1.7.15

BLW czyli Baby Lead Weaning (w wolnym tłumaczeniu Bobas lubi wybór) po dwóch latach

Kiedy człowiek wejdzie na grupy czy fora o BLW, uderza go obecność mam niemowląt i całkowity brak mam dwulatków (chyba że mają starsze dzieci, ale one na ogół nie były tak karmione, tylko młodsze rodzeństwo), o starszych nie wspomnę. Co się dzieje z dziećmi starszymi żywionymi tą metodą? Opartą na szacunku do dziecka, polegającą na szanowaniu jego wyborów odnośnie jego własnej diety? Przestają jeść kasze jaglaną z jabłkiem? Odrzucają sojowe pupleciki? Czy co właściwie? Może po prostu wsuwają już frytki z kebabem z resztą rodziny?

A nie wiem.

My na pewno lecimy dalej z tym koksem. Wbrew tabelom żywieniowym z ministerstwa moje dziecko nie je pięciu posiłków dziennie. Je tylko wtedy, gdy jest głodne i tylko to, co zechce. Jak to wygląda w praktyce?

Rano mleko. Nadal jesteśmy uzależnieni od tego wynalazku od krowy, z kartonu. Ja piję mleko z płatkami, babcia owsiankę (ja czasem też), Kluska mleko saute, czasem z łyżką lub dwiema kaszki (tak, tej z cukrem). Tata pije mleko w kawie.


Potem wraca tryb spontaniczny. Czasem wrzucamy małej do miski trochę twarogu, plaster szynki, plaster sera żółtego czy ogórek, ale najczęściej to ona sama dopomina się o konkretną rzecz z lodówki.Tu gryz, tam gryz, nic konkretnego. Zazwyczaj zjada surowego ogórka "z gwinta", czasem grzankę z serem od tatusia, czasem surową marchewkę. Często zjada suchy chleb (uwielbia przylepki), który zagryza przygodnie złapanym jabłkiem czy gryzem banana. Na spacerze dostanie ryżowego wafla, ogórka lub marchewkę. I drożdżówkę lub croissanta, cukier krzepi, jak powiadają mędrcy. Po powrocie ze spaceru lubi sobie zjeść parę łyżek masła orzechowego. Prócz tego na ławie ma tackę z ziarnami słonecznika i rodzynkami (tymi bez siarki).

Potem następuje tak zwany lunch. Czasem zupa, czasem omlet, co tam tatuś dla córki przygotuje lub babcia dla wnuczki, jak mała ma apetyt to zje, jak nie ma, to nie zje i znów zażera chlebem czy co tam znajdzie w lodówce. Nie ma stałej pory lunchu, jakoś tak w ciągu dnia, jak sobie przypomnimy, że może dziecko głodne.


Porządny, solidny posiłek następuje wieczorem, wraz z innymi członkami rodziny (między godz. 20 a 21). Ostatnio jemy dość monotonnie, to znaczy młode ziemniaki (czasem z młodą kapustą), pomidor, ogórek, cukinia... i to wszystko. Mięso pojawia się w weekendy (w weekendy często jemy ryż z warzywami, pierogi, czasem babcia usmaży schabowe, hi hi). Ryba częściej jako podwieczorek, a to sardynka w oleju z puszki, a to pasta rybna do chleba (głównym składnikiem jest szprota),  a to wędzony łosoś w plasterkach.


Słodycze. Przewijają się. Ale nienachalnie. Raczej w postaci drożdżówek niż ciasta, ciasto bywa, a jakże - polizane i oddane. Klu zdecydowanie woli twarde surowe warzywa od słodyczy. Nikt jej nie zmusza do zdrowego jedzenia. Sama decyduje o tym, że np. najpierw dwa razy ugryzie ciasto, a potem zje pełen talerz zupy z kaszą gryczaną u cioci, czy doje kiełbasą lub wędliną. Z jajek woli żółtko, czyli właśnie tę zdrowszą część. Sama z siebie. Spożywanie posiłku jest u nas zajęciem bezstresowym.


Może dlatego moje dziecko wszystkich karmi? Naprawdę i na niby? Bywa, że jakiś chłopiec da się strollować i spróbuje lodów z piasku. Ahjoj, przepraszamy zdenerwowanych rodziców, wszelkie kontakty z Kluską mogą się źle skończyć dla Waszych pociech. Bo to, pomimo anielskiego wyglądu niewinnej, słodkiej dziewczynki - gałgan i łobuz jest. Jak się Wasze dziecko wywróci biegając za nią, lub spadnie ze schodów - widząc to - zacznie się śmiać. I pokaże jeszcze kilka innych niebezpiecznych zabaw. A dzieci się do niej garną, choć ona niespecjalnie o to zabiega. Raczej woli bawić się w małym gronie, choć pomału akceptuje towarzystwo "obcych". Interakcje przebiegają różnie, czasem dzieci niemal biją się o jej foremki, to ale tak to już jest w piaskownicy. Taka trochę komuna, gdzie w praktyce wszystko jest wspólne. ;)


Tak że jeśli dopiero zaczynacie przygodę z Baby Lead Weaning - wrzućcie na luz. Nie trzeba dziecku gotować wykwintnych potraw. Młody żołądek potrzebuje prostych rzeczy, jak najmniej przetworzonych. Kluski i pomidor? Proszę bardzo. Miska gołego ryżu? No pewnie! Jabłko ze skórką zamiast deseru? Oczywiście. Żadna filozofia. Bywa, że Kluska przez kilka dni jedzie na samych płynach, mleku i kompocie z sokiem z marchwi, co do reszty - ledwo ugryzie. Widać tak ma. Nadal jest wyższa od rówieśników i waży całkiem solidnie jak na dziecko, które "nic nie je" wg niektórych. :)

Edit: A tu jeszcze dwie fotki z tego, jak to wygląda w prachtyce, czyli co prócz "buły" je dziecko na dworze.


16 komentarzy:

  1. Nie no, na wieczorny obiad często są też kluski z truskawkami!

    Z tak zwanych słodyczy to jeszcze herbatniczki.

    A masło orzechowe najlepiej łyżką ze słoika, podobnie pasta rybna... a żółty ser w kostce, potem są tylko na niej ślady zębów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama jem w kostce ser żółty, to można inaczej? ;P Truskawki z kluskami ostatnio jadła? Myślałam, że tylko gołe truskawki.

      Usuń
    2. Głównie same kluski... ale czasem coś zajumie innym z talerza.

      Zresztą myślałem że piszesz o naszych obiadach ogólnie, bo Kluska wspomnianej kapusty nie tknęła ani razu.

      Usuń
    3. Nie no parę razy skubnęła, na samym początku.

      Usuń
  2. Rodzynki z lub bez siarki? napiszesz coś więcej?

    Co do sposobów odzywiania mysle, ze czy dobre czy złe, o tym decyduja efekty, czyli jak dziecko/człowiek zdrowy, to znaczy że odzywia sie prawidłowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ikroopko, poczytaj skład rodzynek na opakowaniach. Siarki się dodaje, by się nie kleiły, ale to własnie te klejące są smaczniejsze. My używamy Bakallandu.

      Usuń
    2. Dzieki za podpowiedź, nie przyszło mi do głowy czytanie składu, wydawało mi się, że jest oczywisty, czyli rodzynki i już.

      Usuń
    3. Błąd. Niestety w dzisiejszych czasach trzeba czytać etykiety. Nawet na "ekosreko" półkach bywają babole z konserwantami, siarką czy innym śmieciem.

      Usuń
  3. Witaj. Trafilam do Ciebie przez Dzieciowo i wlasnie przeczytalam calego bloga. Twoje odczucia sa mi bliskie, bo mam w domu egzemplarz, ktory w wieku Kluski byl podobnie narowisty i duzosie nasluchalam na temat braku talentow wychowawczych. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wizytę. Czasem tak bywa, że niemowlęta-aniołki w trybie szybkim wraz z nauką chodzenia zmieniają charakter na jak to trafnie określiłaś - narowisty - i zaczynają się dobre rady. najzabawniejsze jest, gdy osoba radząca próbuje wdrożyć własną radę w praktyce. Zazwyczaj później już nie radzi, bo zemsta Kluski bywa straszna. ;) A ona taka po mamusi, więc nawet pretensji mieć nie mogę.

      Usuń
  4. Dziecku czysty cukier dajesz... Ty to wcale jej nie kochasz, no i jeszcze to mleko z kaszką w TYM wieku...

    Co do słodyczy u nas też w ograniczonych ilościach, aczkolwiek, młody teraz w ciągu dnia z ciocią i teściową przebywa z racji wakacji i franca mi się wycwaniła, bo ja nie wiem co on je w ciągu dnia. Zapominam, że to nie przedszole ( a tam o wafelka było ciężko) i po pracy mu coś kupię. Tak też zrobiłam wczoraj i własciwie nie była to jedna rzecz, a dwie, a dziś rano jak się dowiedziałam co on zjadł wczoraj to padłam. Najpierw z ciocią loda i wafelka, potem nastąpiła zmiana warty i przejęła go babcia. Wysępił nutellę i draże, a potem ja dołożyłam lodami i drożdżówką. Bo bardzo głodny podobno był... Ale dziś już zastosowałyśmy zasadę ograniczonego zaufania, idzie łańcuszek i każda każdej przekazuje co i kiedy jadł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taa, logopeda się dziwiła, czemu dziecko mleko dostaje. Kurna, najlepsze źródło wapnia w naszej szerokości geograficznej, w sensie najlepiej przyswajalnego wapnia (twarogu czy maślanki trzylatek nie zje aż tyle, no sorry, grzanka z serem to za mało), a ta się dziwi. Pewnie powinnam ją karmić piersią, wtedy a jużci, samo zdrowie. ;)

      My mamy w domu notes, kto karmi, ten zapisuje co jadła. Drożdżówki i lody się zdarzają, ale raczej jako produkt awaryjny i od święta, podstawa to siatka z warzywkami. Zresztą jak wejdziesz do Meteora na bikestatsa, to są wczorajsze fotki z siatuchną, żeby nie było, że ściemniamy. W wolnej chwili apdejtuję ten wpis o nie. :)

      Usuń
    2. Bo z tym mlekiem to trzeba zdroworozsądkowo. Ja za dzieciaka, no stop zsiadłe mleko piłam do obiadu. Innego nie tknęłam, biały ser też lubiłam i żyję do tej pory. Teraz nagle mleko od krowy złe.

      Usuń
    3. Teraz wszystko jest złe, i gluten, i mleko, i pszenica (niezależnie od glutenu), dobre są tylko produkty z ekosklepów za "whuk" kasy. ;)

      Usuń
  5. Mogę rzec tyle na temat ten, że Najstarszy nie hodowany tąże metodą, a karmiony w wieku swym wczesnodziecięcym głównie przez dwie babcie (jedna robiła tylko to na co miał ochotę, a bywały to głównie naleśniki, a druga wciskała na siłę dwudaniowy obiad, choćby się miał zwymiotować) przechodził intensywnie etap "nic nie będę jadł przez trzy dni i będę wył że jestem głodny" w nieco starszym wieku i do dzisiaj musimy pilnować co zje, bo mało zdrowe ma ciągoty.

    Aktualna trzylatka to już BLW i je plus minus regularnie czasowo ale tyle na ile ma chęć z tego co jej dajemy do wyboru i widzę wyraźną różnicę. Etap niejadkowy bardzo łagodnie przechodziła. Słodycze choć w zasięgu ręki i wzroku bywają to nie budzą zainteresowania większego. Surowa marchewka/zielony ogór/sałata o wiele większe.

    Teraz Roczniak też BLW i zobaczymy co z niego wyrośnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U siebie też widzę związek "uciekania" przed jedzeniem za młodu przez to, że rodzina chciała mnie na siłę utuczyć i w efekcie przestałam jeść nawet to, co mi wcześniej jakoś wchodziło. Mój brat miał łatwiej, był alergikiem i nikt poza mamą nie mógł go karmić, bo nikt nie wiedział, na co chwilowo jest uczulony. ;)

      Usuń