2.1.15

Dziecko w grudniu na rowerze

Jeśli chodzi o wycieczki rowerowe w grudniu, to mieliśmy upiornego pecha. Raz, że pokrzyżowała nam plany ospa na początku miesiąca, dwa, że pogoda była upiorna. A to lało, a to wiało, a to na koniec solidnie przymroziło. Przy okazji dopadło mnie zimowe lenistwo. Tata Kluski ciągle jeździł daleko w ważnych sprawach. W końcu usiedliśmy w przedsylwestrowy wieczór i ustaliliśmy, że wóz albo przewóz, 31 grudnia to dzień ostatniej szansy. Pogoda postanowiła się zlitować i zapowiedziała ocieplenie. Od rana miało być coraz cieplej i cieplej, co w praktyce oznaczało rejon -5 stopni Celsjusza, czyli w sam raz na parę kilometrów do parku i z powrotem. (zobacz też termometr rowerzysty)


Problem z niechęcią do rękawiczek opanowaliśmy za pomocą kocyka, który spełniał rolę mufki. Na szczęście mała nie wyjmowała rąk. Kaczek nie karmiliśmy, bo zapomnieliśmy zabrać pokarm. Póki co rekord zimna został pobity (poprzednio był na poziomie -1). Dziecię z rana było nieco zagilone, wycieczka ją odetkała, po powrocie wszystko pięknie wypłynęło na zewnątrz. W sumie efekt bytności na zewnątrz, po spacerze wózkowym też jej nos czyści. To jedyna możliwość jego oczyszczenia, bo od niedawna mała z niechęcią podchodzi do soli morskiej. Kurczę, uwielbiała psikanie. A teraz won. Hrr. Trochę umie już wydmuchiwać w chusteczkę, ale zawsze coś zostaje w nosie.


Podsumowując rok 2014 - Kluska przejechała w foteliku 774, 49 km w 52 godziny 17 minut (przynajmniej po jednej wycieczce w każdym miesiącu od stycznia do grudnia), pociągiem przebyła pewnie nawet większy dystans (częste kursowanie do Warszawy i z powrotem), przeleciała ok. 8tys. km samolotem i przeszła spory kawałek. A raczej przebiegła, bo to jest główna aktywność Kluski ;)


Poszlibyśmy na sanki, ale nie przy trzech centymetrach śniegu. Jeszcze wciąż mam nadzieję na śnieg w drugiej połowie stycznia. Żeby choć z dziesięć centymetrów napadało. Pamiętam zimy z połowy lat 80, człowiek od grudnia do lutego chodził w zaspach po kolana do szkoły. Temperatura -10 oznaczała, że się ociepliło i będzie można porzucać się śnieżkami, bo przy -20 śnieg się nie chciał lepić. A teraz, szkoda gadać. Nawet nie ma z czego porządnego bałwana ulepić.


Babciu Mróz! Zagoń pana Zimę do roboty! ;)

3 komentarze:

  1. Oj, mnie też dopadło grudniowe rozleniwienie, choć prawde mówiąc, to moja najwieksza, ostatnio, aktywnośc przy waszej, to lenistwo totalne;(
    Powodzenia zycze w nowym roku, całym, a na jego poczatku - 10 cm sniegu pod sanki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby co, ulepimy bałwana z dedykacją dla Ciebie ;)

      Usuń
  2. wow. niezły rekord. myślę że nim dobije 18stki spokojnie uplasuje się w księdze Guinessa;))) podziw. jak pogoda pozwala jedździjcie jak najwięcej;)

    OdpowiedzUsuń