8.9.15

Ostatnie dni lata w okopie z I wojny światowej

Po chorobie nie zostało ani śladu, pierwsze dni września spędzaliśmy różno i różniście. Kluska parę razy była w Warszawie, na wszelkiej maści piknikach, ale i zaliczyła tradycyjną wycieczkę do lasu. Tym razem odwiedziliśmy historyczne miejsce. Sto lat temu na tych wydmach toczyły się ciężkie walki. Dziś to przemiły sosnowy las z rowem w kształcie zygzaka (po tym poznaje się okopy). Jesteśmy niemal pewni, że nie używano ich podczas II wojny, po prostu walki toczyły się w innym miejscu.

Mało ludzi wie o tych okopach, może teraz ich trochę przybędzie, bo ustawiono tablice przy ścieżce przyrodniczej. Co prawda robiły to dzieciaki i jest na niej mnóstwo błędów, ale dobrze, że w ogóle ktoś się tym zajął. Tata Kluski napisał u siebie na blogu długi elaborat wytykający błędy i nieścisłości.


Tyle historii, czas na przyjemności. Nuda panie, czyli standardowe picie kawy zbożowej, szaleństwa w hamaku, jedzenie piasku, zabawa piłką, bieganie tam i z powrotem oraz uciekanie mamie, gdy wpadła na pomysł założenia dziecku bluzy od dresu (wieczorem zrobiło się 15 stopni, dla mnie to temperatura na polar, ale nie dla Kluski).


Taaak, ostatnie dni lata uczciliśmy uczciwie. A potem znów Kluska wyjechała, my w przeciwną stronę, ale też nad Wisłę i się rozpadało. Czekamy na nieco suchszą porę, żeby wreszcie pojechać gdzieś w trójkę na dłużej, ale nie wiem jak to będzie.

3 komentarze:

  1. W czasie pierwszej wojny też walki tu się nie toczyły... to były okopy zapasowe. Co najwyżej do samolotów dolatujących tu zza Rawki i Bzury stąd strzelano.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no ale w użyciu były, tylko gazy tu nie dolatywały, za daleko (nawet do Żyrka nie dotarły).

      Usuń
  2. Ale cudny serwis do kawy :) A z dzieciakami tak już jest, im nigdy zimno nie jest :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń