20.9.15

Piknik w Warszawie

Trochę ostatnio się działo weekendami, my z tatą Kluski wyjeżdżaliśmy do Czerwińska lub Warko-Grójca, Kluska weekendy (+poniedziałki) spędzała w Warszawie na różnorakich imprezach organizowanych z okazji końca lata lub świąt okołopaństwowych, jeździliśmy też troche rowerowo na małe i długie dystanse, ale opisać to już poza blogiem mało komu się chce.


Więc tylko wielkim skrótem pikniki warszawskie. Czego to moje dziecko nie robiło. Malowało domy, jadło kiełbasę na statku na Wiśle, biegało po Starówce, właziło do fontanny (wiem, że to niehigieniczne, ale spróbuj zabronić, jak wokół dzieci robią to samo), układało klocki w plenerze, rysowało i kolorowało, skakało po trampolinach, pokazywało japońskiej wycieczce, jak się obsługuje ławeczkę Chopina i wzbudzało powszechny zachwyt (parę pań specjalnie sobie z nią zrobiło zdjęcie).Wreszcie oglądało pokazy "koni bojowych" i oglądało od środka namioty dla żołnierzy i nawet wypróbowało łóżko polowe. Wizyta na lotnisku, by popatrzeć na odlatujące samoloty (i niestety nigdzie nie polecieć) była dodatkowym bonusem.


I tak weekend w weeeknd, nie dziwota, że jak wracała pociagiem do domu, to na widok mamy Kluska wpadała w płacz i chciała wracać. Chwilowo damy radę ją w cokolwiek ubrać przed wyjściem wyłącznie po obiecaniu, że będzie wycieczka (w języku Kluski "ap ap ap").


Był też spacer po nowym odremontowanym bulwarze nad Wisłą, były mikropikniki w centrach handlowych, był piknik sportowy (może uda się wozić Kluskę w weekendy jesienno-zimowe na specjalne zajęcia z piłki nożnej, bo ona kopie lepiej niż większość chłopaków w jej wieku).


Gdyby ktoś pytał, dlaczego Kluska jest na większości zdjęć podobnie ubrana - odpowiadam, że ma w Warszawie swoją oddzielną szafę, żeby nie wozić w kółko ubrań tam i z powrotem. Po prostu w u wujka ma dyżurne ubrania. W gruncie rzeczy tylko buty i bluzę przywozimy z powrotem, plus ubranko na podróż.

1 komentarz:

  1. Tyle zdjeć, a ja nie zwrócilam uwagi na ubrania😳. Chyba coś ze mną nie tak.

    OdpowiedzUsuń