Zaczyna się jęk i wyliczanki co kto kupił, zamierza kupić lub oczekuje. Jęk rodziców, co kupić swemu dziecku, bo nie mają pomysłu. Czy dobre dla wieku. Czy dziecko się ucieszy, a może prezent się zdubluje, bo dziadkowie kupią i co wtedy. Zaczyna się jęk dziadków, trochę mniej widoczny w sieci, że te zabawki strasznie drogie i nie starczy z emerytury, a dzieci się obrażą, jak kupią tani "chiński badziew" z bazaru (choć drogie zabawki najczęściej idą tym samym transportem z tej samej fabryki). Jęk bezdzietnych znajomych (zresztą dzietnych też, tylko mających dzieci w innym wieku), że nie mają pojęcia, co "się teraz kupuje dzieciom". Nawet nie to, że mnie to mierzi, czy coś. Obserwuję. Jak ludzie głupieją.
O nie, nie jestem przeciwnikiem kupowania dziecku prezentów, sama mam na tym punkcie hopla, gdybym mogła, kupiłabym wszystkim dzieciom na świecie wszystkie zabawki, o jakich marzą. Tylko czy współczesne dzieci marzą o zabawkach? O tych wszystkich rowerkach, super drogich lalach i innych gadgetach? Ile z nich kupujemy naprawdę im, a ile małemu dziecku ukrytemu w naszym wnętrzu? Które wychowało się w biedzie, albo rodzice się nie wczuli i kupili co innego? I tkwi w nas to rozżalone maleństwo które dostało lalę, a nie klocki? Albo książkę, a nie małego plastikowego żółtego ptaszka dziobiącego jak perpetuum mobile naczynie z wodą? Ile ja bym dała, żeby takiego kupić...
Co kupiłam Klusce? Zaraz, czy ja w ogóle coś jej kupiłam? Yyyy, chyba znowu zapomniałam. Weekend dziecka, bo pierwszy w tym roku przypadał jakoś w poniedziałek, Kluska spędziła z wujkiem i babcią, a my, wieczne dzieci - jej rodzice, na rowerach i w pociągu. Byliśmy w Modlinie i Skierniewicach, ona w Warszawie w Blue City na jakiejś imprezie z okazji Krainy Lodu i w Centrum Kopernik (BTW otwarto ogrody na dachu, można zwiedzać). No ale czułam niedosyt, a może nawet małe poczucie winy, że jakoś tak się nie zeszło, by ta pora była miło wspominana. Że odwalili robotę za mnie inni.
pokoju. Mający służyć do wygodnego wożenia dziecka rowerem na dłuższych trasach. Piąte koło u wozu. Kupiłam używkę okazjonalnie na alledrogo, przyjechało do nas aż z Gdańska i kurzyło się od Wielkanocy. Bo ciągle coś. Wkurzyłam się jeszcze w maju i je częściowo zmontowałam, zostało tylko koło i przymiarka do sztycy. Znów stało w kącie, aż tata Kluski zawziął się i to koło domontował, przy okazji odkrywszy, że łańcuch może spadać, bo nieco zużyty.
Mimo to pojechaliśmy z Kluską na krótką wycieczkę testową (20 km), żeby ocenić, na ile się Klusce spodoba jazda z możliwością pedałowania. No bardzo bardzo!. Na tyle, że teraz trochę się awanturuje, jak tata ją zabiera fotelikiem na plac zabaw w parku (po mieście wygodniej), a nie Weehoo I-go. Z drugiej strony najważniejsza jest druga wycieczka. Na pierwszej to i przyczepka była ok. Czy spodoba się za drugim? Oj, spróbowałaby nie. Mamy w planach jeździć tym trochę dalej niż do lasu. Po pierwsze dlatego, że nasze bagażniki są wówczas wolne i możemy ładować śpiwory, karimaty i namioty do woli. Po drugie, że taki hol wiezie się za sobą na oddzielnym kole, więc nie obciąża się własnego. No i środek ciężkości jest nieco niżej. Tylko że to jednak ogon na plecach, do częstego lawirowania po ulicach miasta nieco zawadza. Ale już trochę za miastem, na długich, bezkolizyjnych trasach rowerowych - idealny. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia ponad rok temu i czyhałam na okazję, bo cena nówki trochę zwala z nóg. Jest też opcja dla dwójki dzieci, jeszcze droższa. No ale jak dziecię nie chce jeździć w przyczepce... człowiek orze jak może. ;)
To do: prócz wymiany łańcucha i sposobu montażu koła na klips, chcemy spróbować zamontować z tyłu zwykły bagażnik rowerowy, może taki na przód, mamy jeden crosso, do którego nawet mamy mniejsze sakwy. Bo umówmy się, te od Weehoo mają małą pojemność, no i są średnio wodoszczelne. Może do jesieni się wyrobimy, a póki co będziemy ryzykować awarie na trasie. :)
Jak się na tym jeździ? Odpalcie sobie film powyżej. My naszego jeszcze nie nakręciliśmy, ale jutub daje radę. :)
Fajna ta przyczepka, muszę pokazac dzieciom, Młodszy ma juz dwa lata;)
OdpowiedzUsuńPiszesz o prezentach; przyznam, że największą frajde mam kupując chłopakom ciuchy, przecież za dzieciństwa mojego dziecka nawet marzyć o takich kolorach i wzorach nie mogłam.
Zabawki starszy wybiera sobie sam, ja natomiast ciagle kombinuję, gdzie by się tu wybrać, żeby zobaczył coś ciekawego, więc mam pełen folder linków do tzw. ciekawych miejsc w Polsce;)
To znaczy miałam i zgubiłam, wymieniając dysk:(
Zzzzzzzzzzzzzzz, za moich czasów nie było takich fajnych przyczepek. Szerokiej drogi, wiatru w plecy !
OdpowiedzUsuńZa moich już mogły być, ale co najwyżej w Holandii ;)
Usuń