Konik jest przytulany nawet w wózku (co czasem generuje guza, bo wózek ma twarde części), kotek ma czyszczoną mordkę mokrą chusteczką, czasem też Kluska dopomina się wody morskiej, żeby dzieciom nosy przeczyścić. Jak jej się znudzi wózkowanie, to dziecioki po prostu nosi pod pachą. Ale że to rodzina wielopokoleniowa, czasem dostajemy wnusie na przechowanie i mamy ich pilnować, gdy Kluska idzie bawić się gdzie indziej. To naprawdę niezła frajda oglądać dziecko w roli opiekunki.
Dziadkowie też lubią się bawić, nie zawsze z wnusiami, częściej w plenerze. Ostatnio pojechaliśmy rowerami na nowy plac zabaw w Błoniu. Bajka, po prostu bajka! Tak właśnie się nazywa. Ogromny obszar parku zamieniono w przyjemne miejsce dla starych i młodych. Polecam każdemu, tata Kluski nie mógł mnie stamtąd wyciągnąć. A to siedziałam w kokonach, a to grałam na cymbałach, a to przeglądałam się w krzywych zwierciadłach, a to łaziłam w tunelu, a to utknęłam w sieci, a to wylegiwałam się na leżaku... i tak nie zdążyłam pograć w bardzo duże szachy. Jedna figurka ma z pół metra wysokości.No i to kolejny plac zabaw na Mazowszu wyposażony w oddzielny budynek z toaletą.
Pewnie sobie pomyślicie - nienormalni ludzie, zostawiają dziecko pod opieką babci i wujka, a sami jadą na plac zabaw. No cóż. Dziecię kultury masowej tez liznąć musi, na zasadzie: wszystkiego w życiu trzeba spróbować. I tak Kluska wylądowała na placu zabaw przy kręgielni Hula-Kula pod warszawskim BUWem. Plac o tyle świetny, że nadający się dla takich maluchów. Po prostu niski, nie ma skąd spaść, wszędzie bezpiecznie.
Kluska w Warszawie ma swoją bazę wypadową. A w niej własny stolik, kredki, nawet dodatkowe kapcie i resztę asortymentu. Po co wszystko wozić pociągiem, niech leży w drugim mieszkaniu. No i pomału przyzwyczajamy ją do spania poza domem, bez rodziców. Jako że Kluska ma cztery mamy (czy mówiłam, że na tatę też woła mama?), nie jest to wielkim problemem. No ale trzeba poćwiczyć na sucho, w końcu w połowie listopada Kluska spędzi tydzień daleko od domu.
Nie martw się babcie, ciocie będą bardziej dbały o Kluske niż rodzice, bo to tak jakoś działa, wiem po sobie, własne dzieci bawiły się w pokoikach i często długo do niech nie zaglądałąm a z wnuczka nie spuszczam oka jak sie nim opiekuję.
OdpowiedzUsuńA Wy wypoczywajcie, grzejcie się w słoneczku, bo takiego w Polsce dlugo nie będzie :
Boziu dzieci coraz wczesniej mają dzieci ;). Gratuluję udanych wnuków. Swoją drogą plac zabaw to totalny wypas :).
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam babcią dziewczynek, nie znam tej przyjemności, ale zaręczam, bycie babcia chłopaków dostarcza nie mniej zabawy:)
OdpowiedzUsuńhm, ja już jestem po lekcjach nakładania prezerwatywy na banana i mam nadzieję, że szybko babcią nie będę :)
OdpowiedzUsuńBłonie -super zdjecia. Szczególnie tłusty Meteor jest uroczy ;)
nie ma to jak się dobrze bawić;))))
OdpowiedzUsuńPlac zabaw genialny. ależ nasze przedszkolaki miałyby zabawę! A jesień nas rozpieszcza, zaskakujące te kwitnące kasztany.
OdpowiedzUsuńI jeszcze mała refleksja- Internet jest mniejszą wioska niżby się wydawało :) Znalazłam się tu jakąś okrężną drogą i.... zaraz, zaraz.... przecież ja znam ten rower i tego faceta, i Kluskę, i Mamę Kluski z zupełnie innego miejsca w sieci ;) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNo, jesteśmy dość rozpoznawalni wizualnie, nie przeczę. Mnie to pamiętają ludzie z bloku, w którym się wychowałam, tylko z widzenia mnie kojarzyli. Takiego chudziaka trudno nie zapamiętać ;)
Usuń