28.4.13

Ostatnie chwile wolności

Znowu dałam się wrobić, wszyscy wyjeżdżają, jak nie na cały weekend, to na pół, wizja spędzania całych dni samej z dzieckiem nieco mnie przeraża. Toteż zwerbowałam pomoc, wujka Finia, co pomoże i śmieci wynieść i na dziecko spojrzeć, gdy ja będę się kąpać, a i towarzystwo na spacerach będzie. Wujek stęskniony z Kluską nawet chciał przyjechać dzień wcześniej, ale tu tłok przedwyjazdowy, lepiej jeśli nawiedzi nas dopiero 1 maja. Przerażające upalne prognozy jednak odeszły w siną dal, co mnie cieszy, nie ma jeszcze zbyt dużo liści na drzewach, nie ma gdzie się schować poza sosnowymi zagajnikami, a pechowo najbliższy jest bardzo zaśmiecony, a dalszy 3 km od domu, więc to już konkretna wyprawa.
Ale ja nie o tym.


Ostatnie dni wolności, jeszcze z babcią na pokładzie (która obecnie nawiedza rejon Czarnobyla i mam nadzieję, że przywiezie z wujkiem Pawłem trochę zdjęć!!!), spędziliśmy z tatą Kluski na wycieczkach rowerowych, krótkich bo krótkich 30-40 km, ale to akurat dystans dla mnie na rozruszanie mięśni. Przy okazji na jednej z wycieczek testowaliśmy pożyczoną od Werrony przyczepkę (ze słonikiem zamiast dziecka), która okazała się jeszcze bardziej niezniszczalna, niż sądziłam. Udało się nawet sforsować dwa przewrócone drzewa bez odpinania przyczepki, zwyczajnie starczyło podnieść z tyłu trzymając specjalne uchwyty. Ale i tak serwis ją czeka, trzeba wymienić łożyska, trzeba też dokupić lampkę na tył, by wszystko odbywało się zgodnie z nowymi przepisami (przypominam, że od dwóch lat jazda z przyczepką po polskich drogach jest całkowicie legalna, a sama przyczepka bezpieczniejsza od fotelika rowerowego, co potwierdziły niemieckie testy już pod koniec lat 90, tak tak my jak zwykle "sto lat za murzynami").

Ostatnie chwile wolności z kawą i szukaniem skrzynek ;)

Przyczepka ma swoje lata, gdyby ktoś chciał wiedzieć, firmy TREK, obecnie ten model nie do dostania z racji wieku. Kluska będzie piątym dzieckiem wożonym tą przyczepką, najstarsze z nich chodzi już do gimnazjum. Jest raczej dla siedzących dzieci (powyżej 8 miesiąca), dwuosobowa, ale da radę posadzić małą w środku, tylko trzeba jej po bokach upchnąć kocyki czy inne ograniczniki tego typu. Ponieważ Klusię ma niedużą głowę, kask rowerowy póki co odpada, wpadłam na genialny pomysł kupienia kasku do nauki chodzenia, zawsze jakaś ochrona, dopóki mała nie dorośnie. Osobiście niespecjalnie jestem fanką typowych kasków rowerowych dla dzieci, w bardzo niewielkim stopniu chronią głowę podczas upadku, jeśli nie są tak skonstruowane, by zasłaniać skroń. Sama jeżdżę bez kasku, bo mam nietypową czaszkę, zamiast chronić głowę, kask zsuwa mi się podczas jazdy na czoło, a potem na oczy. To ja już wolę bez. Dziecko na szczęście czaszkę ma w miarę foremną, cudawianki robiłam, by o to zadbać, układanie na boki, podpieranie kocykami, a i tak przegapiłam, że przez sen przekręca się tylko na jedną stronę (pochodna asymetrii). Przeszło, ale ślad na główce mały pozostał, ale raczej nieistotny w temacie trzymania się kasku na głowie, tyle dobrego, że nie ma płaskiej głowy z tyłu jak ja. Pierwsza jazda testowa po osiedlu  z dzieckiem planowana w drugiej połowie maja, o ile nadal będzie ciepło i o ile zdążymy przyczepkę przeserwisować.

Jazda terenowa po piachu i z górki

Z innych komunikatów: Kluska coraz raźniej pełza do przodu, druga górna jedynka przebiła się przez dziąsło. Pierwsza wystaje całkiem nieźle, w związku z czym mała umie już zgrzytać zębami, a nawet ugryźć jabłuszko! Na jakiś czas chyba mamy spokój z zębami, to znaczy zapewne na jakiś tydzień, ale dobre i to. Przestałam się bawić w BLW, jakoś trząsało mnie, że tyle jedzenia lądowało na ziemi, w sumie zmarnowane. Zatem koniec zabaw, mała dostaje trochę słoików, trochę "dorosłego" żarcia w miarę możliwości (gotujemy jej osobno bez soli) i obserwujemy, które potrawy jej nie smakują. Do brokułów dołączył pasternak, trochę zje ale się krzywi, ale może to pochodna samego składu, obrzydliwy, ja bym na jej miejscu nie tknęła, a Klusię zjada 1/4 słoika (normalnie zjada połowę). Mniej zjada z butli, to dopycha słoikami. Raczej nie schudła, widać mniej potrzebuje butli, a więcej "dorosłych" składników. Nie zmuszam, jak się krzywi - otwieram inny słoik i mała ze smakiem zjada resztę o innym smaku. Poza tym do wyboru ma gotowanego kurczaka, ryż, marchewkę, cukinię i jabłko. Trochę monotonne, bez słoików nie dalibyśmy rady.


To był wpis o tym, że z pomocą rodziny rodzicielstwo nie jest takie straszne i da radę wygospodarować chwilę tylko dla siebie. Tak zwane rodzicielstwo dalekości wdrażamy od pierwszego dnia życia Kluski i póki co idzie nieźle, objawów histerii w związku ze znikaniem to jednego z nas to drugiego - nie zaobserwowano. Może z czasem to się zmieni, ale póki co system wrzucania dziecka do kojca, a spania w innym pokoju i zrywania się tylko w razie płaczu - daje coraz lepsze efekty. My wyspani, Kluska niepoobijana szczebelkami, samo dobro ;)

16 komentarzy:

  1. Ha ha nieźle wrobiłaś wujka ;)
    Może niedługo będzie jadła coraz mniej mm :) Córka mojej koleżanki karmionej mm (dziecko z czerwca 2012r)chce mleko tylko w nocy, a w dzień normalne jedzenie.
    Udanego weekendu w takim razie i umiarkowanych temperatur :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to mnie pocieszyłaś, Kluska w nocy nie je, ale za dnia zjadała do tej pory 180tki... a teraz cieszę się, jak zje 150. I tak dobrze, że w ogóle.

      Usuń
  2. Marzy mi się taka przyczepka :))))) już widzę oczami wyobraźni rowerowe wycieczki nad jezioro czy do lasu. To prawda,że jesteśmy sto lat za murzynami :((((
    A z tymi zupkami u maluszków tak już jest....moja Nadula najlepiej wcina samą marchewkę z ziemniaczkami no może trochę pietruszki jak dodam lub pora to zje, ale każdy kawałek mięsa wyczuje i nie chce jeść
    Pozdrawiam pa:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietna rowerowa wyprawa:) Przyczepka na pewno sie dobrze sprawuje. Musisz byc super mama.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyczepka bardzo fajna :) Długa ta Twoja Klusia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nu, Kluska rzeczywiście z tych dłuższych, aczkolwiek ostatnio na szczęście nieco przystopowała, już ledwo nadążaliśmy z kupowaniem ubranek ;)

      Usuń
  5. I ty w ciazy kiedyś byłaś? Szok! Śmiało z firgura możesz isc do Top Model... Podobaja mi sie szalenie te przyczepki. U nas jeździ drózkami taki tatuś z dwojka dzieci, straszych niz Twoja Kluska. Ale maluchy maja frajdę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zawsze chudziak byłam. Miałam nadzieję utyć po ciąży, ale niestety po pół roku wróciłam do wyglądu wyjściowego. Na top model jestem jakby za stara! No i gęba nie ta ;)

      Usuń
  6. Planujecie dłuższe wyprawy z Kluską?
    My się zastanawiamy (konkretniej: ja pracuję nad mężem a on zaczyna kruszeć) żeby zabrać Bułkę na parę dni po Polsce. Trochę mnie to przeraża, ale bardziej nęci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Barierą jest samodzielne zasypianie Kluski. Póki co nie za bardzo jej wychodzi zasypianie nie na rękach, trochę w wózku, byłoby ciężko pod namiotem. Zaczniemy od krótszych tras, a potem zobaczymy. Za rok to już na pewno będziemy pchać się daleko. Teraz nie chcę mordować dziecka, bo to i dla nas żadna przyjemność z podróży wtedy. Wszystko będzie zależeć od tego, jak ona będzie to znosić, a nie od naszego "chcenia".

      Usuń
    2. No tak, my mamy o tyle łatwiej, że Bułka starsza i bardzo lubi jeździć przyczepką. Zasypia też ładnie. To co mnie przeraża, to ilość niezbędnych bobogratów i dojazd na miejsce startu bo w samochód 2 rowerów, przyczepki, fotelika i naszej trójki raczej nie upchniemy, a ładowanie się z tym wszystkim do pociągu (w tym z Bułką, która postawiona na nogi pędzi w długą) to niezłe przedsięwzięcie.
      I bez Bułki raz zdarzyło mi się, że wszystkie rowery, sakwy i ekipa zdążyli się załadować a na peronie zostałam tylko ja z rowerem ale za to bez kluczy, pieniędzy i telefonu.

      Usuń
    3. My często jeżdziliśmy z namiotem i sakwami ot tak rowerami, nawet bez pociągu, mamy pewną praktykę w pakowaniu. Kluskograty powinny zmieścić się bez problemu na tyle przyczepki, jest tam sporo miejsca. Bardziej się zastanawiam nad kwestią kąpieli, parę dni można odpuścić, ale na dłużej to już potrzebna jakaś woda... w rzece kąpać się jej trochę boję, aż tak natury nie kocham, poza tym tu na Mazowszu to nie to samo co górskie strumienie ;) Szkoda, że u nas tak mało sensownych kempingów. Starsze dziecko łatwiej umyć gdzie bądź, z maluchem pieluchowym to trudniejsza sprawa. Więc w ogóle na początku nie planujemy nic dłuższego poza weekendówkami.

      Usuń
    4. Do kąpieli są składane miski, obczaj na allegro, wodę można zagrzać :).
      A co do pakowania bobogratów na tył przyczepki, to też mi się wydawało, że da radę ;), podręczne wchodzą, gorzej z dodatkową kari, dodatkowym psiworem, pieluchami, większym zapasem wody, paszą i innymi przydasiami. Zaczynamy powoli myśleć o jednej parze sakw na przód.
      Ale u nas jest mniej miejsca więc może u was pójdzie sprawniej :)

      Usuń
    5. Rozkładane miski, to jest to! Oczywiście że poszukam! Gad blez internet ;) Do podgrzewania wody mamy kuchenkę turystyczną na gaz, albo od biedy ognisko (tylko nie wszędzie da się rozpalić, ale to już nie problem).

      Usuń
  7. Super że potraficie tak aktywnie spędzać czas. Uwielbiam czytać relacje z wypraw rodzinnych :) Przyczepki są świetne, choć tej nie znałam. My kupiliśmy Chariota CX z którego jestem równie zadowolona jak z wycieczek z rodzinką :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trek nie jest popularny w Polsce, a model już na pewno wycofany ze sprzedaży. Ale jest dowodem na to, że przyczepki są nie do zdarcia i nie ma co się bać kupować używanych.

      Usuń