest z oparciem a dokładniej ze strefą na wysokości główki? Dziecku wygodnie?
OdpowiedzUsuńDziecko nie narzekało, nawet w domu się pcha siadać. On jest tak skonstruowany, że maluchowi głowa z kaskiem się mieści bez problemu, a starszemu (kilkulatkowi) po prostu wystaje ponad fotelik, tak tak we wszystkich innych, więc problem rozwiązuje się sam. Na pewno jest wygodniejszy od gołego plastiku, bo ma wyściółkę na oparciu i siedzeniu.
Usuń