Teletubisie za czasów początku moich studiów przemykały mi w telewizorze w ramach czegoś, co się zaraz przełącza na inny kanał. Takie tam śmieszne istotki o mózgu wielkości orzeszka. Kto by to oglądał. Nawet ja, dozgonna chyba wielbicielka kreskówek i książek_dla_dzieci. Zauważyłam je dopiero po aferze z damską torebką Tinky Winky'ego. I chyba wtedy zaczęłam czuć do nich sympatię. Tak jak swojego czasu kompletnie mnie nie ruszała Hello Kitty, ale odkąd się komuś skojarzyła z piekłem i szatanem... no kocham po prostu (chociaż sama kreskówka jest dla mnie nadal nieoglądalna, chyba mam za stary mózg). ;)
Co z tymi Tubisiami? One się tulą! Tulimy! Wołają i przytulają się do siebie. W pierwszej chwili nie skojarzyłam z tym, że od kilku miesięcy moje dziecko przytula się do mnie namiętnie. Wcześniej robiło to rzadko, w bardzo kryzysowych sytuacjach, ale bez przesady. Ostatnio tuli się tak o, czasem nawet bez wyraźnego powodu. WTF? Wreszcie skojarzyłam z momentem w Teletubisiach. Jak? A, bo od paru dni mamy się tulać we trójkę. Zagania mnie i tatę Kluski do jednego pokoju i mamy się tulać bez końca. Drzewom w lesie też się obrywa, w końcu idealne do tulania, bo nie uciekają i nie rozłażą się po okolicy jak rodzice.
Co jeszcze złapaliśmy z Teletubisiów? Turlanie się po trawie. Mamy na dvd odcinek z tarzającymi się dziećmi. Raz obejrzała i zaczęła się tarzać po wszystkim celowo. Na Teletubisiach podpatrzyła także stepowanie i taniec irlandzki. Nie bardzo jej wychodzi, ale próbuje.
Poza tym nadal bywamy w lesie, nadal zbieramy grzybki, czasem trochę zmokniemy, czasem wcale, ale i tak dostaniemy kataru... no dobra, tylko Kluska dostała, a ja się zaraziłam. Ale po paru dniach zdrowiejemy, więc to chyba nie wyprawa do lasu, tylko jakiś zwykły wirus się z piaskownicy przyplątał. Raczej niegroźny sądząc z przebiegu choroby u mnie (zawsze przechodzę 2x gorzej niż Kluska, a po jednej dawce aspiryny jestem niemal zdrowa, tylko coś drapie w gardle jeszcze).
Tak że nic nowego, łapiemy słoneczne weekendy by znikać na dalsze wyprawy (ciągle piszę relację z weekendówki do Dęblina i Puław bez Klu), pracuję w tak zwanym międzyczasie, mało przez to śpię i z niczym się nie wyrabiam, a już najmniej z wszystkimi moimi blogami. No cóż, jak się było bezdzietnym singlem, to się miało czas na wszystko, teraz niekoniecznie. Ale i tak jest lepiej niż rok czy dwa lata temu. Serio, chyba ten najgorszy etap opieki nad dzieckiem za nami. Nawet pomijając kwestię pieluch, bo to akurat w moim wypadku najmniejszy problem.
Dzięki Teletubision nauczyła się też robić pa pa, k;aslać zaś dzięki Potemom. A przytupywanie, to chyba nie od stepowania, ale raczej od sortowania węgierskimi tańcami ludowymi :-)
OdpowiedzUsuńPrzytupywanie tak, ale forma tańca z obrotami co jakiś czas to od Teletubisiów, specjalnie patrzyłam jak tańczą i widzę pewne podobieństwo. Stepująca Loretta, czy Moretta też ma wpływ, bo patrzy na nią jak zaczarowana. Irlandzki jest trudny, bo biega się podskakując. Próbuje, ale jej nie wychodzi ;) Samo PaPa robiła już wcześniej, ale bardzo rzadko, dzięki T. załapała, że macha się na pożegnanie. Za to klaskanie to ewidentnie Potem, dzięki publiczności. Potem Klaskała nawet Edith, jak skończyła fałsz... eee... znaczy śpiewać. Edith chyba nigdy nie dostała takiego aplauzu ;)
UsuńSzybko przewinęłam teletubisie, żeby nie było ich widać. Nienawidzę ich:-p, nawet w dzieciństwie ich nie lubiłam, ale myślałam że to przez to że za stara na nie byłam.
OdpowiedzUsuńjak czytam co wy z Kluską wyprawiacie to mi żal Kacpra bo my tacy nudni i jednostajni jesteśmy:). Twoja córka będzie miała świetne wspomnienia z dzieciństwa, choć pewnie z tego okresu opowieści będziesz snuła jej ty lub Twoja rodzina, no ale:)
Jakbym miała je oglądać noce i dnie, to też bym je nienawidziła. Na szczęście płyt dvd nazbierało się od metra, raz na jakiś czas się przydają jako odskocznia. Na szczeście Klusce szybko się nudzą i chce co innego. Teraz przechodzimy w kolejną fazę Potema. A był moment, że gadałam wszystkie skecze z pamięci i histerycznie szukałam legalnych płyt w internetach. Znalazłam w jakiejś fundacji, ale mieli tylko jedną. Dobre i to. Nie mamy niestety programu "Serca jak motyle" i starszych, nie można ich kupić, zostało piracenie z jutuby. Głupie to, człowiek chciałby uczciwie zapłacić i nie_da_się. Bo nie ma wznowień.
Usuńśliczne foty. widać te teletubisie wcale nie takie złe;) hej jak czerwonych torebek nie nosisz to chyba dobrze jest;))))))
OdpowiedzUsuńDużo mam torebek, żadnej z nich nie noszę, żadna nie jest czerwona. Może czerwoną bym nosiła? ;)
UsuńDawniej, czytaj zanim powiły się dzieci, Teletubisie uważałam za najgrubszą bajkę. Syn jednak jak był mały lubił to oglądać i się przekonałam. Dla mniejszych dzieci jest ok. ;)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia. Klimatyczne.
Jak pięknie poczytać o takich rodzicach. To jest dopiero bajka! Ale tak naprawdę wiem, ze to jest prawda. Pozdrowienia dla całej zarowerowanej, zafotografowanej i zakluskowanej Trójki.
OdpowiedzUsuńVojtek solo i to ze wsi!
Dziękujemy! następny odcinek Leśnego Żłobka się pisze :)
Usuńuważam,że teletubusie są ogólnie słodkie...moje małe "lecą" jednak na świnke peppe :)
OdpowiedzUsuń